Blog to nie jest strona internetowa. Pod każdym względem. Może to jest oczywiste stwierdzenie, ale tak naprawdę niewiele osób wie, jak fundamentalne różnice leżą u podłoża obu tych narzędzi.
To tak, jakbyśmy porównywali hulajnogę do rakiety. Każda z nich spełnia inne funkcje i zupełnie inaczej jest obsługiwana. Wymaga również innego rodzaju kontroli, paliwa, prowadzenia, wiedzy, itd.
Jeżeli chcesz sięgnąć gwiazd, to jasne, że nie wybierzesz do tego celu hulajnogi. Musisz mieć rakietę.
Ale i rakieta, sama w sobie, będzie bezużyteczna. Musisz jeszcze:
- nauczyć się ją prowadzić
- nauczyć się nawigacji
- poznać (chociaż w części) zasady jej działania
- dostać odpowiednie paliwo
- mieć opiekę naziemną
- i w końcu musisz mieć cel podróży.
Podobnie z blogiem. Możesz mieć sam blog, ale co z tego, jak nie będziesz umiał nim polecieć. Nawet nie wzniesiesz się na centymetr, po czym wyciągniesz błędny wniosek, że ta rakieta nie działa.
Stronę internetową masz i tyle. Koniec. Możesz w niej co najwyżej od czasu do czasu dokonywać zmiany treści.
Ale zauważ, iż strona internetowa pełni zupełnie inną rolę w systemie marketingowym kancelarii. Ona powinna być statyczna. Przecież nie musisz nawet uczyć się jazdy na hulajnodze.
Dlatego właśnie koszty wdrożenia strony internetowej i bloga różnią się diametralnie. Zrobienie bloga to pestka i doprawdy jest tanie. Największy koszt to wiedza. Nieodzowna wiedza.
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Zgadzam się, strona jest jak siedzibą kancelarii, tylko w sieci a blog to my w sieci czyli pierwsze spotkanie z klientem w naszym wirtualnym gabinecie.
True 🙂