Po moim ostatnim wpisie na Twitterze odezwał się Igor Bielobradek, prowadzący świetnego bloga o marketingu B2B.
Oto mój tweet oraz pytanie Igora:
To pytanie Igora, prawdę mówiąc, było dla mnie swego rodzaju przełomem. Bowiem zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy: warto sobie zadać pytanie – co to znaczy najlepszy blog prawniczy? Albo inaczej:
Co to znaczy dobry blog prawniczy?
Zatem co dla Ciebie znaczy stwierdzenie: dobry blog prawniczy?
Dobry, to znaczy jaki?
{ 13 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Dobry – przyciągający nie tylko czytelników ale i klientów.
Dziękuję Agnieszko! 🙂
Dobry dla klientów? To chyba taki, w którym prawnik napisze, że wygrywa każdą sprawę (ale to przecież wykracza poza ramy dozwolonej reklamy). Ja śmiem twierdzić, że nie ma jednego dobrego bloga. Inny będzie blog profesjonalny, a inny będzie blog próbujący przytoczyć tajniki prawa szerszej grupie osób.
Dziękuję Prawne.org, kimkolwiek jesteś 🙂
Na wadliwie postawiona tezę, wyrwaną z dalszego kontekstu, padła całkiem logiczna odpowiedź :)Wadliwość tezy wynika z jej wewnętrznej sprzeczności : im coś w przekazie wiedzy merytorycznie głębsze, tym mniej warte, a tym samym im płytsze, tym lepsze. Tyle, że z dalszej treści wpisu już na blogu wiadomo , że nie o to chodziło i nie będę powtarzać tutaj.
Dobry blog prawniczy?
Na to pytanie chyba mogą odpowiedzieć tylko odbiorcy.Nam się może tylko wydawać, a w zetknięciu z realiami,okazuje się inaczej.
Moim zdaniem są dwa warunki: treść + język. Treść merytoryczna(nie spłycona jednak) podana w zrozumiałym języku i lekkiej formie. To wszystko.
Nie widzę różnicy pomiędzy tłumaczeniem czegoś na żywo, a mówieniem o tym online.
Jeśli ktoś rozumie co czyta i przeczyta do końca tekst, a potem jeszcze wróci na stronę, tzn jest to dobry blog.
Dziękuję Bożeno!
🙂
Ja oczywiście swoją teorię mam również 🙂
Dziękuję Rafale za komplementy i cieszę się, że mogę włączyć się do dyskusji. 🙂
Mój punkt widzenia jest taki:
(zakładam, że chodzi o blog, który ma wspierać sprzedaż)
Wydaje mi się, że Twoja teza „im więcej merytoryki tym gorzej” jest nieprawdziwa, a przynajmniej nie jest zawsze prawdziwa.
OK, w szczególnych przypadkach, kiedy naszym klientem docelowym są osoby, które nie znają prawa w ogóle i szukają najprostszych informacji brnięcie w merytorykę może być przeciw skutecznie, ale równie dobrze jestem sobie w stanie wyobrazić grupę docelową, która tej merytoryki potrzebuję i poszukuje (np. osoby, które zawodowo zajmują się prawem i szukają bardzo specjalistycznej pomocy prawnej).
Dlatego, moim zdaniem, linia podziału pomiędzy „złym” a „dobrym” blogiem przebiega nie po linii merytoryki, ale po linii wartości, którą przynosi zdefiniowanej grupie docelowej. Blog (czy aby nie ograniczać się tylko do formy: content marketing) po postu musi być pomocny, musi dawać odpowiedzi, których czytelnik poszukuje.
Wiem, Rafale, że uważasz najważniejsze jest relacja i odczucia (je też uważam, że są one ważne, a nawet kapitalnie ważne), ale nie widzę sposobu rozpoczęcie budowy tej relacji bez osadzenia tego w jakiś ramach merytorycznych – ale może jeszcze mało wiem 🙂
Pozdrowienia!
Witaj Igorze!
Dziękuję za Twój komentarz i wkład w tę skromną dyskusję 🙂
Zawsze mnie cieszą Twoje opinie, sugestie, wnioski, punkt widzenia, bo to znak, że tematyka jest żywa, różnorodna – ciekawa 🙂
Zgadzam się z drugą częścią ostatniego zdania Twojej wypowiedzi: „nie widzę sposobu rozpoczęcie budowy tej relacji bez osadzenia tego w jakiś ramach merytorycznych”. Ja też nie widzę innego sposobu na rozpoczęcie budowania relacji w blogu, niż tylko merytoryka. Problem jest jednak jeden, o którym mówię już od dość dawna: jeśli mamy tak dużą konkurencję w treści, to jak się wyróżnić?
Ale to jest temat poboczny …
Dziękuję Igorze za określenie, co znaczy dla Ciebie dobry blog prawniczy!
Rafał
„Problem jest jednak jeden, o którym mówię już od dość dawna: jeśli mamy tak dużą konkurencję w treści, to jak się wyróżnić?”
Na tak postawione pytanie trafia do mnie odpowiedź proponowana przez Joe Pulizzi:
http://contentmarketinginstitute.com/2014/01/content-shock-trend-content-marketing-myth/
Którą jak rozumiem można sprowadzić do dwóch najważniejszych punktów:
1) Nisza
2) Quality Content
Rozumiem, jeśli ty jesteś zwolennikiem teorii „content shock”, podobnie jak w przytaczanym artykule Mark Schaefer?
Nie wiem, kto ma racje.
Czas pokaże.
Dzięki Igorze! 🙂
Co do samej niszy:
– a co, jeśli mamy na rynku 50.000 prawników? Czy da się znaleźć niszę dla każdego? Nie jest to proste już dzisiaj, kiedy bloga nie prowadzi każdy z prawników. A jutro?
– poza tym nisza niesie ze sobą pułapkę – co, jeśli nie ma w niej klientów? albo klienci są, ale nie widzą potrzeby korzystania z usług kancelarii prawnej?
Serdecznie Cię pozdrawiam!
R
„a co, jeśli mamy na rynku 50.000 prawników? Czy da się znaleźć niszę dla każdego?”
Moim zdaniem sam fakt, że funkcjonują na rynku wskazuje na to, że jakąś niszę okupują. Choćby była to nisza geograficzna.
Czy to oznacza, że jest miejsce dla 50,000 blogów? Pewnie nie, ale dla 50,000 strategii marketingowych, zdecydowanie tak. Przecież oni już je realizują (choćby nawet była to strategia pt. „brak działań marketingowych”) i to w dodatku z sukcesem bo jakoś funkcjonują na rynku. 😉
Innymi słowy – ja widzę szklankę do połowy pełną. Nawet na wysoce konkurencyjnym rynku zawsze można być lepszym od konkurencji 🙂 – choć oczywiście zawsze łatwiej gdy konkurencja mniejsza.
HAHA 🙂 No tak … do połowy pełna 🙂 Pytanie tylko czym zapełniona ? 😉
A co dla mnie znaczy DOBRY BLOG PRAWNICZY?
Zaraz Ci opowiem… Ale pozwól, że najpierw coś wyjaśnię…
Wielokrotnie zżymam się na różne wypowiedzi różnych osób, które znają doskonale teorię, ale nie znają praktyki. Zazwyczaj one mają rację, ale w rzeczywistości wiele rzeczy działa inaczej i tę teorię trzeba przefiltrować – dopasować do realiów. Wycisnąć z realiów tyle, ile się da.
Przykładem niech będą media społecznościowe w kancelarii prawnej, które są promowane przez jednego z blogerów. Jest on zdania, że prawnik powinien być obecny na Facebooku, Twitterze, itd. Jest to prawda, ale w praktyce, te słowa są puste. Więc trzeba obecność kancelarii w social mediach ukształtować w taki sposób, aby była ona widoczna w social mediach, ale nie w taki sposób, jaki pokazuje teoria. Trzeba wymyślić inny sposób.
I tak jest właśnie też z blogami…
Można uważać, że blog powinien być na wskroś merytoryczny, z czym się zgadzam, ale jednak w praktyce okazuje się co innego. Trzeba teorię naginać do realiów. Bo kiedy patrzę w oczy mojemu klientowi, to widzę jedno: potrzebę zbudowania narzędzia, które sprzedaje.
Cel jest jasny, klarowny i nie budzi wątpliwości. W praktyce właściciela kancelarii nie obchodzi teoria, ale realny wpływ na konto. A żeby zapewnić taką efektywność, nie można słuchać bezkrytycznie marketingowych guru, bo właśnie realia są inne. Wszystkie mądrości tego świata trzeba przetestować, sprawdzić ich skuteczność w konkretnej sytuacji.
Idąc tą drogą uzyskujemy w web.lex świetne wyniki. Nie przesadzę, jeśli powiem, że na skalę światową.
Zatem jaki blog prawniczy ja uważam za blog dobry?
Blog, który ostatecznie prowadzi do sprzedaży.
Oczywiście blog może spełniać inne cele, ale umówmy się – nikt z nas nie prowadzi instytucji charytatywnej. Ostatecznym celem jest zwiększenie dochodów.
Dziękuję wszystkim za dyskusję!
🙂