Czy w sieci tylko jedna kancelaria może być liderem?

przez Rafał Chmielewski dnia 4 maja, 2011

Dziś Liwiusz – autor świetnego bloga o wekslach – napisał mi w komentarzu pytanie:

Uprzejmie proszę o wyrażenie swojego zdania na temat takiej opinii:

– w internecie zwykle jest tak, że może być tylko jeden lider, który zbiera większość rynku

Czy nie grozi to internetowym interesom kancelarii prawnych? Będąc najlepszym w sprawach rozwodowych, możemy osiągnąć No 1 w internecie i zbierać klientów z całej Polski. Kolejnej kancelarii będzie trudniej się przebić, i może co najwyżej operować na niszach, których my nie obsługujemy.

W efekcie może się okazać, że liczba Kancelarii chętnych do wyścigu w internecie jest *za*duża* i większość z nich nie osiągnie zamierzonego celu.

To jest dość powszechna wśród prawników (i nie tylko) wątpliwość. I jest ona zrozumiała, gdyż od zawsze byliśmy uczeni, że stan wolnego rynku, to walka o pozycję lidera.

A ja jednak się z tym nie zgodzę… bo zawsze nasz konkurent może być naszym przyjacielem i partnerem w biznesie. To wymaga tylko innego spojrzenia na rynek.

Znam dwie osoby, potęgi w zakresie e-biznesu w Polsce. To Piotr Majewski i Piotr Michalak. Obu łączy jedno: identyczny przedmiot działalności w pewnym zakresie. I tutaj, mimo tego, że z boku wygląda to na konkurencję, konkurencją nie jest.

Dlaczego?

Oni obaj polecają siebie nawzajem. I razem na tym lepiej wychodzą.

Dlaczego?

Ponieważ każdy z nich przyciąga innych klientów. Są tacy, co nie kupią od Majewskiego nic, bo ich wkurza nieco ostry sposób bycia i wypowiedzi (zresztą pozorny). Oni wolą Michalaka. Z kolei są tacy, co od Michalaka nie kupią niczego, bo ich denerwuje jego spokój i opanowanie. Oni pójdą do Majewskiego.

Polecając się w ten sposób, chłopaki przeganiają od siebie tych, którzy i tak by nic nie kupili (a może tylko „zawracali głowę”), a przyciągają potencjalnych klientów.

I tak to działa!

A przecież mogliby walczyć ze sobą: stres + mniejsze pieniądze gwarantowane. A tak, siedzą z lampką wina w dłoniach i wymyślają kolejne produkty, które sprzedają potem za setki tysięcy złotych.

Więc jak mi ktoś mówi, że jest moim konkurentem, to ja mu mówię, że razem to dopiero możemy zarobić 🙂 I cieszę się, kiedy widzę nowy blog marketingowy w naszej branży! 🙂

Podobnie jest z blogami prawniczymi. Nie ma co się obawiać konkurencji. Każdego „konkurenta” trzeba przyciągać, pomagać mu i kiedy już rozwinie skrzydła, razem współpracować.

I tu mógłbym skończyć, gdyby nie jeszcze jeden wątek 🙂

Jeżeli np. wszyscy doradcy podatkowi będą wybierali przedmiot bloga: prawo podatkowe (vide: blog podatkowy DZP), to de facto nie będzie z kim współpracować. Takie blogi są bez sensu (przyjrzyj się zresztą temu blogowi i innym z DZP, która mają dużo węższą specjalizację – różnica jest widoczna na pierwszy rzut oka). Takie blogi nie budują relacji, nie budują społeczności, nie pomagają swoim czytelnikom. Nie generują dochodów.

Specjalizacja musi być jak najwęższa, bo wówczas taki blog (i taka strategia e-marketingowa) ma sens, tj. będzie skuteczny. I jeżeli każdy prawnik, początkujący bloger, będzie wyznaczał sobie najwęższą z możliwych specjalizację, to rzadko dojdzie do sytuacji, gdzie dwa blogi będą ze sobą „konkurować”. Czyż nie? 🙂

Zobacz: ja mam blog podatkowy, gdzie skupiam się wyłącznie na opodatkowaniu dochodów zagranicznych osób fizycznych. Wiesz, jak bardzo wąski jest to temat?

Prawo podatkowe -> PIT -> opodatkowanie nie-przedsiębiorców -> opodatkowanie dochodów zagranicznych.

Zobacz jaka wąska specjalizacja w porównaniu do przedmiotu: Prawo Podatkowe.

I wiesz co? Ostatnio odczułem na własnej skórze, że jest to jednak zbyt szeroka specjalizacja, jak na jeden blog!

Zdziwiony? He, he, he…. Nie ty jeden…

Bo po wynikach sprzedaży produktów i usług z tego bloga okazało się, że dużo lepiej sprzedają się produkty (usługi) skierowane np. do osób pracujących w Holandii, niż do osób generalnie pracujących za granicą. Dlatego teraz, gdybym miał zakładać blog podatkowy, to wybrałbym taką właśnie specjalizację. Maksymalnie wąską, ale dającą większe możliwości.

I to jest zagadnienie, które najtrudniej przychodzi przełknąć początkującym. Niemniej takie rozumienie kwestii strategii e-marketingowej przychodzi z doświadczeniem, więc lepiej popełniać błędy i się na nich uczyć, niż nic nie robić i narzekać na konkurencję! 🙂

Hawk!

PS.: Chociaż w przypadku Liwiusza, o narzekaniu i błędach raczej mowy nie ma 🙂

{ 6 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

Katarzyna 5 maja, 2011 o 6:23 pm

Moim zdaniem konkurencja jest zdrowa, a tort do podziału duży.
O tym, że obecnie jeszcze daleko do kancelaryjnego wyścigu w internecie niech świadczą choćby takie komentarze -np. mojej klientki: „… i przy okazji gratuluję profesjonalnego marketingu 🙂
Sama pracuję w tej branży i wiem, jak świetnie sprawdzają się w
promocji media społecznościowe.”
To nadal nowinka wśród prawników, co więcej taki sposób promocji kancelarii budzi zdziwienie nawet wśród fachowców z agencji reklamowych – sama się o tym przekonałam podczas kilku rozmów dotyczących marketingu mojej kancelarii.
Taki sposób promocji przede wszystkim budzi teraz zaciekawienie. O konkurencji porozmawiamy za 3 lata.
Ale Liwiusz, Rafał i kilka innych osób wówczas będzie wyprzedzać lata świetlne konkurencję 😉

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 5 maja, 2011 o 7:42 pm

Kasiu, razem tam będziemy… I to szybciej niż za 3 lata 🙂

Rafał

Odpowiedz

Renata Świgońska 7 maja, 2011 o 1:18 pm

Rafale,

Bardzo dobrze, że wspominasz o bardzo wąskiej specjalizacji. Ja decydując się w tamtym roku na znaki towarowe myślałam, że wybrałam optymalnie.

Teraz widzę, że można by zrobić obok mojego jeszcze dwa bardziej specjalistyczne:
– blog o CTM (Community Trademarks) – wspólnotowych znakach towarowych
– blog o naruszeniach znaków towarowych w Internecie (problemy domen internetowych)

Zgadzam się z Kasią w 100%. – konkurencja jest zdrowa, a rywalizacja potrzebna – pobudza kreatywność, zmusza do myślenia i szukania nowych rozwiązań.

Renata

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 7 maja, 2011 o 10:08 pm

Wiesz, często tak bywa, że na początku nie widzimy takiej możliwości. A dopiero w trakcie prowadzenia bloga zauważamy, że jeden temat cieszy większą popularnością od pozostałych i to jest wtedy dobry przedmiot na kolejny blog, albo nawet na zastąpienie dotychczasowego.

Renato, skoro widzisz taką możliwość, zastanów się na poważnie, czy nie zmienić specjalizacji bloga (dobrze jest zbadać popularność tematu za pomocą Google Keyword Tool). Blogów o znakach towarowych już jest kilka, ale o CTM nie ma żadnego. Taki blog mogłabyś również prowadzić po angielsku z targetem unijnym, a nie tylko PL 🙂

Dziękuję Tobie za komentarz!
Rafał

Odpowiedz

Renata Świgońska 8 maja, 2011 o 3:43 pm

Rafał,

Dobry pomysł. Będę musiała to przemyśleć i … kto wie, może ruszę z nowym projektem na podbój Europy… :):)

Pozdrawiam
Renata
http://www.ZnakiTowarowe.net
http://www.TłumaczeniaPrawnicze.com.pl

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 8 maja, 2011 o 9:05 pm

No, rynek pot. klientów jest kilkadziesiąt razy większy. Można by do tego wymyślić jakiś produkt (choćby krótkiego ebooka), zastosować jakiś system sprzedaży i masz dodatkowy dochód jak marzenie 🙂

To tak na marginesie 🙂

Pozdrawiam Renato!
Rafał

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Poprzedni wpis:

Następny wpis: