Oto jest klucz do skutecznego bloga prawniczego

Bardzo lubię opowiadać o e-marketingu prawniczym 🙂 W zasadzie to jest najprzyjemniejsza część moich web.lex’owych obowiązków! 🙂

Dlatego będzie mi naprawdę bardzo miło, jeśli wpadniesz na spotkanie, które będę chciał niebawem zorganizować. Najpewniej właśnie w Krakowie 🙂 Przy Rynku Starego Miasta – w uroczym, spokojnym miejscu.

Następnym razem odezwę się do Ciebie z czymś znowu dość rewolucyjnym, co na pewno zmieni obraz e-marketingu prawniczego w Twoich oczach! Aby dowiedzieć się o tym czymś „dość rewolucyjnym”, musisz zapisać się na chwilę na mój Biuletyn – potem ew. się wypiszesz. Zapiszesz się tutaj >>

Zatem do miłego zobaczenia!

PS.: A jeśli Ty masz do mnie jakieś pytania – śmiało pisz poniżej!

{ 11 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

Zuzanna 6 listopada, 2014 o 10:23 pm

Panie Rafale, to bardzo ciekawe co Pan mówi, ale nie za bardzo rozumiem tę ideę z tłem…

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 6 listopada, 2014 o 10:37 pm

Pani Zuzanno, ale jest Pani szybka ! 🙂

Tło, czy kontekst, czy background – to jest to samo. Przynajmniej w tym znaczeniu.

Chodzi o to Pani Zuzanno, że wszystko co postrzegamy zmysłami, widzimy w jakimś kontekście. To „wszystko” rozumiemy i odbieramy w określony sposób – taki, jaki właśnie narzuca nam kontekst.

Nasi klienci także widzą nas i oceniają przez pryzmat jakiegoś kontekstu. Jakiego? W każdym przypadku będzie to inaczej wyglądało.

Chodzi mi o to, że pewien konkretny kontekst dla siebie, naszych kancelarii, naszych usług, możemy sami kreować. W ten sposób możemy podnosić poziom zaufania do siebie. I właśnie doskonale do tego celu nadaje się blog prawniczy! Nie ma na dzień dzisiejszy lepszego narzędzia, które mogłoby to zrobić, jak blog w kancelarii prawnej. Tylko że – jak powiedziałem w nagraniu – nie każdy blog będzie taki kontekst budował. Trzeba wiedzieć, jak to robić. Dlatego o tym opowiem podczas szkolenia w Krakowie 🙂

Dziękuję raz jeszcze Pani Zuzanno! I pozdrawiam!
Rafał

PS.: Mam nadzieję, że się w końcu zobaczymy 🙂

Odpowiedz

Marcin Kozłowski 7 listopada, 2014 o 7:04 am

Jak zwykle ciekawa i użyteczna wypowiedź 🙂
Czekam z niecierpliwością na szczegóły związane ze szkoleniem.

Pozdrawiam.

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 7 listopada, 2014 o 8:08 am

Dziękuję Marcinie!

Następnym razem opowiem nieco o zaufaniu i o tym, jak je wzmacniać.

Miłego dnia! 🙂

Odpowiedz

Joanna Marska | Umowazdeweloperem.pl 7 listopada, 2014 o 8:16 am

Wybacz Rafale, ale przy całej mojej sympatii do Ciebie, muszę to napisać.

Przedstawiona przez Ciebie historia jest niemoralna, i w dodatku opisujesz ją jako dobry przykład na prowadzenie marketingu przez prawników – od których wymaga się uczciwego i etycznego zachowania w większym stopniu, niż u innych zawodów. I gdzie zaufanie klientów jest wszystkim.

Z Twojej historii wynika, że opchnąłeś starego grata jakiemuś naiwnemu człowiekowi bo udało Ci się mu wmówić, że jest to zabytkowy mebel (jeśli meble z czasów II św. podpadają już pod kategorię „zabytkowy”). Możliwe, że kupujący był szczęśliwy, ze coś takiego udało mu się kupić, i w dodatku że mebel miał taką ciekawą historię. I teraz wyobraź sobie, że kiedyś tego kupującego ktoś wreszcie uświadomił, że ten fotel to stary grat wart najwyżej 50zł, i – jak rozumiem – z II wś. nie miał nic wspólnego. Jeśli faktycznie uważał swój fotel za coś wyjątkowego, to nagle się dowiedział, że po prostu dał się oszukać.

To tak jakbym ja napisała na blogu zmyśloną historyjkę, że odradziłam klientowi podpisanie umowy z jakimś deweloperem, a potem ten deweloper upadł, i klient dziękował mi ze łzami w oczach.

Bardzo, bardzo zły przykład 🙁

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 7 listopada, 2014 o 8:42 am

Dzień dobry Asiu!

Właśnie dlatego powiedziałem, że dziś bym tak nie zrobił. TO nie było uczciwe – przyznaję i mówię o tym ze wstydem. Zrobiłem to jakieś 9 lat temu, kiedy jeszcze siedziałem z biurkiem w korporacji i nie miałem pojęcia, jak potem wszystko będzie wyglądało, nie miałem pojęcia, jakiego narzędzia używam. Po prostu.

W nagraniu wspomniałem też o sprzedaży auta. Ten samochód sprzedałem za pomocą prawdziwej historii – opowiem o niej na pewno podczas szkolenia, a Ty ją na pewno znasz, bo ona jest w naszym Biuletynie web.lex’owym. Efekt w tym przypadku był dużo – wielokrotnie lepszy, a historia była w 100% prawdziwa.

Asiu, chodzi mi jedynie o pokazanie mechanizmu działania historii. Jak one wpływają na postrzeganie rzeczywistości. W jaki sposób historie oddziałują w blogu. Jak wpływają na emocje odbiorcy bloga i jego decyzje. Jak zmieniają nasze otoczenie, naszych klientów. Jak wpływają na pracowników kancelarii. Jak zmieniają wizerunek całej branży i każdej kancelarii z osobna.

To jest bardzo, bardzo ważna sprawa. Na co dzień otaczają nas historie i nawet nie zdajemy sobie sprawy, że one są. A one nas kształtują. Od dziecka do samego końca. Każdego dnia. Warto to zrozumieć i warto wykorzystać dla szerzenia kultury prawnej i innych dobrych rzeczy.

Dziękuję Ci Asiu za ten komentarz! 🙂

Odpowiedz

Lech 10 listopada, 2014 o 8:26 am

Rafał, a czy takie zmyślone historie (Hans w fotelu) nie wyczerpują znamion 286kk? 😉

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 10 listopada, 2014 o 9:16 am

Można się czepiać – jak o tym powiedziałem 🙂

Proponuję jednak zastanowić się nad tym, jak to wdrożyć w życie. Tym bardziej, że prawdziwe historie działają znacznie lepiej.

Fotel kosztował nabywcę jedynie 250 zł. Natomiast auto, które sprzedałem stosunkowo niedawno za pomocą historii, „poszło” znacznie szybciej i za kwotę bez porównania większą.

Mało tego, obecnie na co dzień korzystam z historii przy promocji, sprzedaży, itp. Każdy z nas korzysta, ale nie wiemy gdzie i jak to robimy. Warto się nad tym pochylić.

Pochylić nad rozwiązaniami.

Pozdrawiam Leszku!

Odpowiedz

Lech 10 listopada, 2014 o 9:19 am

No tak, tylko trzeba pamiętać, aby nie sprzedawać samochodu zespawanego z trzech, jako bezwypadkowego i z „kościelnym” przebiegiem 🙂

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 10 listopada, 2014 o 11:21 am

Wiesz co? Ten samochód sprzedałem po tym, jak moja żona uznała, że zamiast na łyżwach pojedzie do pracy autem. I przydzwoniła w samochód, który przed nią nagle stanął w poprzek drogi, bo było tak ślisko. Więc sprzedaliśmy go jako auto po wypadku.

Za pomocą historii „poszedł” w 12 godzin. I to jeszcze bez zdjęć.

Opowiem o tym na pewno podczas szkolenia 🙂

Odpowiedz

Łukasz Wilczkowski 10 grudnia, 2014 o 7:38 pm

oj oj oj kłamczuszek 😉 pewnie rózga była na Mikołaja… Pomijając względy etyczne, moralne i inne takie w pełni się przychylam do Twojego zdania… Każdy z nas słucha opowieści i każdy z nas opowiada… tak jak każdy z nas jest sprzedawcą… jeżeli opowieść ułatwia sprzedaż to czemu z niej nie skorzystać…

Popatrzmy na „dobre” reklamy telewizyjne np. serce i rozum TPSA tam mamy jakąś opowieść, owszem później na końcu jest konkretna oferta i to psuje odbiór, ale z początku dajemy się uwieść jakiejś „mini opowieści” gdzie bohaterami są serce i rozum i gdyby nie wezwanie do akcji na końcu spotu to moglibyśmy w ogóle nie mówić o reklamie…

Moimi ulubionymi w ostatnim czasie reklamami są filmiki na yotube GoPro HERO np. mój ulubiony https://www.youtube.com/watch?v=A3PDXmYoF5U/ i doskonale wiem, że to reklama, choć na całym filmie nie pada ani jedno słowo… pojawia się wyłącznie logotyp i produkt i nic więcej, ale QRWA OGLĄDASZ TO…. I PO PROSTU CHCESZ TO MIEĆ….. chyba że jesteś typem domatora, a Twój ulubiony sport to POLSAT SPORT i kapcie… ewentualnie szachy.

Proszę sobie też porównać oficjalny filmik sprzedażowy ze strony http://www.gohero.pl/GoPro-HERO-4-Black i odpowiedzieć, co was bardziej kręci….

Życzę więc wszystkim takiego STORYTELLINGU… jak na pierwszym filmie, bo ja już po pierwszym obejrzanym filmiku wiedziałem jedno, że ją będę miał 🙂 

A z historią z fotelem i HANSEM to jak z optymalizacją podatkową – możesz nie musisz, tylko później nie płacz, że konkurencja jeździ M-Benz a ty Fiatem, bo Ci sprzedaż nie idzie…

Odpowiedz

Dodaj komentarz