O przedsiębiorczości

przez Rafał Chmielewski dnia 1 października, 2013

Koniec końców … jesteśmy przedsiębiorcami. Ja i Ty – jeśli prowadzisz swoją kancelarię.

Być może kancelaria prawna to specyficzne przedsiębiorstwo, ale jednak przedsiębiorstwo.

Być przedsiębiorcą to nie jest prosta sprawa. Trzeba myśleć o wielu rzeczach. I co prawda wiele z nich można, a nawet warto/trzeba zdelegować, to jednak pojęcie jako takie o wszystkim mieć trzeba. Do tego dochodzi odpowiedzialność. W szerokim tego słowa znaczeniu: poczynając od odpowiedzialności za zobowiązania wobec kontrahentów, przez zobowiązania wobec skarbu państwa, po zobowiązania wobec pracowników. Do tego dochodzi jeszcze poczucie odpowiedzialności za pracowników (szczególnie, jeśli znasz ich sytuację) i pośrednio ich rodziny, jak też – może to górnolotne – za wpływ na rozwój gospodarki i kultury, a także przyszłego pokolenia (ja tak odbieram swoją rolę).

Zdecydowanie wystarczy, jak na jedną osobę. 🙂

Bycie przedsiębiorcą, to też wiele przywilejów. Między innymi możliwość decydowania o swoim czasie. O własnej przyszłości. Stanowienie o kierunku rozwoju, czy to swojej firmy, czy czasem całej branży. … Zapewne w przyszłości państwo nasze też dostrzeże fundamentalną rolę przedsiębiorców… Oby….

Ale czasem nie bywa różowo. Czasem masz wrażenie, że to koniec. Niejednokrotnie to tylko wrażenie, spowodowane odejściem jakiegoś klienta, chociaż obiektywnie sytuacja nie jest zła. Czasem masz wrażenie, że błądzisz po omacku. Nie wiesz, jaką decyzję podjąć, a ta, którą podejmujesz, nie wiesz, czy jest właściwa.

Problem mamy taki, że w przeciwieństwie do krajów zachodu, nie mamy za bardzo od kogo się uczyć. Moi rodzice nie byli i nie są przedsiębiorcami. Nie miałem możliwości obserwacji, jak pracuje, jak działa biznesmen. Jeśli w Twojej rodzinie nie było właścicieli kancelarii, to też zapewne masz podobny problem do mojego. Nie mamy tego we krwi.

Ale z drugiej strony nie jest to okoliczność, która powinna nas hamować. Prawda? Znamy bowiem przypadki, w których wielcy ludzie i wielcy przedsiębiorcy wcale nie pochodzili z rodzin przedsiębiorców. O jednym takim przypadku pisałem tutaj >> Jeśli mogli oni, możemy i my.

Zatem musimy się uczyć. UCZYĆ. Ja i TY. Stale. Dzień w dzień.

Co więc zrobić? Jak uczyć się przedsiębiorczości? Skąd pobierać lekcje, wiedzę i doświadczenie? Od kogo nasiąkać duchem przedsiębiorczości?

Jak Ty to robisz?

{ 12 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

Anna 1 października, 2013 o 2:28 pm

Rafale, ja jeszcze nie mam swojej kancelarii. Nawet nie za bardzo mam pojęcie o tym, co będzie, kiedy ją założę. I chociaż moi rodzice również nie mieli swoich firm i ja nie mam, jak piszesz, tego we krwi, to jednak będę musiała się zmierzyć z rynkiem.

Na razie jednak nie uczę się prowadzenia firmy. Nie jest mi to obecnie potrzebne. Nie wiem, czy miałoby to sens. Ale gdybym musiała, to zapewne starałabym się otaczać ludźmi, którzy już drogę podobną do mojej, mają za sobą.

Co myślisz o tym?

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 1 października, 2013 o 3:54 pm

Witaj Anno!

Dzięki za komentarz! 🙂

Wedle przysłowia: kto z kim przestaje, takim się staje. W mojej opinii to najlepszy sposób, aby ukształtować w sobie ducha przedsiębiorcy, a przy okazji móc obserwować co i jak robią bardziej doświadczeni.

W biznesie ogółem jedną z najlepszych możliwości jest stworzenie grupy mastermind, czyli grupy wsparcia. Dobrze, jeśli do tej grupy należą osoby, o większym doświadczeniu, chociaż one nie zawsze chcą uczestniczyć w grupach, gdzie inni mają mniejsze doświadczenie, jako że w takiej grupie każdy chciałby czerpać jak najwięcej dla siebie. Stąd z reguły w takich grupach są osoby o zbliżonym, ale za to różnorodnym, doświadczeniu.

Można mieć mentora: kogoś, kto będzie przy Tobie stał i Ci pomagał w rozwoju. To może być też profesjonalny coach.

Są też na rynku grupy networkingowe. W takiej grupie można nie tylko znaleźć klienta (świetne rozwiązanie dla kancelarii prawnej), ale też przede wszystkim uczyć się od innych.

Anno, pozdrawiam!

Odpowiedz

Wojtek | Umowaorobotybudowlane.pl 1 października, 2013 o 5:04 pm

Networking to dobry sposób na rozwinięcie sieci kontaktów oraz pozyskanie klienta. Sam korzystam z networkingu. Rozpoczynając prowadzenie kancelarii miałem problem ze znalezieniem jakichkolwiek zleceń. Zacząłem chodzić na spotkania networkingowe i po kilku miesiącach były efekty.

Siłą networkingu jest to, że poznajemy ludzi, którzy dysponują swoją siecią kontaktów i mogą się nimi podzielić. Nie zawsze będzie tak, że osoba, którą poznamy zostanie naszym klientem. Jednak w swojej sieci kontaktów może mieć ona osoby, które akurat poszukują danej usługi lub produktu. Będzie mogła nas polecić. Działa to także głębiej. Polecają nas „znajomi znajomych”. Zwłaszcza, jeśli klient będzie zadowolony z usługi. Ma to duże znaczenie zwłaszcza przy świadczeniu usług prawnych, gdzie ważne jest zaufanie i polecenie.

Dodam jeszcze tylko, że sama wymiana wizytówki i krótka rozmowa to za mało. Z samej wymiany wizytówki raczej nic nie będzie. Jeśli widzimy, że można nawiązać współpracę to należy umówić się na spotkanie i porozmawiać o tym, czym się zajmujemy, przedstawić swoją działalność. Należy także umożliwić to samo naszemu rozmówcy. Jeśli osobę, którą poznaliśmy możemy wspomóc swoim kontaktem to warto to zrobić.

Jak zauważył Rafał, można uczyć się od innych. Myślę, że networking jest dobrym sposobem na pozyskiwanie kontaktów bo jak prowadzić dzisiaj jakąkolwiek działalność bez bazy kontaktów i osób, które będą polecały nasze usługi. Zwłaszcza usługi prawne.

Anno, chociaż nie masz jeszcze swojej kancelarii to warto rozpocząć naukę nawiązywania kontaktów. To już zostanie na zawsze.

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 1 października, 2013 o 8:56 pm

Wojtku, dzięki! 🙂

Wiesz, nawet mi do głowy nie przyszło to (choć to oczywiste przecież), że w grupie networkingowej mamy dostęp do znajomych znajomych, partnerów znajomych, itp. To zdecydowanie podnosi potencjalną możliwość zdobycia klienta. Bo jeśli w grupie takiej jest np. 20 osób, a z tych każda może mieć średnio 7 „dobrych kontaktów”, to skala możliwości rośnie w błyskawicznym tempie.

Pozdrawiam Wojtku!
Rafał

Odpowiedz

Wojtek | Umowaorobotybudowlane.pl 2 października, 2013 o 9:31 am

Proszę bardzo. Tak właśnie jest z tym networkingiem, zwiększa się potencjał naszych kontaktów i możliwość dotarcia do ludzi których nawet nie znamy. Korzyść jest duża. Możemy zaoszczędzić sporo czasu i energii. Sami jesteśmy jednocześnie w sieci kontaktów innych przedsiębiorców.
Pozdrawiam. 🙂

Szymon Kwiatkowski 2 października, 2013 o 9:11 pm

Rafał, super wpis 🙂 Mam swój pogląd na temat przedsiębiorczości, którym dzielę się szerzej na blogu: http://marketingprawa.pl/2013/10/02/od-kogo-sie-uczyc-przedsiebiorczosci/
A co do networkingu to myślę, że to potężne narzędzie ale też sztuka przez duże S. Może inni mają odmienne doświadczenia ale wdg mnie skuteczny networking jest trudny i wymaga wiele praktyki.
pozdrawiam
sz

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 3 października, 2013 o 11:00 am

Dzięki Szymonie!

Rafał

Odpowiedz

Tomasz Sęk, IESE MBA 4 października, 2013 o 4:29 pm

Rafale, poruszyłeś bardzo ciekawy temat. Zauważam, że od niedawna piszesz na blogu o kwestiach szerszych niż prawniczy marketing blogowy i internetowy.

Co do artykułu – myślę, że na wstępie warto odróżnić dwa zagadnienia – bycia przedsiębiorcą, a bycia biznesmenem (człowiekiem świata biznesu, w szczególności korporacyjnego), bo te dwa zbiory mają wspólne elementy, a jednak różnią się. Poniżej w komentarzu będzie fokus na przedsiębiorczość i przedsiębiorcę.

„Przedsiębiorczość” jest na Zachodzie przedmiotem studiów w szkołach biznesu. Sam w ramach studiów MBA na IESE Business School miałem obowiązkowy moduł „Entrepreneurship” (ang. przedsiębiorczość). Na takim przedmiocie w ustrukturyzowany sposób uczono mnir wymyślania, projektowania, powstawania, organizacji, mechaniki, dynamiki rozwoju, przyczyn sukcesów i porażek przedsięwzięć biznesowych.

Obszary, które przedsiębiorczość dotyka, są tak szerokie jak sam biznes – od kreatywności, przez marketing, finanse a na cechach osobowości przedsiębiorcy skończywszy. „Entrepreneurship” był jednym z ostatnich kursów na pierwszym roku MBA – gdyż sięgał do wszystkich dziedzin przerabianych wcześniej w ramach studiów: strategii, etyki biznesu, przywództwa, marketingu, zarządzania ludźmi, podejmowania decyzji w biznesie, metod analizy statystycznej, nowoczesnych technologii, finansów, rachunkowości zarządczej i – ostatniej ale nie gorszej – księgowości finansowej.

Jeśli nie mamy od kogo się uczyć w kraju, to zachęcam do zdobywania wiedzy i sięgania właśnie na Zachód. Moja własna przygoda edukacyjna zaczęła się już w 2005. Sięgałem po wydawnictwa biznesowe ze świata anglosaskiego, biografie wielkich prezesów Big Corporate America, a także biografie wielkich przedsiębiorców, bo pasjonuje mnie biznes, zdobywanie wiedzy na ten temat i wdrażanie najlepszych rozwiązań. Dla przykładu, tą drogą trafiłem w 2009 r. na używane w USA testy profilu osobowości jako wówczas dla mnie rewolucyjne narzędzie. Nie były to żadne horoskopy ani profile znane z czasów antycznych (np.choleryk, sangwilik, flegmatyk), a było to narzędzie opracowane na bazie teorii naukowych i potwierdzone empirycznymi badaniami. Jako ciekawostkę na koniec podam, że niektóre firmy wydawały książki o sobie, co też było dla mnie źródłem wiedzy i inspiracji (sic!).

Co byśmy nie powiedzieli, że „ tu jest Polska, tu jest inaczej” – tak, mamy naszą specyfikę kulturową i administracyjną – to mimo wszystko zachodnie korporacje i firmy doradcze, w szczególności duże sieciowe kancelarie prawne, które weszły na nasz rynek, krzewiły i krzewią kulturę biznesową i know-how. Wyrosło na tym wiele polskich firm, w tym czołowe polskie kancelarie prawne powstałe na wzorcach z Corporate America.

Poprzedni akapit nie dotyczy jednak przedsiębiorczości, która w Polsce ma szczególnie pod górkę, o czym nie trzeba więcej pisać. Bo to jest dziedzina nieco inna. Są w Polsce ludzie którzy zbudowali wielkie firmy, sami od zera. A więc widać, że można. Nie udaje się to jednak wszystkim – nie każdy jest do tego stworzony. To suma różnych czynników, bycia we właściwym miejscu i czasie, kontaktach/networkingu (rozumianych w sposób zachodni).

Nauka „przedsiębiorczości” na Zachodzie rozpoznaje „ciemną stronę” przedsiębiorczości – stylu życia i związanych z tym presji. Pojawiają się publikacje na ten temat, że bycie przedsiębiorcą to nie jest przysłowiowa kaszka z mleczkiem i – oprócz szczęścia, trzeba mieć mocną osobowość, by wytrwać trudności i stres jakiemu jest się wielokrotnie poddanym. Jednak o tym stresie mówi się w początkach działalności – rozruchu. Jeśli buduje się biznes odpowiednio, ogromnego stresu i trudności w fazie „po start-up’owej” można już uniknąć.

Pośród przedsiębiorców, tak jak pośród prawników, znacznie częściej występują określone typy osobowości (co empirycznie i intuicyjnie w naszej branży wiemy, a potwierdzają to badania naukowe, które są prowadzone w świecie anglosaskim).Oprócz określonych typów osobowości, temperamentów, kwestie skłonności do podejmowania ryzyka też są do zmierzenia. Kolejną cechą odróżniającą przedsiębiorców od innych ludzi jest optymizm i wiara w to, co robią. I to jest prawdziwe – wiele osób w korporacjach nie wierzy w to co robią.

Pozdrawiam

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 4 października, 2013 o 4:54 pm

Tomasz, dziękuję za tak obszerny komentarz! 🙂

Serdecznie Cię pozdrawiam!
Rafał

Odpowiedz

Agnieszka Swaczyna 6 października, 2013 o 4:29 pm

Mam w rodzinie prawnika prowadzącego przez lata kancelarię. I co? I nic. To były inne czasy. Inaczej wykonywało się zawód, inaczej prowadziło kancelarię. Ja, podobnie chyba jak większość z nas, uczyłam się i ucze się sama, jak to robić. To lata prób i błędów :-). Nie ma co ukrywać, kontakty z innymi prawnikami wykonującymi zawód i nie tylko (np. z Tobą Rafale), wymiana doświadczeń, to dla mnie jedyny „uniwersytet”.

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 6 października, 2013 o 8:05 pm

Dziękuję Agnieszko! 🙂

Z tej perspektywy patrząc: są inne czasy – faktycznie to, co wystarczyło w biznesie kancelarii kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu, dziś bywa bez znaczenia (chociaż wciąż liczy się umiejętność nawiązywania relacji i ich podtrzymywania). Czy zatem będziemy mogli przekazać nasze doświadczenie naszym dzieciom?

Ja się właśnie nad tym zastanawiam…. Bo kiedy one będą dorosłe, to znowu wszystko będzie inne. 🙂

Dziękuję Agnieszko i pozdrawiam Cię serdecznie!
Rafał

Odpowiedz

Agnieszka Swaczyna 7 października, 2013 o 2:51 pm

Nasze dzieci najpierw musiałyby chcieć nas słuchać ;-). Ale masz rację, przy tym tempie zmian technologicznych (i nie tylko) nasze doświadczenia będą mało przydatne.

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Poprzedni wpis:

Następny wpis: