List od aplikanta radcowskiego

przez Rafał Chmielewski dnia 28 grudnia, 2011

Dziś otrzymałem mailem wiadomość od znajomego aplikanta radcowskiego. Zdecydowałem się na jego publikację, gdyż jest on wielowątkowy i na tę chwilę niezwykle ważny: artykułuje coraz powszechniejszą obawę, że z dnia na dzień jest więcej darmowych porad prawnych w sieci, co niechybnie skutkuje spadkiem cen naszych usług.

Przeczytaj proszę i napisz mi w komentarzu, co o tym sądzisz:

Witaj Rafale,

Pisze do ciebie, gdyż chciałbym się podzielić z tobą pewnymi spostrzeżeniami na temat świadczenia usług prawnych w internecie i jestem ciekaw twojej opinii w tej sprawie oraz ewentualnych porad w tym temacie.

Jednocześnie zdaje sobie sprawę, iż masz ograniczone możliwości czasowe ze względu na prężny rozwój projektu WebLex, tak więc będę wdzięczny jeśli znajdziesz wolną chwilę na odpowiedź.

Otóż zauważyłem pewne zjawisko na GoldenLine (ale i nie tylko), iż w dobie powszechnej darmowej informacji (również prawnej) w internecie, potencjalni klienci przyzwyczaili się do darmowej porady prawnej do tego stopnia, iż nie czują potrzeby korzystania z płatnych usług oferowanych przez prawników w internecie, również tych za pośrednictwem blogów.
Nie chce jednak traktować sprawy jako powszechnej, gdyż nadal jest popyt na płatne usługi prawne w internecie, niemniej zjawisko to jest zauważalne.

Pozwól, że przedstawię ten mechanizm na przykładzie ww. portalu Goldenline. Otóż załóżmy, że nasz potencjalny klient szuka odpowiedzi na konkretne pytanie prawne, które zamieszcza w internecie. Następnie otrzymuje odpowiedz (za darmo) od prawnika na publicznym forum.
Prawnik udziela odpowiedzi na pytanie prawne chcąc zareklamować siebie oraz swoje usługi.
Jednakże klient otrzymując darmową usługę prawną dochodzi do przekonania, iż skoro raz otrzymał usługę prawną nie ponosząc za nią kosztów, otrzyma ją również następnym razem.
Wiec zwraca się ponownie do tego samego prawnika z prośbą o pomoc w innej sprawie licząc na uzyskanie bezpłatnej pomocy prawnej.
Klient nawet jeżeli nie otrzyma darmowej porady od tego samego prawnika, to zwróci się do innej osoby, która chcąc rozreklamować swoje usługi prawdopodobnie udzieli tej osobie porady prawnej nie pobierając opłaty.
W ten sposób powstaje zamknięte koło oraz powszechne przekonanie, iż nie ma potrzeby płacić za usługi prawne bo prawników jest tak dużo, że zawsze ktoś udzieli usługi prawnej za free.
Nie wnikam oczywiście w jakość świadczonych usług za darmo.

W związku z tym mam do ciebie pytanie, jak postawić przed klientem granice pomiędzy tym co jest bezpłatne i tak naprawdę służy promocji prawnika, a tym co jest płatne. Co więcej jak stworzyć przekonanie, że warto za coś zapłacić, bo nigdzie indziej za darmo tego klient nie dostanie?

Niestety w środowisku prawniczym następuje powoli tzw. psucie rynku, to znaczy jest tak wielu prawników, iż niektórzy zaczynają świadczyć usługi za darmo lub pół-darmo w walce o klienta, co nie służy tak naprawdę ani rynkowi ani klientom, gdyż jakość darmowej porady bywa różna.

Będę wdzięczny za odpowiedź i Twoje spostrzeżenia w tej sprawie.

Pozdrawiam,

{ 9 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

Paweł Judek | blog o prawie transportowym 29 grudnia, 2011 o 12:34 am

Wszystko zależy od tego, czy dany prawnik walczy o rynek prostych porad prawnych. Jest dla mnie oczywiste, że np. goldenline może służyć tylko do doraźnej pomocy prawnej, a nie do prowadzenia skomplikowanych spraw o sporej wartości. Nie widzę więc w portalach typu goldenline sporego zagrożenia dla interesów prawników, a wręcz przeciwnie – dzięki goldenlinowi paru klientów już zdobyłem.

