Założę się, że jeśli czytasz te słowa, to spodziewasz się, że powtórzę to, co gadają wszyscy, że jeśli „nie ma Cię w sieci, to nie istniejesz”.
HAHA 🙂
Nie.
Aż tak łatwo nie będzie 🙂
W sobotę byłem w Krakowie na zorganizowanym przeze mnie szkoleniu z Bloga Prawniczego. Jak zwykle było fajnie (cokolwiek to znaczy :)) Uczestnicy szkolenia – ludzie nietuzinkowi (bo jak inaczej można nazwać ludzi, którzy prą do przodu i chcą zmieniać, chcą być aktywni).
Po szkoleniu natomiast spotkałem się z pewną panią mecenas, aby porozmawiać o warunkach współpracy. W czasie tej miłej rozmowy ona wspomniała o swoim dobrym znajomym, który jest wybitnym znawcą i praktykiem procedury cywilnej, jednak ma wciąż problem z klientami, ponieważ ludzie wolą przyjść do osoby, którą można „wyguglać, a tego pana „nie ma w sieci”.
Widzisz, to nie chodzi o to, że jak Ciebie nie można znaleźć przez Google, to Cię nie ma. Jesteś. Mało tego, uważam, że jeśli czujesz wstręt do Internetu, albo też jeśli po prostu „to” Cię nie obchodzi, nie musisz mieć bloga! Nie musisz „być w sieci” w żadnej formie. To nie jest niemądre, czy jakie tak jeszcze może być. Po prostu.
Natomiast musisz wiedzieć o jednej rzeczy: jakakolwiek obecność w Internecie powoduje, że ludzie mają więcej zaufania. Ergo: ludzie ufają znacznie mniej osobie, której „nie ma” w sieci.
Czemu to takie ważne?
Musisz wiedzieć o drugiej ważnej rzeczy: ludzie (tj. ja i także Ty) nie czują się bezpiecznie, jeśli nie mają zaufania. Zaufanie i bezpieczeństwo to są bardo bliskie emocje, gdyż obie wywoływane są przez hormon zwany oxytocyną. Jeśli jest brak zaufania, jest także brak bezpieczeństwa i odwrotnie.
A jeśli weźmiesz pod uwagę to, że bezpieczeństwo jest podstawową potrzebą człowieka, że jest to niezwykle silna potrzeba, to zrozumiesz, dlaczego zaufanie ma tutaj tak duże znaczenie.
Jeśli nie ma Cię w sieci (obojętnie co to będzie), to nawet jeśli jesteś wybitnym fachowcem, to ludzie nie mając zaufania do Ciebie, nie będą się chcieli z Tobą kontaktować, gdyż czują dyskomfort psychiczny (brak bezpieczeństwa).
Możesz w tym miejscu zapytać: No dobrze, rozumiem, że brak zaufania wiąże się z brakiem bezpieczeństwa, ale dlaczego ludzie mają mi ufać z samego faktu, że „jestem w sieci”?
Posłuchaj, to jest tak: podczas każdego ze swoich szkoleń opowiadam o pewnych badaniach, z których niezbicie wynika bardzo ważna rzecz: poczucie zaufania wzbudzamy u drugiej osoby tym, że ona nas zna. Poznanie drugiego człowieka prowadzi do powstania emocji zaufania. Im lepiej znamy drugiego człowieka, tym bardziej mu ufamy (chyba, że znamy go z najgorszej strony, to oczywiście jest odwrotnie).
W procesie kształtowania się poczucia zaufania poprzez przekaz internetowy bardzo ważną rolę gra zdjęcie. Wizerunek człowieka. Im bardziej naturalny, tym lepiej. Im lepiej zrobione, tym lepiej. Im lepiej wyraża ważne emocje, tym jeszcze lepiej.
To dlatego już sam Twój profil na LinkedIn, czy GoldenLine, czy gdzie indziej, nawet nie wypełniony w 100%-ach, ale zaopatrzony w Twoje zdjęcie, będzie wielokrotnie lepszy, niż nic.
Rozumiesz?
🙂
Na pewno tak 🙂
*****
A z blogiem prawniczym będzie jeszcze lepiej.
Dlaczego?
Bo dobrze prowadzony blog umożliwia głębsze poznanie Ciebie. Poznanie swojego autora. Dlatego lepiej buduje relację, poczucie zaufania i bezpieczeństwa.
Zatem, jeśli nie chcesz mieć wizerunku w sieci, to na pewno jest to ok. Tylko pamiętaj o tym, że z tym wizerunkiem jest po prostu dużo łatwiej.
Pozdrawiam Cię dziś ze Szczecina!
{ 13 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Hm. Nigdy o tym w ten sposób nie myślałem.
Ale faktycznie, jak o tym pomyśleć, to faktycznie tak jest! Ludzie chcą „zweryfikować” osobę, z którą mają pracować. Oczywiście najłatwiej sprawdzić w Google. Brak informacji od razu zapala lampkę ostrzegawczą. Domysły, dlaczego tak jest. A może…
Ale jest też druga strona tego medalu. Mamy OLBRZYMI wpływ na to, jak wygląda nasz wizerunek (lub wizerunek firmy) w sieci, czyli informacji na podstawie, których ta weryfikacja jest coraz częściej dokonywana.
Dlatego warto w ten sieciowy wizerunek inwestować.
Dzięki za wpis!
Igor
Dziękuję Igorze za komentarz! Wybacz, się nie odezwałem do tej pory, ale byłe wczoraj w Szczecinie u jednej z naszych kancelarii i cały dzień miałem zajęty po brzegi. A wieczorem jeszcze kiblowałem na szczecińskim lotnisku, bo była mgła i samolot nie mógł wystartować … W końcu do domu dotarłem grubo po północy….
🙂
Serdeczności!
Blog prawniczy jest metodą na popularyzowanie konkretnego prawnika. Blog prawniczy stanie się m.in. bardziej rozbudowaną i częściej aktualizowaną wizytówką konkretnego radcy prawnego, adwokata, czy po prostu prawnika. Są jednak nie tylko plusy takiego bloga, ale również i minusy. Myślę, że tych minusów właśnie obawiają się prawnicy.
Panie Arturze,
Proszę rozwinąć wątek o czego obawiają się prawnicy? To byłoby bardzo pouczające.
Z góry dziękuję!
Powinienem teraz zrobić Hm, no cóż, czy można o tym napisać. Prawnik to ktoś, kto niemal za wszystko jest rozliczany. Jak pisze łagodnie, to klient powie, że jest słaby, jak pisze dosadnie, to klient powie, że teraz na pewno przegra sprawę. Jeśli nie pisze bloga, to teoretycznie może dostosować się do konkretnego klienta. Pisząc bloga trudno zachować neutralność, bo to nie będzie blog. Pisząc bloga zawężonego do danej tematyki, inni mogą stwierdzić, że nie zna się na niczym innym. Pisząc tak, aby jego zrozumiał każdy człowiek, może stracić wyrafinowanych klientów. Już teraz widzę, że jeden i ten sam prawnik pisze kilka blogów, aby skierować „ofertę” na różnych grup odniesienia. Ale tutaj pojawia się kolejny problem, czy podoła. Problemem jest czas, którego prawnicy nie mają albo nie potrafią wygospodarować na bloga. Na koniec. Myślę, że prawnik boi się ocen. Nie chce być oceniany. Boi się złych komentarzy. Boi się być śmieszny. Boi się, że ktoś odczyta posta, jako poradę, która zostanie później wykorzystana w przegranej sprawie. Pisząc bloga wszystko jest na talerzu. Wreszcie, co powie jego środowisko. Mogę się mylić. Ale tak to wiedzę. Pewnie są na to rady, ale obawy są wciąż silne.
Dziękuję bardzo. No, tego się nie spodziewałem 🙂 Trafne wskazówki. Szczerze mówiąc, to długo zastanawiałem się np. nad tym, czy moderować komentarze. Ostatecznie od razu z tego zrezygnowałem. Okazuje się, że komentatorzy są uprzejmi, interesujący i pomocni. Faktem jest, że blog staje się ciekawą platformą wymiany myśli i uwag, do których przynajmniej mam możliwość się ustosunkować. To fakt. Dzięki. Pozdrawiam. Artur.
Pełna zgoda. Dokładnie takie miałem obawy przed rozpoczęciem blogowania:) Na szczęście się zdecydowałem i jestem bardzo zadowolony z efektów. Blog przyniósł mi już klientów. Przejściowo wywindował moją stronę do czołówki wyników wyszukiwania (przynajmniej wydaje mi się, że była to zasługa dodania bloga). Być może mój przykład nie jest najlepszą ilustracją tezy Rafała, bo jednak styl mojego bloga jest inny niż grupy web.lex, ale zdecydowanie przyłączam się do poglądu, że blog prawniczy to korzystna inwestycja czasu.
I o to chodzi 🙂
Pozdrawiam Maćku!
Rzeczywiście na początku obaw jest sporo. Bo jednak prawnicy z natury są mocno zdystansowani. Ale z biegiem czasu, przy pomocy Rafała i w miarę zdobywania doświadczenia w blogowaniu, obawy te znikają. Ja swoje blogi traktuję jak wieloletnią inwestycję. Przy takim podejściu mam mniej wyrzutów sumienia, że wpisy umieszczam w tej chwili mało systematycznie. Moja Intercyza skończyła już 3 lata i mogę powiedzieć, że nie dostrzegam nawet pół minusa z powodu blogowania. O plusach mogłabym opowiadać godzinami :).
Właśnie, właśnie 🙂
Dziękuję Aniu!
Miło to usłyszeć. Pozdrawiam.
Również pozdrawiam! 🙂