Punkt ciężkości w e-marketingu prawniczym

przez dnia 12 października, 2010

Najważniejszym elementem dzisiejszego marketingu społecznościowego jest człowiek. To jest TO, co stanowi tutaj punkt zainteresowania.

Nie produkt. Nie firma.

Człowiek.

Dlatego działy marketingu kancelarii prawnych, realizujące strategie e-marketingowe, powinny skupić się na promocji pojedynczego prawnika, a nie kancelarii czy poszczególnych jej działów.

W przeciwnym razie ich e-marketing prawniczy nie będzie zbyt wartościowy.

Nazwałem to przeniesieniem punktu ciężkości (zainteresowania) z kancelarii na prawnika.

{ 9 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

Liwiusz 13 października, 2010 o 5:58 am

A kto ma być tym człowiekiem? Chyba tylko właściciel. Nie pracownik, tak samo jak dobremu handlowcowi daje się komórkę firmową, aby po jego odejściu nie dzwonili do niego dalej nasi klienci…

Odpowiedz

rafchmielewski 13 października, 2010 o 8:04 am

Może być właściciel. W kancelarii prawnej: partner.

Dzięki Liwiuszu za komentarz!

Odpowiedz

Maciej 13 października, 2010 o 6:22 am

Zgadzam się z Liwiuszem. W sytuacji, gdy głównym sposobem pozyskiwania klientów przez prawnika otwierającego własną kancelarię są klienci poprzedniego pracodawcy, właściciel nie powierzy potencjalnemu konkurentowi całości relacji zewnętrznych na danym polu. Zresztą, pozyskiwanie klientów tą i innymi drogami powierzyłbym osobom, które się na tym znają i mają doświadczenie, niekoniecznie prawnikowi.

Odpowiedz

Maciej 13 października, 2010 o 6:31 am

Swoją drogą, jestem ciekaw jak na Zachodzie wyglądają statystyki skuteczności pozyskiwania klientów dzięki mediom społecznościowym i szerzej, marketingowi elektronicznemu.

Odpowiedz

Liwiusz 13 października, 2010 o 7:00 am

I to jest właśnie „wada” blogów dużych kancelarii – są bardziej firmowe, a mniej osobiste.

Odpowiedz

rafchmielewski 13 października, 2010 o 8:06 am

Właśnie o tym jest ten krótki artykuł 🙂

Pozdrawiam Liwiuszu!

Odpowiedz

rafchmielewski 13 października, 2010 o 8:11 am

@Maciej, zrobię wpis na temat Twoich trafnych spostrzeżeń.

Dziękuję Tobie za komentarz!
Pozdrawiam,
Rafał

Odpowiedz

medyczneprawo 13 października, 2010 o 7:21 pm

Mnie blogi dużych kancelarii lekko przerażają – swoim dostojeństwem i sztywnością (i obwarowaniami). Zdecydowanie bardziej wolę blogi małych kancelarii, a najbardziej bloggerów-fachowców 😉

Odpowiedz

rafchmielewski 13 października, 2010 o 7:58 pm

Mam podobne wrażenia! 🙂

Nie zapominajmy przy tym, że w sieci każdy jest równy. Tutaj pojedyncza osoba może stawić czoło wielkiej korporacji. Dlaczego? Bo, jak napisałem powyżej, wartością samą w sobie jest tutaj CZŁOWIEK. I dlatego coraz częściej bywa tak, że mała kancelaryjka z małego miasta zdobywa gigantycznego klienta, który przechodzi obok nosa wielkiej firmie prawniczej…

To fakty zza oceanu, a z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że dzięki blogowi podatkowemu doradcom podatkowym wyjąłem spod nosa prawie 3 tys. klientów, w tym kilka firm.

To dowód, że nie ma tutaj znaczenia nawet to, czy jesteś prawnikiem… ważny jest skutek, który oferujesz klientowi, bo – jak zwrócił uwagę Susskind – klienta nie interesuje wiertło, ale dziura w desce; on kupuje więc dziurę a nie wiertło.

Dlatego też blog małej kancelarii ma takie same szanse, jak blog wielkiej firmy.

Dziękuję Kasiu za komentarz!

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Poprzedni wpis:

Następny wpis: