I znowu odezwała się do mnie pani redaktor z Dziennika Gazety Prawnej, abym wyraził swoją opinię na temat … tym razem death tax, czyli podatku od śmierci.
Oto mail:
Witam Panie Rafale!
Na wtorek potrzebna mi opinia na 1200 znaków nt.
Koalicyjny rząd Zjednoczonego Królestwa ujawnił, że bierze pod uwagę możliwość wprowadzenia ostro krytykowanego pomysłu Partii Pracy na wprowadzenie tzw. podatku od śmierci („death tax”). Według pierwotnego pomysłu Partii Pracy, osoby w wieku emerytalnym miały zostać obciążone zryczałtowanym podatkiem od śmierci w wysokości ok. 20 000 GBP, płatnym w chwili przejścia na emeryturę lub w chwili śmierci, który miałby pokrywać wydatki ponoszone na opiekę nad nimi w podeszłym wieku.
Czy to dobry pomysł na wprowadzanie takiego podatku?
Pozdrawiam i czekam na informacje czy mogę liczyć na taka opinię.
EM
DGP
Pomijam mroczny problem tego rodzaju świadczenia publicznego 🙂
Natomiast jeszcze raz przypominam, że e-marketing prawniczy jest tak skuteczny, iż dzięki niemu można zaistnieć w prasie. Nawet takiej, jak Gazeta Prawna, czy Rzeczpospolita. To z kolei przekłada się na lepsze – przychylniejsze postrzeganie przez klientów i w rezultacie na dochody.
To jest koło, które samo się nakręca. Warto zacząć od bloga!
***
Ostatni raz pisałem w tym temacie tutaj.
{ 6 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Myślę, że tytuł posta stanowi pewne uproszczenie. Samo pisanie bloga nie jest w stanie uczynić z kogoś eksperta, chyba że jest ściśle powiązane z systematycznym pogłębianiem przez autora wiedzy z danej dziedziny. Natomiast pisanie bloga na pewno może sprawić, że autor bloga przez innych będzie postrzegany jako ekspert, nawet jeżeli faktycznie nim nie jest. Co oczywiście ma swoją wartość – z obserwacji rynku usług prawnych w Polsce niestety wynika, że nawet taka pozorna eksperiencja jest w stanie zapewnić jaki taki sukces rynkowy.
Pozdrawiam
DB
Dariuszu, zgadzam się! Sam tytuł to oczywiście uproszczenie. Ekspertem się jest, albo nie.
Prowadzenie bloga również może się przyczynić do głębszego poznania wiedzy, którą blog ten porusza. To jest jedna z zalet blogowania przez studentów prawa, dzięki czemu mogą oni właśnie pogłębić wiedzę, ale też nabrać przekonania, że ów fragment wiedzy prawniczej ich naprawdę interesuje (często bywa tak, że nam się tylko wydaje, że coś nas interesuje – pasjonuje, i lepiej poznać prawdę jak najwcześniej :)).
Blog faktycznie daje poczucie, że autor jest ekspertem nawet, jeżeli nim nie jest. Nie ukrywam, że właśnie jest to mój przypadek 🙂 Dzięki mojemu blogowi podatkowemu http://www.PodwojneOpodatkowanie.pl inni postrzegają mnie, jako eksperta w zakresie podatków międzynarodowych. Ja za takiego się nie uważam, bo wiem, jak wiele i tak nie wiem.
Ale… nie oznacza to jednocześnie, że blog jest narzędziem używanym w złej intencji: aby kreować mierną wiedzę na ekspercką. Wręcz odwrotnie! Można przecież być ekspertem i przymierać głodem, bo np. brak jest umiejętności sprzedaży, czy przyciągania klienta. A chodzi o to, aby tą eksperiencję umieć sprzedać – z jednej strony – i pomóc swoją wiedzą innym – z drugiej strony. Blog to wszystko robi. I to doskonale!
Dlatego też blogi prawnicze są tak potrzebne. Bo, m. in., z jednej strony pomagają w reklamie własnej wiedzy i doświadczenia, ale z drugiej pomagają innym ludziom, co w efekcie … zmienia wizerunek całej branży w oczach społeczeństwa i kulturę prawną. Bo kto jest najlepszym ekspertem w zakresie prawa, jak nie prawnicy?!
Dzięki Darku za komentarz!
Pozdrawiam,
Rafał
A ja jestem ciekaw co napiszesz w artykule. Jak wiadomo, bankrutujące państwa europejskie coraz częściej będą szukać ostatnich pieniędzy w absurdalnych podatkach. Podatek od dożycia określonego wieku? Obawiam się, że już niedługo będziesz opiniował „podatek od oddychania”. Pozdrawiam,
Napisałem, że w Polsce to bez sensu 🙂 Chociaż prawdę mówiąc, to nie podatek, tylko jakaś horrendalna składka, typu ZUS. Najpierw powinno się gruntownie zreformować system ubezpieczeń społecznych, a dopiero potem sięgać do kieszeni podatników. I tak dalej …
Ale „podatki od oddychania” już mamy… to tzw. opłata klimatyczna 🙂
Pozdrawiam Liwiuszu!
Rafał
Może trochę nie w temacie, ale ja nieskromnie przyznam, że czuję się ekspertem 😉
W jakiej dziedzinie? W obsłudze wszelkiej maści pulpitów i kokpitów 🙂 🙂 na portalach blogowych.
W zasadzie każdy jest, albo chociaż może być, ekspertem w jakiejś, nawet najdziwniejszej dziedzinie…
Ja na przykład stałem się niedawno ekspertem od pisania nosem na klawiaturze 🙂
Jak to możliwe?
Przede wszystkim potrzeba jest nie tylko matką wynalazków, ale również eksperiencji… bo kiedy na w obu rękach trzymałem płaczącą Zosię (2 mies.) a u nogi wisiał mi wiecznie-czegoś-chcący Jaś (2.5 r.), a ja musiałem kliknąć Enter, to nie miałem wyjścia… Jedyną wolną kończyną była moja druga noga, tyle że taka akrobacja byłaby groźna dla Zośki. Wtedy przyszło mi do głowy, że jako kończynę mogę również potraktować swoją głowę i jej wystający element, czyli nos.
Z lekkim zezem na klawiszu Ent. udało mi się trafić w cel! 🙂
I tak zostałem ekspertem od pisania nosem …
Dzięki Kasiu za Twój wesoły komentarz!
Rafał