Tym razem wideo z „puszczy” 🙂
Zapraszam:
A więc, jak powiedziałem, w mojej opinii to brak świadomości budowania i dbania o właściwą relację z klientami doprowadził, albo może był jednym z czynników, które doprowadzają do spadku cen usług prawnych. Oczywiście, że jednym z faktorów jest konkurencja, ale sama w sobie nie odpowiada ona jeszcze za to, że marże w usługach w naszej branży są coraz niższe.
Zobacz na przykład firmę Apple, która ma drogi sprzęt i działa na bardzo konkurencyjnym rynku, a mimo tego jest jedną z najdroższych marek i dochody jej dorównują dochodom Microsoftu. Jak ona to robi? Co jest podstawą jej powodzenia? Wniosek nie jest trudny do wyciągnięcia, jeżeli się wie, co kreuje głęboką relację z klientami…. nie tylko zaufanie, ale również sympatia.
Trzeba umieć tę sympatię wzbudzić.Tu jest klucz.
I to również znajduje zastosowanie do naszych usług, czego mam doskonałe przykłady z własnej praktyki.
***
Może następnym razem pokarzę Tobie, jak wielcy biznesmeni sięgają po proste techniki budowania sympatii.
***
W wideo wspomniałem o artykule Czy konieczna jest zmiana wizerunku w kancelarii prawnej, a także o komentarzu do tego artykułu.
{ 16 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
W przypadku Apple’a nie nazwałbym tego „sympatią” tylko raczej „religią”. 🙂
Otóż to 🙂 Gdzieś ostatnio czytałam, że na pytanie, jakie badania stały za opracowaniem i wprowadzeniem iPada na rynek, Jobs odpowiedział, że żadne, bo to nie jest zadanie konsumenta, żeby wiedział, co chce 🙂
To prawda – Apple ma wyznawców, a nie konsumentów 🙂
Dobrze powiedziane: religia, wyznawcy! 🙂
A każda religia ma jakiś punkt centralny, jeżeli to można tak nazwać 🙂
Akurat Jobs odchodzi na „emeryturę” i wiele się mówi o nim.
To chyba nie ma nic wspólnego z religią, choc za takie twierdzenia na wielu blogach ktoś z departamentu wizerunku Apple dostał zapewne premię 😉
Nie zgodzę się jednak z gospodarzem – moim zdaniem tu nie idzie o sympatię. Apple jest firmą niszową (naprawdę tak sądzę) i wąsko wyspecjalizowaną – oferuje produkty niszowe bo oparte na innej filozofii niż konkurenci, na filozofii minimalizmu i prostoty użytkowania, a nie maksymalizmu i epatowaniu skomplikowanymi danymi technicznymi sprzętu, czy tysiącem ustawień oprogramowania. Ludzie lubią prostotę, bo nie wywołuje onieśmielenia brakiem kompetencji.
Daniel
http://www.prawo-zywnosciowe.pl
Nie mogę zgodzić się z przedmówcą 🙂 O produktach apple’a można powiedzieć wiele, ale nie to, że stawiają na prostotę użytkowania. Wręcz przeciwnie to co w produktach konkurencji jest proste i nieskomplikowane, w applu wymaga korzystania z dedykowanych aplikacji (choćby słynna konieczność korzystania z iTunsa, żeby cokolwiek zrobić z telefonem czy ipodem). Co więcej spora część konkurencji robi sprzęt lepszej jakości i bardziej zaawansowany technologicznie. Nie przeszkadza to jednak fanom apple’a, a wytłumaczeniem jest m.in. fakt, że kupują oni nie technologię a wizerunek.
A ja się z przedmówcą zgodzę,w części 🙂
Jeśli chodzi o iTuns w zupełności się zgadzam, ale dzięki niemu zarabiają na pracy intelektu innych, a poza tym był próbą wykreowania nowego standardu. No i przez iTunes mają niesamowitą kontrolę nad sprzętem i klientami.
Co do sprzętu, upieram się przy prostocie obsługi i funkcjonalności (jakie inne laptopy uruchamiają się w sekundę?).
To prawda, że sprzęt konkurencji jest często lepszy technologicznie, ale o to mi właśnie chodziło, ze to ludzi nie interesuje. Ma działać sprawnie i być ładne.
Daniel
Słuchajcie, przykład z Jobsem przyszedł mi do głowy podczas słuchania TOKu FM. Jechałem wieczorem samochodem i słuchałem o nim audycji (http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,10169981,Steve_Jobs_odchodzi_z_Apple__Z_powodu_choroby___Nadszedl.html).
Przede wszystkim na pewno diagnoza powodzenia firmy i jej produktów nie jest jednoznaczna (np. dużą rolę gra sposób przedstawienia produktów, który bardziej działa na prawą półkulę niż lewą – emocje). Ale wydaje mi się, że jednym z czynników jest też właśnie sympatia do szefa Apple.
Dlaczego?
Bo w pewnym momencie „wywalili” Jobsa z roboty (kupił wtedy Pixara), jako zbyt ekscentrycznego i psującego wizerunek firmy, a zatrudniono fachowców od zarządzania, podajże z Coca Coli. I co? Okazało się, że przed upadkiem ochroniło Appla to, że Jobs wrócił na mostek. Na czele, niczym przywódca czerwonej rewolucji, stanęła wyrazista postać, którą jedni kochają, inni nienawidzą (są przecież tacy).
W ten sposób Apple to Steve Jobs.
Podobnie PIS, to J.K.
Samoobrona to A.L.
Ludzi nie przyciąga tak marka, jak osobowość, która jest z nią identyfikowana.
Czy są takie kancelarie prawne?
Dlatego w blogu i e-marketingu silnie akcentujemy aspekt osobowy. 🙂
No nie wiem, czy aż takie analogie dadzą się bronić.
Co by nie mówić o Apple, to ma produkty w jakiś sposób wyjątkowe (albo na takie wykreowane), także za sprawą Jobsa i jego osobowości. Ale w IT jest miejsce na innowacyjność posuniętą do kreowania zapotrzebowania na produkt. Czy w specyficznej działalności usługowej jaką jest doradztwo prawne jest miejsce na coś takiego? Przy całej regulacji rynku, lokalności produktu i niemasowym kliencie.
Co musiałby robić Jobs – radca prawny, czy Jobs – menager dużej kancelarii w Polsce, by być Jobsem na tej scenie? I do czego to coś byłoby wogóle potrzebne?
Jakoś nie starcza mi tu wyobraźni.
Daniel
Zgadzam się z Tobą, że to zbyt daleko posunięta analogia. Nie wyobrażam sobie, podobnie jak Ty, szefa kancelarii skaczącego po scenie w czarnym golfie i prezentującego z pasją swoją nową usługę 🙂
(Chociaż, kto wie w przyszłości… )
Niemniej cechą tego zawodu jest osobisty kontakt z klientem, budowa relacji i osobowy charakter usługi. Zatem TO trzeba uwypuklać w e-marketingu (a może i nawet w całym przekazie marketingowym, ale na tym się nie znam, więc się nie wypowiadam). Samo skupienie się na najlepszej usłudze, co robi większość kancelarii, daje efekt taki, jaki daje. Doprowadza do zajadłej konkurencji.
I jeszcze wydaje mi się, że powinniśmy zacząć odchodzić od postrzegania naszego zawodu, jako czegoś wyjątkowego, zbawczego dla narodu polskiego 🙂 Zawód, jak każdy inny. A przynajmniej w większości przypadków. Fachowiec od gazu też ma ograniczenia, a więc można powiedzieć, porusza się w specyficznym, regulowanym sektorze. A jednak jego zawodu nikt nie traktuje jako czegoś wyjątkowego, prawda? 🙂 Czy ktoś szanuje nas za to, że jesteśmy prawnikami? Badania pokazują wręcz coś odwrotnego, a managerowie dużych firm życzą sobie o godzinie 18tej opinie na drugi dzień do porannej kawy, co zmusza nas do ciężkiej pracy.
Moje pytanie jest takie: jak długo tak pociągniemy?
Musimy coś zmienić. My sami. Skoro nie działa to, co i jak robimy, to trzeba to zmienić. Nikt tego za nas nie zrobi.
A przykład możemy brać z biznesu. On zawsze był przed konserwatywną branżą prawniczą. Skoro potężni biznesmeni idą w kierunku uosobienia wizerunku ich firm, to o czymś to świadczy i ma sens.
Danielu, oczywiście, że to skrajne przykłady, które przytaczam. Podaję je, chociaż mam świadomość, że na całość i tak nikt nie pójdzie. Ale przynajmniej zastanowi się, czy nie warto czegoś zmienić 🙂
Pozdrawiam!
Witam. Fragment wideo o muchomorkach i biedronkach bardzo spodobał się mojej Córeczce 🙂 Myślę, Rafale, że masz nową fankę 🙂 A co do głównego przesłania na dziś: to dość niesamowite, ale właśnie dziś po raz pierwszy zdarzyło mi się, że osoba, której doradzałem, w całkiem niewymuszony i naturalny sposób nazwała mnie swoim przyjacielem! Oczywiście ten termin w życiu prywatnym powinien być używany oszczędnie, bo ma zupełnie inny zakres odniesienia niż w relacjach „doradczych”, ale wydaje mi się, że w tej drugie sferze klient „zaprzyjaźniony” to taki, który nie tylko chce jednorazowo uzyskać od doradcy jak najwięcej jak najmniejszym kosztem, lecz jest w stanie w przyszłość takiej relacji „inwestować” godziwe stawki wynagrodzenia. To taka relacja, w której obie strony chcą pozostawić po sobie korzystne wrażenie, dobrze rokujące przyszłej współpracy. Pozdrawiam Leśnych Ludzi 😉
Dzięki Przemku!
O to chodzi! 🙂
Pozdrawiam Ciebie i moją Nową Fankę! :):):)
Rafał
pokarzę????!!!!!
No i …? 🙂
menager????
No i …?:)