Branżę mediacji czeka chyba taka sama sytuacja, jak branżę prawniczą.

przez Rafał Chmielewski dnia 24 marca, 2014

Dziś byłem na szkoleniu dotyczącym mediacji, jako sposobu na pozasądowe rozwiązywanie sporów. Spotkanie zorganizował i prowadził Łukasz Łaniecki – także autor bloga Prawnik w Mediacji.

Przy suto zastawionym stole Łukasz rozwiewał mity mediacji i poszerzał horyzonty zebranych. Potem była interesująca dyskusja.

Prawdę mówiąc niewiele wiem na ten temat. Dlatego każde spotkanie, które wiąże się tematyką mediacji, jest dla mnie źródłem cennej wiedzy.

W mojej opinii niedobrze jest, że nasze państwo nie promuje tego sposobu rozwiązywania sporów. Łukasz mówił, że w USA tylko 2% konfliktów kończy się na sali sądowej, a reszta w postępowaniu mediacyjnym. Gdyby podobnie było u nas, straszne opóźnienia w sądach mogłyby odejść w zapomnienie.

Szkoda też, że nasze społeczeństwo nie wie nic na temat mediacji, czym jest, jak może pomóc, jakie ma zalety. Z reguły – po podkreślał Łukasz – ludzie w konflikcie myślą: sąd. Chcą walczyć. Dowodzić swojej racji. Czasem oczywiście taka droga jest niezbędna, ale na pewno nie zawsze.

Ja widzę tutaj jeden problem: skoro ani państwo, ani organy samorządu skupiającego mediatorów, nie są za bardzo zainteresowani w promocji tego rodzaju postępowania, a liczba mediatorów rośnie, to szybko branża ta dojdzie do ściany: będzie zbyt dużo mediatorów, a zbyt małe zainteresowanie ze strony pt. klientów. To spowoduje wojnę cenową, obniżenie standardów i jakości świadczonych usług.

Oczywiście do tego dojść nie musi, ale sam znam osobiście przykład mediatora, który z tego zawodu już odszedł z braku klientów. Tutaj też jest wolny rynek, więc wszelkie jego bezwzględne reguły obowiązują jak wszędzie indziej. A obniżanie stawek jest nieuchronne, jeśli podaż przewyższa popyt.

Co więc można zrobić?

Przede wszystkim Naczelna Rada Mediatorów powinna w mojej opinii zdecydować się na kampanię marketingową. Zarówno w skali całego kraju (np. TV), jak i lokalnie. Jeśli chodzi o promocję w TV, to moim zdaniem powinny być to reklamy w stylu reklam firmy KRUK, opowiadające historie, odwołujące się do emocji związanych z poczuciem bezpieczeństwa. Natomiast lokalnie, NRM powinna motywować samych swoich „podopiecznych” do szerzenia wiedzy na ten temat. Szczególnie dziś jest to łatwo zrobić, wykorzystując od tego celu media społecznościowe, w tym oczywiście blogi.

***

I dwie fotki na koniec.

Ja z Łukaszem:

IMG_0419

Oraz … kiedy mam na myśli „suto zastawiony stół”, to mam na myśli suto zastawiony stół 🙂 :

IMG_0418

Obiecałem Łukaszowi, że następnym razem przyjdę głodny 🙂

{ 32 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

Łukasz Łaniecki 24 marca, 2014 o 6:06 pm

Rafał, bardzo się cieszę z Twojej obecności na szkoleniu. Wyszła nam ciekawa dyskusja na styku mediacji, obsługi klienta i marketingu usług profesjonalnych. Następnym razem koniecznie przyjdź głodny 🙂 Mea culpa – mogłem bardziej podkreślić całkowicie odmienną (śniadaniową) formułę szkolenia, która jest wytłumaczeniem dla wczesnej pory dnia. Pozdrawiam Łukasz

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 24 marca, 2014 o 6:25 pm

🙂 Dziękuję za zaproszenie Łukaszu raz jeszcze!

Do zobaczenia!

Odpowiedz

Agnieszka Swaczyna 24 marca, 2014 o 7:58 pm

Widzę dużo różnic między środowiskiem prawników, a mediatorów. To ostatnie niestety jest niezmiernie rozczłonkowane i prawie w ogóle nie promowane. Mimo kilku lat obecności mediacji w Polsce ciągle jest to temat mało znany przeciętnemu Kowalskiemu. Od dawna przymierzam się do wpisu o mediacji (ma to być wideo, więc ociągam się niemiłosiernie :-)), bo uważam, że to świetna metoda (a wiem, o czym mówię, bo sama jestem mediatorem) zwłaszcza w sprawach rodzinnych.

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 24 marca, 2014 o 9:10 pm

Dziękuję Agnieszko!

Sądzę, że nie tylko „jest to temat mało znany przeciętnemu Kowalskiemu”, ale że nawet w ogóle nie znany.

Obserwuję coraz większe zainteresowanie mediacjami, ale dotyczy to tylko mediatorów, czy też kandydatów na mediatorów. Kilka osób mnie pytało już, czy jest sens prowadzenie bloga mediacyjnego i jak to robić. Natomiast nie widzę żadnego zainteresowania ze strony pot. klientów. I tutaj jest pies pogrzebany 🙂

Na pewno wcześniej czy później tematyka mediacji wpłynie do świadomości Polek i Polaków. Ale dobrze by było to wcześniej, niż później 🙂

Serdecznie pozdrawiam Królewski Kraków 🙂

Odpowiedz

Łukasz Łaniecki 25 marca, 2014 o 5:42 am

Jest tak jak napisałeś Rafale. Interesują się ci, którzy chcieliby zostać mediatorami (także prawnicy, jako dodatkowa kompetencja – część liczy, że może to być jakaś recepta na to co stało się z rynkiem usług prawnych). Pozostali prawnicy (zdecydowana większość) niezbyt się interesują albo wcale się nie interesują. A to do nich przychodzą ludzie z problemami, z którymi sami sobie nie poradzili.
Czy ich klienci powinni się także zacząć interesować, żeby było większe zainteresowanie? Z pewnością nie zaszkodzi, ale moim zdaniem większą rolę ma do spełnienia świadomy prawnik, który będzie w stanie w odpowiedni sposób rozmawiać z klientem na temat polubownych metod rozwiązywania sporów i sędziowie, którzy (zamiast przekonywać do tych ugód na sali sądowej, jak to robili przez lata wykorzystując jedynie swój autorytet jako narzędzie perswazji) również mogliby zrobić bardzo dobrą robotę odpowiednio informując strony i pełnomocników.

Odpowiedz

Agnieszka Swaczyna 26 marca, 2014 o 9:31 pm

Zgadzam się w 100%. Ostatnio udało mi się namówić klientkę do mediacji (po 3 latach !!!). Po długich mediacjach udało się zawrzeć ugodę warunkową – sędzia zachwycona. Nie mogła uwierzyć, że strony się porozumiały :-). Zażądam „orderu z buraka” dla siebie i pani mediator.
Szczerze mówiąc poszłam na szkolenie z mediacji nie po to, żeby prowadzić mediacje, ale głównie po to, żeby móc rzetelnie poinformować klientów co to jest i jakie są plusy. Oczywiście techniki, jakich się nauczyłam są przydatne w mojej pracy adwokata. Nie ukrywam, że mediacje też prowadzę z przyjemnością, ale to głęboki margines mojej działalności zawodowej.

Odpowiedz

Łukasz Łaniecki 26 marca, 2014 o 9:50 pm

Lubię to! 🙂

Bożena Żuber/Nasze,moje,twoje 25 marca, 2014 o 12:49 am

Jaka mediacja? Do tego tanga trzeba dwojga. Ludzie zwykle są już na takim pułapie wzajemnej niechęci i zapiekłości, że nie ma mowy na to pierwsze ustępstwo, najważniejsze tj. na rozmowę . A w dodatku mają jeszcze za nią płacić. O ile już, to ugodę zawiera się w sądzie- to do ludzi przemawia.Sąd to zakorzeniona w świadomości instytucja do rozstrzygania sporów, natomiast mediacja to tak , jak jakieś Halloween u nas.

Nie sądzę, aby to była kwestia reklamy.
Pozdrowienia 🙂

Odpowiedz

Łukasz Łaniecki 25 marca, 2014 o 5:47 am

Dzień dobry. Cieszę się, że pojawił się Pani komentarz – wg mnie dużo w nim prawdy na temat tego jak postrzegany jest konflikt i mediacja (także przez wielu prawników – myślę, że spokojnie mogę napisać, że większość ). Łączę pozdrowienia 🙂

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 25 marca, 2014 o 8:04 am

Hej Bożeno!

Zapewne jest tak, jak mówisz 🙂

Co do tej reklamy, to mam na myśli jej funkcję edukacyjną. Z resztą reklamy promujące mediację już widzieliśmy w TV. Tyle, że nie wiem, czy spełniły swoją funkcję – raczej nie. Aby taka reklama odniosła skutek musi być w formie story, bo – jak sądzę – tylko w ten sposób ludziska mogą zrozumieć, do czego im mediacja może się przydać.

Serdecznie pozdrawiam piękny Wrocław! 🙂

Odpowiedz

Lech 25 marca, 2014 o 6:00 am

Czyli sytuacja będzie normalna – cena i jakość będą wynikać z warunków rynkowych, a z nie ze sztucznie ograniczanej podaży – katastrofy nie wróżę 😉

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 25 marca, 2014 o 8:10 am

HAHA 🙂 W sumie masz rację Leszku 🙂

Tak sobie myślę, że może jest i tak, że większa skłonność do sądzenia się niż do dogadywania, wynika z naszej narodowej natury. Raczej wolimy sąsiadowi dokopać, niż się z nim dogadać. … To tak pół serio 🙂

Leszku, miłego dnia!

Odpowiedz

Lech 25 marca, 2014 o 9:53 am

Myślę, że prawdziwych sporów jest u nas mniejszość mniejszości. Zazwyczaj jedna strona coś chce, druga „nie, bo nie”, a jak już się spór toczy, to na to, kto popełni błąd i da się uwalić roszczenie na braku dowodów, prekluzji, lepszym prawniku itp. Mediacja może się przydać, jeśli strony rzeczywiście chcą dojść do konsensusu, a tego może jest promil 🙂

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 25 marca, 2014 o 10:24 am

Może i promil, ale jestem przekonany, że mądra edukacja mogłaby poprawić ten stan rzeczy. W każdym razie jam jest za. 🙂

Odpowiedz

Damian Padjas - Padjas Kancelaria Prawna - Procesy Sądowe, Mediacje & Negocjacje 25 marca, 2014 o 11:45 am

W mojej ocenie nie chodzi o różnice organizacyjne, ale o brak adekwatnych regulacji ustawowych oraz pokutuje mała kultura prawna naszego społeczeństwa.
Do tego nie ma zachęty finansowej dla pełnomocników by kończyć sprawy na etapie przedsądowym. Dlatego bardziej opłaca się prowadzić sprawy sądowe albo nadal co niektórzy myślą, że to jest bardziej opłacalne. W USA prawnicy na etapie przedsądowym biorą ustalony procent wynegocjowanego odszkodowania.
Ciągle się też mówi o mediacji, a tak naprawdę potrzeba sposobu „kija i marchewki”. Myślę, że w USA też by się nie rozwinęły negocjacje na etapie przedsądowym, gdyby nie zaporowe stawki w sądach, a więc przysłowiowy „kij”.
Poza tym do wielu sporów wcale nie powinna być stosowana mediacja, ale negocjacje czyli strony zasiadają ze swoimi negocjatorami lub/ i prawnikami do stołu i próbują dojść do porozumienia. To jest bliższe naszej kulturze społecznej. Poza tym praktyka czyni mistrza i wystarczy pouczestniczyć w negocjacjach handlowych, żeby wiedzieć, że często nie negocjuje się w pojedynkę, ale w kilka osób i każdy ma swoje zadanie.
Może się powtórzę, ale dobrze jest to zobrazowane na tym filmie. W USA króluje pragmatyzm oraz elastyczność stosowanych technik/instytucji prawnych (m.in. tzw. „baseball arbitration” – http://definitions.uslegal.com/b/baseball-arbitration/ i „settlement conference” czyli „konferencja ugodowa” http://definitions.uslegal.com/s/settlement-conference/ ).

https://www.youtube.com/watch?v=Hf6u1ZgV4Dw

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 25 marca, 2014 o 12:03 pm

Dziękuję Damianie za wkład w dyskusję 🙂

No, cóż … pewnie jest jak mówisz 🙂

Serdecznie Cię pozdrawiam!

Odpowiedz

Bożena Żuber/Nasze,moje,twoje 25 marca, 2014 o 3:00 pm

No to zawodowcy powinni odpowiedzieć na pytanie,czym się różni mediacja od negocjacji, bo jeśli jest jakaś różnica, to jaka.
Poza tym jest chyba coś w myśleniu: jeśli on chce mediacji (negocjacji?), to znaczy nie czuje się mocny w sporze, ergo ja nie idę na żadne ustępstwa i chcę wszystko do spodu.
Pomijam błąd w założeniu.

Zgadzam się w 100% z wypowiedzią Lecha.

Odpowiedz

Łukasz Łaniecki 25 marca, 2014 o 7:20 pm

Ten fragment: „Poza tym jest chyba coś w myśleniu: jeśli on chce mediacji (negocjacji?), to znaczy nie czuje się mocny w sporze, ergo ja nie idę na żadne ustępstwa i chcę wszystko do spodu.” to nic innego jak Klasyka myślenia w sporze! To jest błędne koło, które wynika z niezrozumienia tego czym jest mediacja. Pozdrawiam 🙂

Odpowiedz

Maciej Bednarek: Jak napisać dobrą umowę 25 marca, 2014 o 7:00 pm

Wciąż wydaje mi się, że większość osób nie rozumie idei mediacji oraz tego, na czym ona polega. Kampania promocyjna zorganizowana swego czasu w mediach była tragiczna… Spotykam się wciąż z komentarzami laików, którzy na jej podstawie wysnuli tezę, że mediator w swoisty sposób zastępuje sąd „rozstrzygając” spory…

Nie wiem, dlaczego tak trudno przychodzi z promocją tej instytucji, skoro ma dwie podstawowe cechy: jest tania i szybka. Myślę sobie o niewiedzy oraz, niestety, o traktowaniu jej po macoszemu przez część prawników. Mediacja wymaga promocji, niesie dla ludzi same korzyści.

Oczywiście nie każdy spór da się w ten sposób rozwiązać, niekiedy stopień emocji po obu stronach jest bardzo wysoki. Z moich doświadczeń i przeprowadzonych mediacji wynika jednak, że gdy stronom przedstawi się korzyści z udziału w sesji mediacyjnej, to jest szansa na porozumienie.

Najlepszym uczuciem towarzyszącym mediacji, choć jest to proces stresujący, bo związany z nie małą przecież odpowiedzialnością, jest poczucie satysfakcji z zawarcia ugody. Jest to możliwe. Już nie raz miałem do czynienia z sytuacją, gdzie po „skutecznej” mediacji każda ze stron mrugała do mnie okazując satysfakcję z osiągniętego rezultatu, mając poczucie odniesienia sukcesu. Genialne jest to, że sukces mogą odczuwać obie strony jednocześnie.

Odpowiedz

Łukasz Łaniecki 25 marca, 2014 o 7:15 pm

Rewelacyjny wpis Panie Macieju! Szczególnie ta część wypowiedzi: „Z moich doświadczeń i przeprowadzonych mediacji wynika jednak, że gdy stronom przedstawi się korzyści z udziału w sesji mediacyjnej, to jest szansa na porozumienie.” W zupełności się z tym stwierdzeniem zgadzam. Ale to trzeba umieć zrobić, a to nie jest wcale takie proste, bo najpierw trzeba samemu zrozumieć na czym polega mediacja. Wielu prawników stara się przekonywać innych nie odrobiwszy uprzednio porządnie pracy domowej. Pozdrawiam 🙂

Odpowiedz

Lech 25 marca, 2014 o 7:42 pm

W teorii mediacja wygląda oczywiście bardzo ładnie. A jak jest w praktyce? Przypomina mi się komentarz jednego sędziego, który stwierdził był, że w normalnej sytuacji w ogóle nie powinno dochodzić do sporu na wokandzie – bo wówczas prawnik strony „przegrywającej” („nie mającej racji”) powinien wziąć swojego klienta „na stronę” i powiedzieć – „nie ma pan racji, nie ma sensu toczyć sporu” i wycofać/uznać powództwo. W teorii zatem prowadzenie jakichkolwiek sporów na rozprawach jest pozbawione sensu 🙂 Praktyka jest taka, jak każdy widzi, a wynika to po części ze skomplikowania prawa (nie sposób przewidzieć kto ma rację), jak i z samej procedury (wygrywa nie zawsze ten mający rację obiektywną).

Odpowiedz

Maciej Bednarek: Jak napisać dobrą umowę 25 marca, 2014 o 9:12 pm

Rozumiem Pana sceptycyzm.
Mam jednak nadzieję, że jeśli bliżej pozna Pan w praktyce mediacje, to zmieni Pan zdanie 🙂
Pozdrawiam serdecznie!

Odpowiedz

Bożena Żuber/Nasze,moje,twoje 25 marca, 2014 o 9:48 pm

Właśnie oglądam KSW na Polsacie!
Super!
Czy oni chcieliby mediacji?:)

Odpowiedz

Łukasz Łaniecki 25 marca, 2014 o 9:54 pm

Mówienie klientowi który jest w prawdziwym sporze (nie tam jakaś prosta sprawa o zapłatę, gdzie wiadomo co jest grane): „nie ma pan racji, nie ma sensu toczyć sporu” to wg mnie zajęcie, którego szanse powodzenia są równe mniej więcej poleceniu w kosmos rakietą do tenisa.

Odpowiedz

Agnieszka Swaczyna 26 marca, 2014 o 9:36 pm

Dokładnie tak. Nie mniej ważne jest zdefiniowanie co znaczy dla naszego klienta „wygrana” i właściwie od tego warto zacząć. Dla mnie wygrana w rozwodzie (większość moich spraw) to nie osiągnięcie założonego na wstępie celu, ale wygranie spokojego życia klienta już po sprawie. Doraźny sukces może okazać się życiową porażką (to skrót mojej filozofii, postaram się kiedyś rozwinąć myśl na blogu :-)).
Oczywiście decyduje punkt widzenia mojego klienta.

Odpowiedz

Łukasz Łaniecki 26 marca, 2014 o 9:42 pm

Zrozumienie tego jest Kluczowe!

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 26 marca, 2014 o 9:44 pm

„Doraźny sukces może okazać się życiową porażką” – strasznie mi się to spodobało 🙂

Odpowiedz

Podraska Bernadeta 26 marca, 2014 o 3:58 pm

Dzieląc się doświadczeniem z działań Ośrodka Mediacji muszę przyznać, i rośnie świadomość sędziów i liczba spraw kierowanych do mediacji./ choć nadal daleko do doskonałości/ Niestety w mniejszości przypadków obie strony wyrażają zgodę na mediację, Podobnie w sprawach poza sądowych jeżeli wpływa wniosek o mediację, często druga strona nie chce słyszeć o mediacji. Wniosek taki , iż główny problem leży w naszej mentalności, niskiej wiedzy na temat mediacji ale jako urodzona optymistka wierzę , że to się zmieni ale wiele jeszcze wody upłynie . Widzę pierwszą jaskółkę w tym, iż Ministerstwo Sprawiedliwości przy pomocy środków unijnych rozpoczyna tworzyć siedem Centrów Arbitrażu i Mediacji w Polsce, których jednym z zadań będzie promowanie mediacji poprzez działania marketingowe ale i szkolenia przedsiębiorców, , informacyjne portale internetowe i itd. Odnośnie moich kolegów i koleżanek radców prawnych – część z nich rzeczywiście powoli dojrzewa do nowej roli prawnika ale niestety duża cześć pełnomocników stron po prostu „przeszkadza” stronom się dogadać / dlaczego? – nie komentuję/. Tak więc myślę, Panie Łukaszu ,iż „praca u podstaw” w krzewieniu mediacji powinna objąć też wszystkie zawody prawnicze i cieszę się, że tą pracę Pan już rozpoczął.

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 26 marca, 2014 o 9:31 pm

Szanowni Państwo, uprzejmie dziękuję Wam za dyskusję! 🙂

Rafał

Odpowiedz

Agnieszka Swaczyna 26 marca, 2014 o 9:37 pm

Dzisiaj też udało mi się doprowadzić do skierowania stron na mediację. Reszta w rękach stron i mediatora :-).

Odpowiedz

Łukasz Łaniecki 26 marca, 2014 o 9:44 pm

Gratulacje! 🙂

Odpowiedz

Zygmunt - prawnik 18 stycznia, 2017 o 6:36 pm

Trochę późno, ale lepsze to niż wcale. Nie wiem, czy jeszcze wolno włączać się do dyskusji po takim czasie. Czy ktoś z Was dostrzegł jakieś sygnały, bądź usłyszał z ust innych osób informacje na temat wpływu nowych regulacji prawnych na upowszechnianie idei mediacji? Czy na przestrzeni lat 2015/2016 (a wiec już po Waszych wypowiedziach) coś się zmieniło? Może posiadacie jakieś info na temat wzrostu/spadku liczby mediacji ze skierowania sądów?
Przygodę z mediacją dopiero zaczynam. Z założenia ma być ona dodatkowym uzupełnieniem mojej praktyki adwokackiej. Pozdrawiam

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Poprzedni wpis:

Następny wpis: