To, o czym dziś napiszę, to temat z pogranicza Science Fiction, jednak jesteśmy jego świadkami. W końcu to już XXI wiek!
Amerykanie w e-marketingu wyznaczają horyzonty i oni rozdają tutaj karty. Niedawno pisałem o możliwym wykorzystaniu StickyBits przez prawników, a tutaj mamy kolejny „wynalazek”. Chociaż ów „wynalazek” znany jest już od jakiegoś czasu (i w tym sensie jest starszy od StickyBits), to jednak znaleziono dla niego nowe zastosowanie. Czy przyjmie się w branży usług prawniczych? Kto wie…
Chodzi o GEOLOKACJĘ. Dzięki małej usłudze w telefonie komórkowym, możemy np. poznać opinie o miejscu, w którym się obecnie znajdujemy (komórka jest lokalizowana w przestrzeni i łączy się z odpowiednim systemem internetowym, który dostarcza jej żądaną treść).
A nowe zastosowanie? Gary Vaynerchuk i jego VaynerMedia wpadli na pomysł, aby geolokację wykorzystać do rozdawania biletów na eventy, np. na mecze koszykówki. Całość wyglądała tak, że niesprzedane bilety na mecz rozdano za pomocą specjalnych smsów. Osoby, które otrzymały taki sms mogły się zgłosić do kasy i pobrać papierowe odpowiedniki wirtualnych biletów (dodatkowo otrzymały klubowe koszulki).
Całym clou tego eventu było to, że owe smsy otrzymały osoby w dokładnie wybranych miejscach (kluby fitness, bary, itp.), co pozwoliło na dotarcie do odpowiedniej grupy docelowej, a więc osób potencjalnie najbardziej zainteresowanych ligą piłki koszykowej w USA.
Gdzie tutaj zysk?
Choćby na samej sprzedaży napojów, hotdogów, itp. Lepiej zarobić przecież parę dolarów na takich dodatkach, aniżeli mieć pustki na miejscach i mniej kasy w „kasie”. Dodatkowo akcja zyskała oddźwięk w mediach społecznościowych (np. Twitter), dzięki czemu wzrosła świadomość marek biorących udział w evencie.
Czy tego rodzaju geolokację można wykorzystać w branży usług prawniczych?
Ależ tak!
Przede wszystkim mamy już tutaj do czynienia z geolokacją, ale w formie „analogowej”. Ostatnio widziałem pod jednym z sądów różnorakich „rozdawaczy” ulotek reklamujących usługi prawne. Jak powiedział jeden z członków naszej grupy na GoldenLine – Paweł Sikora: „Czasami bywa śmiesznie, a czasami strasznie”, ale jednak bywa. Usługi prawnicze są tam reklamowane w miejscu, gdzie przebywa najwięcej potencjalnych klientów. Wyobraźmy sobie zatem takiego potencjalnego klienta, który wychodząc z sądu dostaje smsa (mmsa), że jeżeli teraz skontaktuje się z taką a taką kancelarią, to pismo procesowe zostanie mu sporządzone za darmo (albo z rabatem). Albo np wyświetli mu się reklama kancelarii.
To samo może dotyczyć („strzelam”): cmentarzy w sprawach spadkowych (trochę ponury przykład), albo domów publicznych w sprawach rozwodowych (już lepszy, ale wciąż ponury), giełdy w sprawach podatkowych (najlepszy przykład), nieruchomości w sprawach obrotu nieruchomościami, rozliczeń podatkowych PIT (np. wirtualny kupon rabatowy na usługę wypełnienia deklaracji podatkowej w kancelarii X do wykorzystania w ciągu 24h), … itd. Przykłady można by mnożyć.
Jak zatem widać, zastosowanie dla geolokalizacji można znaleźć również w e-marketingu prawniczym.
Gary Vaynerchuk, osoba będąca futurystą w przedmiocie e-marketingu mówi, że geolokacja w marketingu internetowym odniesie sukces porównywalny do marketingu społecznościowego, którego obecnie jesteśmy świadkami. Skoro to mówi Gary, to jestem przekonany, że tak będzie. Czy przyjmie się w Polsce? Czas pokaże, ale jedno jest pewne: nasze globalne społeczeństwo jest coraz bardziej zinformatyzowane i proces ten już nigdy się nie cofnie.
Źródła:
{ 4 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Na szczęście raczej bywa śmiesznie niż strasznie, w każdym bądź razie póki co nie widziałem żadnego „młota” na czarownice (w todze) :). A co do SMSa na komórkę petenta poruszającego się w okolicach sądu, to nadal mam wątpliwości jak by to wyglądało z punktu widzenia etyki zawodowej.
pozdrawiam
Masz rację! Chociaż potrafię sobie wyobrazić bardzo profesjonalną reklamę, albo inaczej – film edukacyjny – zamiast smsa, który nie będzie kolidował z zasadami etyki zawodowej.
„… petent poruszający się w okolicach sądu…” – dobrze to ująłeś 🙂
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz!
Profesjonalna reklama w postaci filmu edukacyjnego na stronie www kancelarii – jak najbardziej tak. Z tym, że u nas z tym profesjonalizmem to chyba nie za bardzo póki co. Widziałem jedną stronę z tego typu zawartością i trochę to śmiesznie wyszło 🙂 Ale gdyby przeznaczyć na to większe fundusze to kto wie. Tylko czy taka reklama będzie efektywna? I tutaj mam jednak wątpliwości.
pozdr
Paweł, poruszyłeś świetny temat! W USA są firmy, które zajmują się produkcją profesjonalnych filmów edukacyjno-reklamowych dla prawników. To rozwiązanie ma jednak wady: 1)- cena (często wykracza poza 10 tys $), oraz 2)- niewielka skuteczność. Okazuje się bowiem, że bardziej skuteczny film można zrobić nawet komórką, a już na pewno samodzielnie zwykłą kamerą, czego dowodem jest Gerry Oginski i jego video blog http://www.oginski-law.com/
Królem amatorskich filmów wykorzystywanych w e-marketingu jest wspomniany przeze mnie w artykule powyżej Gary Vaynerchuk http://www.winelibrary.com Jego firma dzięki video rozrosła się ze średniej wielkości sklepu do potężnego przedsiębiorstwa przynoszącego ponad 60 mln $ zysku rocznie.
Na pewno więc takie amatorskie (a może lepiej: niskobudżetowe), ale za to edukacyjne, filmiki znalazły by swoje miejsce w geolokacji.
Dziękuję za komentarz!
Rafał