A miało być o etyce w naszej branży na tle social mediów…

przez Rafał Chmielewski dnia 3 października, 2011

Dziś miałem napisać o wywiadzie, jakiego udzielił Mirko Roś Rzepie.

Ale nie napiszę o tym.

Nie chce mi się, albo raczej nie mam natchnienia.

Chcę jednak napisać o czymś 100 razy bardziej wartościowym…

Wczoraj oglądałem w TVP1 wyśmienity dokument Wernera Herzog’a o życiu naukowców i pracowników stacji badawczych na Siódmym Kontynencie (Spotkania na krańcach świata). Dla mnie to jeden z tych filmów, po których obejrzeniu czujesz, że nie zmarnowałeś czasu.

Okazuje się, że wiele z osób tam pracujących, to po prostu ludzie, którzy poszukując swego powołania zawędrowali na kraniec świata. Jest tam kierowca wielgachnego autobusu – były bankier. Hodowca pomidorów – były doktorant lingwistyki. Hudraulik – potomek Apaczów z królewskiej linii Majów. Do tego poszukiwacze przygód i outsiderzy. No i naukowcy, którzy oprócz tego, że badają „coś tam”, to jeszcze do tego mają wybitne umiejętności: czy to wspinaczki na Erebusa (ponad 3 tys. m.), czy nurkowania pod lodem w temperaturze minus 2 st.

W sumie niezwykle wyborne towarzystwo.

Film dla mnie wzruszający. Chociaż ktoś mógłby zupełnie inaczej go ocenić. A najwspanialsze słowa padły z ust operatora buldożera – filozofa: Wszechświat marzy naszymi marzeniami.

Po co to piszę?

Bo chcę się z Tobą podzielić moim doświadczeniem. Jeżeli masz podobne, to napisz mi o nim…

Kiedy zakładałem swoją firmę (to już z resztą druga + wcześniej kilka różnych udanych i spalonych inwestycji) zakupiłem u Wandy Łoskot kurs pt. Dynamiczny Rozwój Firmy. Szkolenie to zaczynało się od tego, że każdy musiał ustalić najpierw swój system wartości, a potem napisać wizję swojego życia i swojej firmy.

Całe to ćwiczenie zajęło mi miesiąc.

I po raz pierwszy spisałem na kartce ważne dla mnie rzeczy.

Tę kartkę mam do dzisiaj. I wiesz co?

Niemal wszystko, co na niej zapisałem, zrealizowało się w ciągu roku (inne rzeczy, ale zdecydowana mniejszość, muszą poczekać ze względu na swój rozmach). Wszystkie okoliczności, które mnie otaczały, wszyscy ludzie, którymi się otaczałem i z którymi miałem kontakt, prowadzili mnie do realizacji celów zapisanych na kartce A4. W tym wszystkim ja musiałem jedynie poddać się biegowi zdarzeń…

Dlatego słowa, iż Wszechświat marzy naszymi marzeniami są dla mnie całkowicie prawdziwe.

Kiedyś pracowałem w znanej firmie konsultingowej. Wszyscy tam pracujący (no, może większość) to ludzie, którzy ze względu na ilość pracy nie mają czasu się zatrzymać i zastanowić nad najważniejszymi w ich życiu rzeczami. Ja byłem inny dlatego nie było tam dla mnie miejsca. Wiedziałem, że moje dni w tej organizacji są policzone, bo w głębi duszy czułem, że moje miejsce na ziemi jest całkowicie gdzie indziej, i że nie chcę żyć marzeniami innych ludzi, ale tylko moimi własnymi.

I teraz jakaś część naszego Wszechświata marzy moimi marzeniami i jestem pewien, że dojdę tam, gdzie jest mój cel.

Wybacz, jeżeli dziś spodziewałeś się czegoś o e-marketingu prawniczym. Cóż, jesteś na moim gruncie i ja tutaj rządzę 🙂 Ale wiedz też, że zrobię dla Ciebie wszystko co w mojej mocy, aby pomóc Tobie w kreowaniu Twego wizerunku w sieci i zdobywaniu w ten sposób klientów. Bo to jest fragment mojego JA. Moich marzeń.

{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

Monika Orłowska 19 października, 2011 o 8:46 pm

Rafale, to piękny tekst – zarówno przytoczony cytat, jak i cały Twój wpis:) Budzi ciekawskie pytanie: gdy wszystko już zrealizujesz – zapiszesz kolejną kartkę, czy będziesz się cieszyć tym, co się spełniło i trwa?
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Monika

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 19 października, 2011 o 9:25 pm

Hej Moniko!

Dziękuję za komentarz! 🙂

Odpowiadając na Twoje pytanie… Nie wiem. Kiedyś czułem się naprawdę szczęśliwy, ale to zupełnie inna bajka i nie ma związku z realizacją marzeń. Natomiast ustalenie, albo lepiej – odkrycie swoich potrzeb, pragnień, czy PRAWDZIWYCH marzeń, miało dla mnie to znaczenie, że nagle poczułem, jakbym wyskoczył z toru obok i wskoczył na mój własny. Ten tor obok to był tor kogoś zupełnie innego. Ja się tam szarpałem, próbowałem gonić do przodu, zdobywać kolejne tytuły i inne „bzdety”. Wszystko w stresie i poczuciu rywalizacji, oraz że nie zdążę tego, czy tamtego.

Obecnie wszystko wygląda inaczej. Jadę bardzo szybko po własnym torze, ale ze spokojem, który wyzwala jeszcze więcej energii. Obserwuję, co się dzieje. I cieszę się z tego, bo dzień w dzień widzę, jak realizują się moje zamierzenia i plany.

Aj…. najlepiej skończę w tym miejscu, bo toć to blog e-marketingowy przecie 🙂

Pozdrawiam Moniko!
Rafał

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Poprzedni wpis:

Następny wpis: