Uczestnicząc w różnych rozmowach z klientami, dotyczących strategii e-marketingowej ich firm prawniczych, często słyszę:
„W zasadzie wystarczą nam wizytówki, kiedy się spotykamy z klientem”.
Wynikać by z tego mogło, że e-marketing jest zbędny. Ale czy na pewno?
Przede wszystkim powinniśmy sobie zdać sprawę z tego, że podejmowanie decyzji o skorzystaniu z usług danej firmy, składa się z wielu etapów. Pierwszym z nich (1) jest uświadomienie sobie potrzeby nabycia takiej usługi. Potem (2) następuje proces poszukiwania oferty, następnie (3) rozmowy i negocjacje, i na końcu dopiero (4) zakup (zauważcie, że faza (4) nie koniecznie wynika z (3), gdyż rozmowy z prawnikiem mogą zadecydować o wyborze jego konkurencji). W zasadzie więc przekazanie klientowi wizytówki podczas spotkania ma miejsce dopiero podczas trzeciego etapu, kiedy klient posiadł już świadomość potrzeby i wybrał taką a nie inną firmę do wstępnej konsultacji.
Oczywiście w tym trzecim etapie nie ma już miejsca na e-marketing. A gdzie ono jest?
Otóż jego miejsce jest na etapie drugim, a czasem nawet na pierwszym! Zobaczmy…
Faza (2)
Kiedy klient wie już, że ma określoną potrzebę (ma jakiś problem natury prawnej), zaczyna od poszukiwania informacji albo o odpowiedniej dla niego firmie prawniczej, albo o innej możliwości rozwiązania swojego problemu. Najczęściej w takich sytuacjach korzysta z Internetu, albo prosi swoich znajomych o polecenie znanej im kancelarii.
Jeżeli korzysta z Internetu, to najczęściej poszukuje interesujących go informacji za pomocą Google. Oczywiście z reguły wyszukiwarka pokaże mu wyniki z treścią, natomiast raczej nie znajdzie w wynikach wyszukiwania stron kancelarii prawnych, chyba że te korzystają z systemu płatnych reklam AdWords (jednak takie reklamowanie kancelarii jest nieskuteczne, o czym pisałem w artykule Pozycjonowanie – czy warto reklamować kancelarię w Google). Jeżeli w danym temacie będzie istniał blog prawniczy, to z pewnością klient taki do niego trafi, zapozna się z zakresem wiedzy prawnika-autora, nabierze do niego zaufania (zostanie nawiązana relacja – o czym niżej), i ostatecznie skontaktuje się z nim (przy czym jest wielce prawdopodobne, że nie będzie już szukał innej kancelarii, bo wie już z lektury bloga, że trafił na osobę, do której ma zaufanie, że jest w stanie rozwiązać jego problem prawny).
Natomiast jeżeli potencjalny klient korzysta z pomocy swoich znajomych, to wówczas jest szansa, że ów znajomy, nawet nie mając kontaktu z naszą firmą prawniczą, wie o niej i ma o niej dobrą opinię ze względu na wartościowy blog prawniczy.
Faza (1)
Proces uświadamiania sobie potrzeby może trwać kilka chwil, ale również może się przeciągać w czasie. W każdym przypadku jednak klient może już wiedzieć wcześniej, że w razie wystąpienia takiej albo innej potrzeby, skorzysta z usługi tej, a nie innej firmy. Tutaj właśnie e-marketing prawniczy sprawdza się znakomicie, jako instrument nawiązywania relacji z potencjalnym klientem, który – kiedy już wystąpi u niego określona potrzeba (problem prawny) – nie będzie szukał jego rozwiązania nigdzie indziej, tylko w naszej kancelarii.
Z mojego doświadczenia
Moja lista subskrybentów biuletynu jest narzędziem, którym buduję relację z potencjalnymi klientami (obecnie ponad 2700 osób). Dostarczam im bardzo wartościową merytorycznie wiedzę, ale czasem również dodaję coś od siebie, albo pytam o ich sprawy (np. gdzie lubią jeździć na wakacje). W ten sposób, kiedy przychodzi do rozliczenia dochodów zagranicznych, nawet do głowy im nie przychodzi, że mogą skorzystać z usług innej firmy. Oczywiście są i tacy, którzy sami sobie poradzą z trudnym rozliczeniem, ale nawet mimo tego są oni moimi wiernymi adwokatami i chętnie polecają mój blog prawniczy PodwójneOpodatkowanie.pl.
A zatem gdzie jest miejsce e-marketingu prawniczego? Daleko wcześniej, zanim dojdzie do pierwszego kontaktu z klientem.
Zauważcie, że dzięki e-marketingowi możemy zbudować relację z klientem zanim do nas przyjdzie. Jeżeli budujemy relację dopiero podczas spotkania z nim, to trzeba się nieźle namęczyć, aby sobie nie poszedł do konkurencji z braku właśnie nawiązania relacji. Jednak jeśli tę relację nawiążemy wcześniej, to kontakt z klientem face to face jest już bułką z masłem (może nawet wizytówka jest już nie potrzebna :))
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }
{ 1 trackback }