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 29 grudnia, 2011 o 12:54 am

Dzięki Pawle!
Podzielam Twój pogląd. Oczywiście w prostych sprawach taka doraźna pomoc może być wyczerpująca, ale w bardziej skomplikowanych, o których wspominasz, jest ona zbyt ograniczona.

Dziękuję i pozdrawiam!
Rafał

Odpowiedz

Beata Marek | cyberlaw.pl 29 grudnia, 2011 o 7:21 am

Moim zdaniem zawsze będzie istnieć grupa osób, które będą chciały uzyskać poradę prawną za darmo i będą uciekały się w tym celu do różnych metod (fora prawnicze, blogi prawnicze, artykuły prawnicze etc.). Uważam to za całkowicie normalne, a nawet wskazane jeżeli „potencjalny klient” znajdzie odpowiedź na podstawowe pytania i w ten sposób łatwiej będzie się z nim pracować w odpowiedzi na jego bardziej skomplikowane problemy.

I tutaj może powstać problem, który związany jest z niską świadomością prawną społeczeństwa – są osoby, które myślą, że da się skutecznie doradzić czy sporządzić pozew bez wnikliwej oceny stanu faktycznego (przejrzenia dokumentów, rozmowy etc.). Jak raz taka osoba się sparzy to albo się wyleczy albo będzie głosić pogląd, że prawnicy są be. Na takie osoby antidotum to ich zdrowy rozsądek.

Odpowiedz

Agnieszka Swaczyna 29 grudnia, 2011 o 7:51 am

Raczej prawnicy są „be” :-). Zdarza mi się odpowiadać na pytania na goldenline, ale tylko na takie, na które są nieskomplikowane i pewne (moim zdaniem) odpowiedzi. Czasem odsyłam do prawnika. Był czas, że przynajmniej raz w tygodniu otrzymywałam e-maila ze szczegółowym (według zainteresowanego) opisem sprawy z pytaniem: co mam dalej robić. Sądzę, że większość osób, których w odpowiedzi zapraszałam do kancelarii, była rozczarowana. Takie życie. Wydaje mi się, że jednak – paradoksalnie – darmowe porady w internecie mogą nieco wyedukować potencjalnych klientów, że wiedza prawnicza do najprostszej nie należy i warto zasięgnąć porady. A to, że ktoś szuka informacji za darmo? To zupełnie naturalne. Wszyscy to robimy.

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 29 grudnia, 2011 o 10:42 am

Dziękuję Beato i Agnieszko za Wasze komentarze!
Sądzę, że nawet trzeba w jakimś zakresie pomagać ludziom (tzn. w rozsądnym zakresie), bo w gruncie rzeczy zmienia to obraz nas samych w oczach społeczeństwa i podnosi ogólną kulturę prawną.

Nie rodzi się tutaj pytanie, do jakiego momentu pomoc jest w rozsądnym zakresie, a kiedy już nie, bo na nie każdy sam powinien sobie odpowiedzieć. Pytanie jest takie: jak wykorzystać tę formę marketingu, aby pomaganie było przy okazji z zyskiem dla prawnika. W mojej opinii to istotna umiejętność z zakresu e-marketingu kancelarii dzisiaj, nie tylko w dobie sieci, ale w dobie powszechnego dostępu do wiedzy, niekoniecznie darmowej.

Zgadzam się, że wszyscy szukamy darmowej informacji. To jest naturalne, jak powiedziałaś Agnieszko 🙂

Dziękuję Wam za komentarze!
Rafał

Odpowiedz

Błażej Sarzalski | Rejestracja spółki z o.o. 29 grudnia, 2011 o 4:16 pm

Czuję się trochę wywołany do tablicy tym tematem – w końcu jestem jednym z moderatorów grupy GL – Bezpłatne porady prawne. Nie wiem czy pamiętasz Rafale, ale jak ostatnio u mnie byłeś to też poruszaliśmy ten temat 🙂

