Milion już razy mówiłem, że blog prawniczy to swoiste perpetuum mobile. Raz wprawiony w ruch przez inteligentnego autora, będzie mu generował automatycznie zysk przez lata. Nie będzie to zysk, z jakiego można by utrzymać czteroosobową rodzinę i pracownika, ale może być to zysk wystarczający na pokrycie wydatków wakacyjnych.
Dzisiaj, kiedy opowiadałem o content marketingu, mój blog podatkowy sprzedał dwie moje książki (ebooki) za łączną kwotę 34 pln.
Ale musisz wiedzieć, że osoba, która dokonała zakupu, wcześniej kupiła też mój podstawowy poradnik o rozliczaniu dochodów zagranicznych, w cenie 37 zł. W sumie ten ktoś wydał 71 zł, z czego zysk dla mnie to około 50 zł.
Czy to dużo, czy mało?
Ja Ci powiem, że to diabelnie dużo.
Dlaczego?
Zobacz:
- nie kiwnąłem palcem aby zyskać tę kwotę (bloga podatkowego nie prowadzę już od kilku lat)
- nie wydałem ani grosza i nie straciłem ani sekundy, aby zyskać 50 pln
- takich zakupów w ciągu roku jest kilkadziesiąt – około 50
- takich zakupów w przyszłym roku będzie prawdopodobnie tyle samo
- po lekturze poradnika zdarza się, że klient przychodzi po usługę indywidualną (którą zlecam zaprzyjaźnionemu doradcy podatkowemu).
A sprzedaż poradników, to nie są wszystkie źródła dochodu z mojego podatkowego bloga. W sumie zarabiam na nim około 3 tysięcy rocznie. I w sumie jest to dochód z dwóch miesięcy, gdyż poradniki moje kupowane są głównie w marcu i kwietniu (okres rozliczeń podatkowych).
A teraz … jeśli masz blog, który generuje Ci 1000 odsłon na dobę? Sądzę, że spokojnie możesz z niego wyciągnąć do 10 tys. na rok nic szczególnego nie robiąc. I będzie to czysty zysk, bez Twojej aktywnej pracy, bez bazy mailingowej i konieczności rejestracji jej w GIODO i innych tego rodzaju historii.
Oczywiście: 10 tysięcy to też niewiele, ale …. jeśli robisz sobie wypłatę tuż przed wyjazdem na wakacje, to zmienia to postać rzeczy, czyż nie? 🙂
****
A miało być o web.lex meeting ….
🙂
{ 6 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Coś w tym jest. Żeby jeszcze pobudzić wyobraźnie warto poczytać jak inny bloger zarobił na jednym wpisie: pieniadze.gazeta.pl/pieniadz/
Dzień dobry Kasiu! Tak, 69 tysięcy jednym wpisem, to jest na pewno świetny wynik! 🙂
W blogu prawniczym to trudniejsze, gdyż tamten bloger żyje tylko ze swojego bloga, więc ma 100% czasu na skupienie się na nim, poza tym przedmiot jego bloga cieszy się dużo większym zainteresowaniem niż nawet najpopularniejsza działka w prawie (rozwód, zachowek, itp.).
Jednak … warto sobie poczytać takie historie, bo pokazują, w jakiej rzeczywistości żyjemy. Że zmiany zaszły już bardzo daleko. I trzeba je wykorzystywać. 🙂
Kasiu, serdecznie Cię pozdrawiam!
🙂
Że też ja nie dogadałam się z Ministerstwem Sprawiedliwości, żeby za każdą osobę, która z mojego bloga przeszła na stronę elektronicznych ksiąg wieczystych, płacili mi 60 zł. I jeszcze UOKiK mógłby mi płacić za każde przejście na stronę rejestru klauzul niedozwolonych… Drugą pensję bym miała. 😉
Rafale, z zdradzisz na jakie linki zamieszczone na Twoim blogu najczęściej klikają czytelnicy?
Hej Asiu! No właśnie… każdy z nas, tj. każdy z blogujących prawników, więcej robi dla podniesienia kultury prawnej w Polsce, niż samorządy i państwo razem wzięte 🙂
Linki: najczęściej klikane są linki do naszych blogów z Grupy. Te które są po prawej stronie.
Serdecznie pozdrawiam Szczecin! 🙂
Link nie działa (nie wskazuje na żaden konkretny artykuł), ale chodziło o to? http://natemat.pl/106075,polak-potrafi-bloger-na-jednym-wpisie-zarobil-69-tysiecy-zlotych
YES 🙂
Link poprawiłem. Kasia go prawidłowo wstawiła, tylko ja chciałem go poprawić i w efekcie popsułem 🙂
Dzięki Leszku!