Czy Facebook jest mi naprawdę potrzebny?
Ostatnio wiele się mówi o Facebooku.
Zaraz o nim opowiem…
Ale najpierw chcę Ci zwrócić uwagę na jeden dramatyczny FAKT: w sieci znajdziesz masę propagatorów, „nauczycieli”, wszelkiej maści „guru”, którzy nauczają e-marketingu. Którzy jedynie poczytali co nieco na ten temat. Którzy są uważani za fachowców, ponieważ mówią o rzeczach „tajemniczych”, szerzej nie znanych. Którzy jednak w życiu nie zarobili złotówki na tym, czego uczą. Niestety…
Bo czy można pobierać naukę jazdy samochodem od osoby, która nie ma prawa jazdy?
Podobnie jest z Facebookiem i całym tym szumem wokół niego. Większość „nauczycieli” e-marketingu powie Ci: załóż profil na Facebooku. Prowadź konwersację na Facebooku. Ważna jest ilość Lajków. Angażuj klientów na Facebooku. Bla, bla, bla…
A ja Ci powiem: to wszystko jest jednym wielkim potężnym KITEM, powtarzanym wielokrotnie przez tych, którzy na szkoleniach z Facebooka, czy e-marketingu generalnie, zarabiają setki i tysiące.
Ale… to i tak nie cała prawda…. Cóż, życie jest bardziej skomplikowane 🙂 Bo czasem ten fejsbuk ma sens. Czasem… Ale wtedy trzeba go połączyć z innymi narzędziami. Wtedy może ON dać to, czego od niego oczekujemy.
Dziś i następnym razem opowiem Ci zatem, co możesz zrobić z Facebookiem, aby Twoja kancelaria na tym zyskała.
******
Zacznę najpierw od udowodnienia Ci, że Facebook to kicha, a potem pokażę rozwiązania.
******
Otóż w sieci możesz znaleźć kilka osób, pasjonatów e-marketingu i biznesu, którzy są zakręceni na tym punkcie. Ta pasja powoduje to, że testują wszystko, co się da. Także naszego tytułowego Facebooka. Testują jego zdolność do budowania marki, do generowania zysków, itd. Potem tę unikalną wiedzę sprzedają za grube tysiące.
O tym nie przeczytasz w jakimś blogu. Za tę wiedzę trzeba po prostu zapłacić.
I ostatnio dostałem maila od jednego z takich ludzi: Adriana Kołodzieja. Adrian pisze tak – posłuchaj:
Dlaczego nie należy podążać za stadem i robić tak jak
mówią wszyscy? Ponieważ stado prawie zawsze się
myli. Poza tym stadem można bardzo łatwo manipulować.W każdym razie dziś jest ogromny bum na social media i
prawie każda agencja mówi o tym, że musisz mieć
konto na facebooku.…wow co za bzdura.
W pewnym naukowym eksperymencie zamknięto ludzi
w pokoju i niby podano im środek odurzający. Połowę
tych ludzi stanowili badani, a połowę aktorzy. Kiedy
aktorzy się śmiali, tłum też się śmiał, gdy płakali i
panikowali, tłum robił dokładnie to samo.…ludzie w stadzie nie mają własnej tożsamości.
Czy facebook ma przełożenie na finanse firmy?
Absolutnie NIE. Czy facebookiem można budować
markę..tak, ale są też skuteczniejsze metody.
Zauważ sobie, że na facebooku sukces odniosły firmy,
które odniosły sukces poza social media. Firmy, które
były znane wcześniej.Dlatego nie potrzebujesz facebooka.
Sam widzisz, jak to wygląda.
Tego samego zdania jest również Piotr Michalak i Piotr Majewski (dwaj inni ludzie, którzy na e-marketingu zjedli zęby). O tym mówią też nieliczni Amerykańscy koledzy (np. tamtejsi prawnicy wcale nie okupują Facebooka, chociaż mogliby to robić już dawno temu, gdyby było to skuteczne).
Ja mogę powiedzieć to samo. Żaden fan mojego bloga podatkowego (PodwojneOpodatkowanie.pl), a jest ich ponad 200, nie kupił ode mnie żadnej usługi podatkowej, żadnego produktu. NIC. A sprzedałem samych tylko ebooków około 1500 sztuk! Wśród nabywców nie ma żadnego „fana”.
A więc, jeśli spodziewasz się, że Facebook sam w sobie pomoże Ci rozwinąć Twoją kancelarię, to nic z tego. Bardzo mi przykro.
Jeśli ktoś Cię przekonuje, że dzięki Facebookowi liczba Twoich klientów wzrośnie, to mu nie wierz. Po prostu.
Facebook nie działa tak, jak chce się nas do tego przekonać.
Ale…
******
Czy można COŚ jednak zrobić? Może jakaś jest jakaś furtka?
TAK!
JEST 🙂
Napiszę o niej w kolejnym odcinku Biuletynu.
Do miłego usłyszenia więc 🙂
Rafał
PS.: Proszę, napisz komentarz poniżej, jeśli masz jakieś pytania, ok?
PPS.: Pisząc o rozwoju za pomocą Facebooka, mam na myśli TYLKO rozwój kancelarii. Nasza branża jest specyficzna. Nasi i Twoi klienci są specyficzni. Nie piszę więc o przedsiębiorstwach generalnie, ale o kancelarii prawnej. Przedsiębiorstwie, które ma swoje specyficzne cechy, rozwiązania, uregulowania, zasady moralne i etyczne.
{ 12 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Dzięki Rafał że funkcjonujesz w sieci. Zaraziłeś mnie swoim optymizmem i „nieprawniczym” rozumieniem działalności prawniczej!!!
Ojejku, Januszu, tyle ciepłych słów 🙂 Bardzo Ci dziękuję! 🙂
Rafał
Muszę ci powiedzieć, że używam Facebook i mam tam konto ale tylko i wyłącznie prywatne, moi znajomi na fejsie to osoby które dzielą ze mną pewną pasję zupełnie pozazawodową. Zatem Facebook się przydaje, ale tylko prywatnie, choć większość ze znajomych – w tym i ja – podajemy jaki jest nasz zawód czy zajęcie. I nie oczekujemy od siebie usług zawodowych.
Przemysław Ostrzyżek
Dzięki Przemku za komentarz!
Tak to właśnie jest … Ale FB ma też jeszcze jakieś możliwości w zakresie e-marketignu kancelarii prawnej, o czym poczytasz w kolejnym odcinku. Natomiast są one dalekie od tego, czego się zazwyczaj naucza o tej platformie. 🙂
Serdecznie Cię pozdrawiam!
Rafał
Dostałem link w Twoim biuletynie, więc podbijam temat mimo, że od jego publikacji minęły dwa lata (swoją drogą – ciekawi mnie czy upływ czasu zmienił jakoś Twoje stanowisko).
Fan page’a swojej kancelarii (jednoosobowa praktyka w mieście wojewódzkim) używam od niedawna. Czy uważam, że jest „magnesem” na klientów? Nie. Czy uważam, że jest mało wartościowy? Też nie.
Traktuję go jako platformę do „ludzkiego” przedstawiania siebie i zawodu radcy prawnego jako takiego. W moim założeniu ma służyć tylko temu. Ostatnio zadzwoniła do mnie klientka w sprawie zadośćuczynienia w związku z wydarzeniem, które było dla niej krępujące. Stwierdziła, że w ogóle miała opory, żeby zasięgnąć porady specjalisty, ale przekonało ją to, że „wydaję się być takim normalnym prawnikiem, jak człowiek”. Tak więc FB według mnie może się sprawdzić się przy budowaniu zaufania… czy może nawet nie tyle zaufania co sympatii klienta i poprawieniu swojej atrakcyjności na rynku.
Dzień dobry Łukaszu! Witaj!
Dziękuję Ci za ten komentarz! 🙂
Cieszę się, że FB się Tobie sprawdził. W zasadzie po tych dwóch latach – jak wspomniałeś – muszę przyznać, że jedna rzecz się chyba zmieniła. Otóż ludzie coraz częściej traktują to medium jako komunikator, podobnie jak telefon, czy pocztę e-mail. Coraz częściej, co nie znaczy, że jest to narzędzie, któremu należy poświęcić swoją uwagę w 100%. Blog prawniczy to podstawa na dzisiaj, a FB jako dodatek – o większym znaczeniu niż wcześniej – ale jednak dodatek.
Mnie natomiast niezwykle ciekawi to, w jaki sposób ta Pani na Ciebie trafiła na FB… ? Chyba że trafiła w inny sposób (np. przez stronę WWW), natomiast profil na FB ocieplił Twoj wizerunek i skłonił do kontaktu.
Inne pytanie, jakie warto zadać Łukaszu, to czy to było dla Ciebie zlecenie, czy tylko sam kontakt. W artykule powyżej mam na myśli to, że ludzie z FB nie stają się klientami, czyli de facto nie ma zlecenia. Taki kiedyś był trend – być może to się będzie zmieniać???
Rafał 🙂
Dobry wieczór,
Kilka świetnych spostrzeżeń! Od jakiegoś czasu śledzę znane mi kancelarie prawne na fb właśnie i zauważyłem, że ich obecność ma sens. Może nie przynosi wielkich mas klientów, ale z pewnością jest sporą cegiełką w budowaniu własnej marki. Sam poleciłem kilku znajomym by zaglądali na profile zaprzyjaźnionych prawników. Po pewnym czasie gdy potrzebowali wsparcia udało się właśnie do nich. Sądzę, że warto pokazać się na fb od ,, ludzkiej strony ”. Mnie urzekły zdjęcia pracowników kancelarii, którzy wybrali się na wspólną wyprawę rowerową w koszulkach z jej logo. Radosław Bąbrych
Bardzo dziękuję Panie Radosławie! 🙂
Dobrego weekendu Panu życzę!
Rafał 🙂
Witaj. Z uwagą zacząłem śledzić Twoją stronę. W szczególności zainteresował mnie Twój post o mało skutecznym działaniu reklamy na ” fejsbuku” Wpis powiedziałbym na obecne czasy ” szokujący”. Osobiście jestem podobnego zdania co Ty. Niemal codziennie dostaję spam w którym ktoś proponuje że będzie prowadził profil kancelarii na FB. Obiecują rzesze nowych klientów a za kilka wpisów w miesiącu inkasują tysiąc złotych albo i więcej.
Moje doświadczenie z profilem na FB trwa krócej niż dwa lata. Przez okres w którym mam profil z FB nie pozyskałem ANI JEDNEGO normalnego klienta. Owszem odzew jest, jednak najczęściej są to osoby które chcą uzyskać informację nie płacąc ani złótówki
Prowadzę niewielką kancelarie w Gliwicach i z uwagą czekam na Twój następny wpis.
Pozdrawiam
Dzień dobry Wojtku!
Serdecznie dziękuję za Twój komentarz! 🙂
Potwierdzam Twoją opinię, że z facebooka ludzie z reguły nie chcą płacić. A samego facebooka traktują ja platformę do darmowych porad …
To niestety wynika z kultury korzystania w Polsce z usług kancelarii prawnych. A skąd to się wzięło? Na pewno można by o tym długo dyskutować…
Dziękuję Ci za lekturę! 🙂
Rafał 🙂
Witaj.
Problem zdaję się być głębszy niż można by przypuszczać. W Polsce nie ma wykształconej kultury korzystania z usług kancelarii. Ludzie korzystają z usług prawników dopiero gdy sytuacja wymknęła się z pod kontroli. Co do FB to problem polega na tym, że ludzie są tam praktycznie anonimowi( miliony kont jest fikcyjnych) przez co czuja się poniekąd bezkarni i są niezwykle roszczeniowi.o Jeżeli zaczyna się rozmowa o wynagrodzeniu to nagle rozmowa się urywa.
Mam jednak nadzieję,że z Twoją pomocą Rafale stanę się orłem jeśli chodzi o marketing prawniczy z góry dziękuję za bazę wiedzzy którą daje blog i życzę wszystkiego dobrego
Wojtku, Bardzo Ci dziękuję 🙂
Życzę Ci, żebyś owym orłem się naprawdę stał 🙂
Rafał 🙂