Czy darmowe porady w internecie psują rynek? I tak i nie. Zależy jaki rynek. Opowiem Wam historię – jakiś rok temu ktoś zadał na GL pytanie dot. kwestii umarzania akcji, obawiał się, że jego akcje będą umorzone. Odpowiedziałem na nie dosyć zdawkowo, acz konkretnie. Tydzień później zostałem poproszony o napisanie pełnej opinii prawnej w tym temacie, dwa tygodnie później reprezentowałem akcjonariusza wobec spółki, a trzy tygodnie później okazało się, że pozyskałem stałego klienta. Do tego czasu nie do końca wierzyłem, że jakiś prezes, czy poważny przedsiębiorca siedzi na tego typu forach. A jednak…

Próbka wiedzy dała mi klienta.

Jednak, żeby nie było różowo. W większości przypadków rzeczywiście próbka wiedzy zachęcała tylko do większego brania. Każdy tydzień to kilkanaście wiadomości, e-maili czy też telefonów z prośbą o poradę. Niektóre z tych próśb to bezczelne kopiuj-wklej wysyłane hurtowo do wszelkich prawników na GL…

Dlatego też postanowiłem postawić granicę – pisząc o tym w moim profilu na GL.

Granice wyglądają prosto – udzielam bezpłatnych „porad” prawnych tylko na grupie GL-Bezpłatne porady prawne. Mam to napisane w profilu na GL i odwołuję się do tego w razie potrzeby.

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 29 grudnia, 2011 o 5:28 pm

Dzięki Błażeju za komentarz i podzielenie się z nami fajną i pouczającą historią 🙂

Właśnie, wszystko zależy do rynku, targetu i specjalizacji. Kiedyś ja sam pomagałem w moim blogu osobom mającym problem z prawidłowym rozliczeniem podatku od dochodów zagranicznych. Skończyłem, kiedy pewnego dnia nie zrobiłem nic, oprócz odpowiedzi na pytania. Wówczas postanowiłem zmienić tę sytuację i zrobiłem z tego kilka systemów, które w dodatku zaczęły przynosić mi automatyczne dochody.

Ja jestem za rozwiązaniem takim, że taka pomoc jest ok, ale powinna zmierzać w efekcie do zysku. Nie koniecznie musi on przychodzić od osoby, której się pomogło, ale skoro można stworzyć mechanizm, dzięki któremu pomoc może łączyć się z dochodem, to tak trzeba to robić.

Obecnie więc nie dotykam porad podatkowych, chociaż do dziś dostaję maile z prośbą. I nawet telefony: a tego nie znoszę. Ale z systemem kopiuj-wklej się jeszcze nie spotkałem… wyjątkowo chamskie 🙂

A ten przypadek z prezesem siedzącym na GL – bardzo pouczający. Większość osób sądzi, że tylko „osoby fizyczne” siedzą na forach, czy blogach. Nic bardziej błędnego. Ja sam, mając bloga o podatkach międzynarodowych, miałem propozycje od firm, a dwukrotnie nawet miałem propozycję założenia w Polsce oddziału spółki zagranicznej, która zajmowała się planowaniem podatkowym z wykorzystaniem terytoriów o tzw. korzystnym systemie podatkowym. A więc to bywa różnie, czasem bardzo. 🙂

Dzięki Błażeju!
Rafał

Odpowiedz

Katarzyna - Temida Jest Kobietą 29 grudnia, 2011 o 11:08 pm

Na forach są nasi potencjalni klienci -tak do tej sprawy należy podchodzić. Inaczej pisywanie na nich i dzielenie się próbką wiedzy byłoby zwykłym hobby.
Ci klienci to i osoby fizyczne, i biznesmenki i prezesi lub prezeski poważnych koncernów.
I są też „łowcy głów” i firmy szkoleniowe szukające prelegentów ( na GL dostaję oferty od jednych i drugich).
A umiejętnie poprowadzony wątek na forum jest bezcenny. Na GL jest taki jeden, który przyprowadził do mnie już niezłą gromadkę klientek.

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 30 grudnia, 2011 o 5:56 pm

Dzięki Kasiu!

Fajnie! 🙂

Rafał

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Poprzedni wpis:

Następny wpis: