Dochody Pasywne moich blogów podatkowych
Tym razem uchylam nieco rąbka tajemnicy, czyli opowiem Tobie jakie źródła pasywnych dochodów znajdują się w moich blogach, a także w części dowiesz się, ile na nich zarabiam i jak 🙂
W całym zamieszaniu zapomniałem dodać:
1. że jest jeszcze jedno źródło dochodów pasywnych w blogu (artykuł płatny za smsa), o czym nie wspomniałem w wideo,
2. że są jeszcze inne formy dochodów pasywnych, których nie wdrażałem, a które można równie dobrze zaimplementować (np. bazy wiedzy, abonamenty, itp.), o czym będę Tobie szerzej mówił podczas szkolenia.
Poznasz również ciemną stronę mojego życiorysu … uha, ha…
Pamiętaj też, aby koniecznie zostawić mi w komentarzu pytanie, wątpliwość, itp. związaną z kreowaniem źródeł dochodów pasywnych w kancelarii. Zawsze odpowiadam z dużą przyjemnością 🙂
Zapraszam:
k
k
k
Dopisek: Oczywiście nie proponuję Tobie korzystania z partnerstwa ePorad24 🙂 To tylko przykład źródła dochodów pasywnych, który w Twoim przypadku się nie sprawdzi. Ale to z drugiej strony może być prosty mechanizm kierowania i naliczania wynagrodzenia od polecenia Twoich usług przez Twojego kolegę, który akurat się w tym zakresie nie specjalizuje 🙂
Pobierz więcej informacji na temat możliwości generowania dochodów pasywnych w Twojej kancelarii stąd:
Swoje pytanie zostaw mi poniżej…
{ 27 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Czytając maila i wprowadzenie do nagrania czułam, jak rośnie tzw. suspens – rewelacyjna metoda na przyciągnięcie odwiedzających, aż chce się czytać i oglądać 🙂
Suspens – nie znałem tego słowa 🙂 Dziękuję Kalino! Cieszę się, że zaglądasz na mój blog!
Rafał
Ja właśnie zrobiłem wieczorną serię ćwiczeń oglądając Twoje streamcasty, muszę przyznać że wyciskanie hantli + Twój hipnotyczny głos da mi prawdopodobnie pół nocy myślenia na temat zmian u mnie na blogu 🙂
Rafale, dzięki za kolejny wartościowy kawałek wiedzy!
Ale mam wątpliwość, gdybyś mógł rozwiać… Mówisz stale o blogach. A ja nie mam bloga, ale stronę www. Jak wyglądają dochody pasywne w tym przypadku?
Dzięki Tomku za pytanie!
Na stronie www również można różne rzeczy robić. Tyle, że na blogu lepiej, bo masz większy ruch, a poza tym blog jest zazwyczaj wyspecjalizowany, a więc lepiej trafia w potrzeby klientów.
Rafał
Witam Cię Rafale. Z przyjemnością obejrzałem kolejny odcinek Twojego biuletynu o marketingu usług prawniczych. Czy mógłbyś mi wytłumaczyć jaka jest relacja pomiędzy oferowanym przez Ciebie płatnym e-bookiem a bezpłatnymi artykułami zamieszczonymi na stronie o podwójnym opodatkowaniu, czy ich treść jest tożsama, czy też w e-booku podajesz inne, bardziej szczegółowe informacje o rozliczaniu podatków z dochodów zagranicznych?
Pozdrawiam
Witaj Mariuszu!
Dziękuję Ci za miłe słowo!
Ebook płatny jest oczywiście bardziej wartościowy, a więc zawiera sedno problemu. To, co jest free, ma tylko na celu przedstawienie problemu, uzmysłowienie pot. klientowi, że ten problem ma i udowodnienie, że mogę mu pomóc w wersji płatnej. To z grubsza.
Ale… znam przypadki z USA, gdzie z darmowych artykułów bloga robiono potem płatne ebooki sprzedawane wprost z tego samego bloga. I nabywcy mieli tego świadomość. Korzyść dla nich taka była, że nie musieli tego sami szukać, ale mieli podane na tacy 🙂
Dziękuję raz jeszcze!
Rafał
„mieli podane na tacy” – Jak już będziesz miał parę tysięcy wpisów, to też będziesz sprzedawał ebooki z tym co najważniejsze, choć dostępne za darmo (ale komu by się chciało szukać, i nie każdy wie, co jest ważne) 🙂
Rafale, z powyższego wykładu pozwolę sobie wykorzystać dwie rzeczy. Po pierwsze: w celu pozycjonowania stworzę bilźniaczy blog na wordpressie, zawierający zajawki wszystkich moich wpisów i „linki kontynuujące” do bloga głównego. Po drugie: podsunąłeś mi jeszcze jeden pomysł, ale na razie nie będę o tym pisał publicznie 😉
Tak, to dobrze działa w zakresie SEO. Kiedyś nawet się podjarałem możliwościami i zrobiłem jeszcze jeden blog (zaplecze) na blogspocie. I…. Google mi wywaliło PodwójneOpodatkowanie z wyników wyszukiwania. Po prostu przesadziłem 🙂 Trzeba być ostrożnym 🙂
RCH+
Rafał odnośnie wstępu to muszę Ci powiedzieć, że 3 maja na Placu Zamkowym były naprawdę fajne uroczystości – występowały 4 orkiestry wojskowe 😉
Odnośnie Twojego bloga – od kilku dni gdy na niego wchodzę mam ten komunikat:
„Strona zgłoszona jako dokonująca ataków!”
Liwiuszu – na mój blog TemidaJestKobieta największy ruch nadal generuje stary temidowy blog na blogspocie. Co najśmieszniejsze tamten blog też noruje wzrost wejść 😉
Też mam taką informację po wejściu na podwójne…
Co do Pl. Zamkowego… Mało kto sobie sprawę zdaje z tego, ile tygodni prób jest, aby żołnierze mogli równo przejść… Koszmar.
Ps. Chodziło o podwójneopodatkowanie.pl
Tak, jakieś g…. mi się zainstalowało w blogu. Muszę usunąć.
Rafale, że jesteś muzykiem – to wiedziałam, ale że w orkiestrze wojskowej – to nie 🙂 (no proszę, a na festynie wojskowym żałowałam, że mnie nie przyjmą do orkiestry – nie ten instrument :-)). A poważnie: zgodnie z Twoim planem, robi się coraz ciekawiej. Jeszcze nie wiem co mogłabym wykorzystać, ale cierpliwie czekam (a myśli mi się kłębią pod czaszką).
Uwierz Agnieszko, że niczego nie straciłaś 🙂
A propos tej orkiestry…
Wiesz, co było najgorsze? Dwa tygodnie prób (dzień w dzień) w listopadzie (do Święta Odzyskania Niepodległości) na lotnisku w Modlinie. Śnieg, mróz, wiatr, gówniana kawa i wciąż te same numery do grania … do zarzyg…. A potem prosto z autobusu na zajęcia na UW do 20tej 05.
A raz było tak, że o 10tej zdawałem „cywila” i potem szybciutko, szybciutko na ekspres do Gdańska na egzamin z klarnetu na 17stą 🙂 He, he, he…. Wyniki z owych egzaminów zachowam dla siebie 🙂
No to jak się tak rozpędziłem, to tylko napomknę o historii, jak to zamiast pewnego września pracować, wyrwałem się na tydzień na rejs po Bałtyku. Mój szef o niczym nie wiedział… A podczas tej totalnie nielegalnej wycieczki mało życia nie straciłem we mgle… To już nie było śmieszne.
Jeśli znajdzie się choć jedna osoba, która by chciała posłuchać tej mrożącej krew w żyłach historii , to chętnie ją przytoczę 🙂
O, ja chętnie posłucham :-). Ja sobie akurat zdaję sprawę z tego co znaczą próby. W różnych dziwnych miejscach grałam (np. lotnisko :-), o lodowatych kościołach w zimie nie wspomnę). Stare czasy, jakby z innego życia. Prawdę mówiąc, z czasów równoległej nauki została mi do dzisiaj potrzeba robienia czegoś „obok” głównego nurtu.
Witam!
Mam pytanie: Czy zastanawiałeś się czy tego typu „zarabianie” na blogu jest zgodne z etyką adwokacką?
Remigiusz
Witaj Remigiuszu!
Dziękuję Ci za to pytanie!
Nie, nie zastanawiałem się. Na to pytanie powinni sobie odpowiedzieć sami adwokaci.
Ostatnio ukazał się w Rzepie artykuł o tym, jak to adwokaci korzystają z Google, czego – jak twierdzą niektórzy – zabrania im etyka. Miałem przyjemność dodać swoje 3 grosze do tego tekstu, ale pan redaktor niestety wyciął wg mnie najważniejszy argument z mojej wypowiedzi. Ja bowiem stawiam w tym miejscu inne pytanie:
Czy zgodne z etyką adwokacką jest nieinformowanie społeczeństwa o prawie (w szerokim tego słowa znaczeniu)?
Zobacz, że dzisiejszy e-marketing (Google AdWords to tylko maleńki wycinek) to nic innego, jak informowanie o tym, że prawo jest takie, a takie. Innymi słowy mówiąc, jest to edukacja naszego społeczeństwa. Wyjście do niego zza biurek, fasad i masek. Pokazanie, że adwokat to nie jest marmurowy posąg, ale najwłaściwszy człowiek, do którego można się zwrócić o pomoc.
Bo gdzie dziś ludzie najczęściej szukają pomocy? U adwokata? U radcy prawnego? Nie – w sieci. I ograniczanie dostępu adwokatom do pokazywania swojego doświadczenia i wiedzy w Internecie równa się ograniczeniu możliwości dostępu obywatela do rzetelnej i wiarygodnej informacji. W ten sposób cofa się rozwój kultury prawnej, nad brakiem której ci sami adwokaci rozpaczają.
W ten sposób powoli (czy aby rzeczywiście powoli?) radcowie zajmują miejsce adwokatów spychając ich do narożnika. I to zupełnie nieświadomie. Zresztą nie dotyczy to już tylko radców, o czym mówiłem w jednym z pierwszych odcinków. A przecież zawód adwokata, to korzenie zawodu prawnika. I mam nadzieję, że nie dojdzie sytuacji, kiedy łatwiej będzie uzyskać pomoc prawną od firmy ePorady24, niż u adwokata, bo póki co, tak właśnie jest.
Zatem, czy zarabianie w ten sposób, albo czy generowanie dochodów pasywnych dla kancelarii, jest zgodne z etyką adwokacką? Ja nie mam pojęcia. Ale odpowiedź na to pytanie nie leży tylko w sferze interpretacji przepisów zawodowych, ale ma dużo szersze podłoże.
Poza tym Remigiuszu nie nazywał bym tego „zarabianiem na blogu”. To spłycenie tematu. Przede wszystkim dlatego, że blog dla prawnika jest czymś więcej, niż tylko sklepem internetowym. A przecież nie powiedzielibyśmy „zarabianie na kancelarii”, prawda? 🙂 Poza tym większość moich dochodów pasywnych „nie pochodzi z bloga”. I o tym opowiem następnym razem za kilka dni 🙂
Pozdrawiam Ciebie serdecznie i dziękuję za to ważne pytanie!
Rafał
Witam, Odnośnie zgodności prowadzenia bloga z zasadami etyki – Czy ktoś słyszał o postępowaniu dyscyplinarnym radcy za blogowanie lub tego typu e-merketing? dla mnie to byłby nonsens.
Ja nie słyszałem. Dla mnie to również byłby nonsens. I znając uwielbienie dla marketingu kancelarii pana Bobrowicza, to – chociaż on w blogi „nie wierzy” – nie ma się co obawiać prześladowań 🙂
Ja również sobie nie wyobrażam sankcji za prowadzenie bloga prawniczego przez adwokata lub radcę prawnego. Przecież prowadzenie bloga jest niczym innym jak informowaniem i to bezpłatnym społeczeństwa o wybranych zagadnieniach prawnych. Prowadzenie takiego bloga można by przyrównać do organizowanego co roku przez Adwokaturę dnia bezpłatnych porad prawnych.
witam,
przygotowuję bloga i serię e-bookow prawniczych.
Niestety wydawcy proponują bardzo niskie prowizje od sprzedarzy np http://dobryebook.pl – 25%. Taka prowizja zniechęca, a nie ukrywam, że chciałbym wykorzystać efekt synergii (blog-ebook).
Znacie może wydawców, którzy bardziej doceniają autorów?
pozdrawiam
Witaj Arturze!
Nigdzie nie znajdziesz lepszej oferty, ale nie musisz szukać, bo w mojej opinii propozycja z wydawnictwa Dobry eBook jest dobra. Ja sam tam wydaję jedną książkę teraz, wcześniej trzy, i powiem szczerze, nigdzie indziej nie znajdziesz tak dobrej obsługi. Mało tego, książki tam przygotowywane są ze starannością, jakich czasem już nawet nie spotkasz w wydawnictwach tradycyjnych. Inne popularne wydawnictwo internetowe to Złote Myśli. Jest dużo większe niż DobryeBook, ale niestety w ich wydaniach spotkasz błędy. A przecież nie chciałbyś, aby Twoi pot. czytelnicy widzieli u Ciebie błędy, prawda? Poza tym Złote Myśli nie za bardzo siedzą w tematyce prawniczej.
Ale, najważniejsze jest to, że swoją prowizję 25% (która i tak jest ponad 2 razy większa, niż w przypadku wydawnictwa tradycyjnego), możesz zwiększyć w prosty sposób do 65%, a to już coś, prawda? 🙂
Poza tym możesz wydawać książki poprzez system eKademia.pl albo samodzielnie i wówczas będziesz zarabiał niemal 100% wartości netto (możesz np. zaimplementować w blogu wtyczkę, która będzie automatycznie pobierała opłaty za Twojego eBooka albo za pośrednictwem przelewu, albo sms – jak tak zrobiłem tutaj: https://www.e-marketingprawniczy.pl/2011/10/31/blog-prawniczy-przewodnik-ebook/).
O wszystkich aspektach pisania, wydawania, sprzedaży eBooków i sposobach zarabiania na nich mówię w szkoleniu, które jest częścią bazy wiedzy Automatyczna Kancelaria (http://www.automatycznakancelaria.pl/).
Poza tym Arturze, w mojej opinii nie ma co nastawiać się na zysk na sprzedaży eBooków. Fakt, ja sam kiedyś zarobiłem około 30K w kilka tygodni sprzedając 2 ebooki, ale to było zupełnie co innego. Ebook powinien przede wszystkim zachęcić kupca do tego, aby napisał do Ciebie maila i poprosił Cię o wykonanie usługi. To jest największa wartość takich elektronicznych publikacji. A jak to zrobić wszystko, również znajdziesz w Automatycznej Kancelarii.
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za komentarz!
Rafał
Fajna dyskusja pod wpisem.