Kuchenne Rewolucje w kancelarii

przez Rafał Chmielewski dnia 23 lutego, 2013

Nie. Definitywnie nie lubię gotować, pichcić, czy coś tam… Próbowałem się przekonać, zmuszony okolicznościami, ale nic z tego nie wyszło… Z dań umiem jedynie zaparzyć sobie kawę w ekspresie ciśnieniowym 😉

Ale uwielbiam program Magdy Gessler Kuchenne Rewolucje.

Dlaczego?

Bo owa pani, stawiając na nogi restauracje, w których gości (nie wszystkie, bo wszystkich się nie da), pokazuje de facto organizację biznesu – dosłownie i w przenośni – od kuchni. Naprawdę można się wiele nauczyć.

Mając ogromne doświadczenie w tworzeniu i zarządzaniu firmą, w trakcie kilkudniowego pobytu w takiej restauracji ustawia relacje między pracownikami, między nimi a szefostwem, niejednokrotnie skontroluje księgowość, zbada motywację właściciela, wytknie błędy, nieudolność, sknerstwo i bezproduktywną robotę. Jak trzeba, to też rzuci k…ą, czy makaronem 🙂

Ona jest businesswoman z krwi i kości.

Wiele z tego, co pokazuje, można na pewno zaszczepić w kancelarii prawnej.

Dziś na przykład była z wizytą w pewnej lubelskiej restauracji i pierwsze co zrobiła, to usunęła większość dań z menu.

A dlaczego?

Uznała, że lepiej niech ma ona w ofercie cztery nietuzinkowe dania, niż cały wachlarz, od pizzy przez golonkę, po chińszczyznę i amerykańskie hot dogi. Jeśli bowiem restauracja próbuje zaspokoić gust każdego, to w efekcie musi mrozić jedzenie i nie jest ono nigdy świeże. Do tego niczym się ona nie wyróżnia od konkurencji.

Czy nie można tutaj znaleźć analogii?

{ 4 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

Katarzyna - Prawo Medyczne 23 lutego, 2013 o 11:17 pm

Tak – specjalizacja (czyli owe cztery nietuzinkowe dania) jest bardzo ważna.
Natomiast wiele restauracji MG też potrzebuje kuchennych rewolucji 😉

Odpowiedz

Rafał Chmielewski | e-Marketing Prawniczy 25 lutego, 2013 o 10:07 am

Co fakt, to fakt. 🙂

Odpowiedz

Błażej Sarzalski | Odszkodowania komunikacyjne 25 lutego, 2013 o 10:51 am

Żeby nie zmieniać tego wątku w pisaninę o restauracjach Gesslerowej to rzeknę, że byłem w paru i także paru, w których zrobiła rewolucję 🙂 Uczucia mam mieszane, a merytorycznie…

Pewne analogie można dostrzec, ale kancelaria prawna to nie jest restauracja i myślenie o biznesie jest jednak inne. Jak dla mnie naczelną zasadą jaką wynoszę z oglądania Kuchennych rewolucji (choć poziom spada, a liczba przekleństw wzrasta), jest to, że: musi być pomysł na specjalizację, pomysł musi być dostosowany do realiów danego biznesu (restauracja w której gotuje prawie emerytowana pani Gienia może robić genialne schabowe albo barszcze, ale niekoniecznie lasagne czy pasty) i pomysł musi być konsekwentnie wdrażany, z zaangażowaniem.

Tylko tyle i aż tyle.

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 25 lutego, 2013 o 11:44 am

Tak, podobno kilka restauracji upadło po jej programie, czyli revitalizacji 🙂 Ale czasem wystarczy popatrzeć na stosunki międzyludzkie, na kulturę zarządzania w jakiejś restauracji, i można śmiało przewidzieć, że ta czy ta się rozleci.

Na pewno restauracja to nie kancelaria prawna, ale warto przyjrzeć się właśnie tym czynnikom, które wprost nie generują zysku, ale jednak mają duży wpływ na to, jak się pracuje. A jeśli pracuje się dobrze, to klienci też są zadowoleni.

Co jeszcze…. to usunięcie wszystkich dań z menu ja bym traktował jako przekaz marketingowy (kartę dać widać przed restauracją na chodniku). Wiadomo, że kucharz, podobnie jak prawnik, poradzi sobie i z jajecznicą, i ze spaghetti, ale jednak to, co przyciągać ma uwagę gościa, to jasno sprecyzowana i wyartykułowana specjalizacja.

Pozdrawiam Błażeju!
R

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Poprzedni wpis:

Następny wpis: