Podróż sentymentalna

przez Rafał Chmielewski dnia 4 kwietnia, 2016

Wiem, że rzadko się odzywam ostatnio. Winowajcą jest Pamiętnik Adwokata i blog, który teraz prowadzę , aby promować tę książkę [tak, tak – jeszcze w trakcie jej pisania – nic tak dobrze robi sprzedaży książki, jak jej promocja zanim zostanie ona wydana).

Do tego jeszcze dziś mam wykład dla studentów na Uniwersytecie Gdańskim, do czego musiałem się solidnie przygotować – od jakiegoś czasu bowiem nie opowiadam na tle prezentacji, tylko wszystko z głowy [co wymaga jednak dokładniejszego przygotowania].

Jakby tego było mało ostatnio mamy szczególnie dużo pracy w web.lex. Niewątpliwie wiosna w tym roku sprzyja podejmowaniu różnorakich decyzji rozwojowych w kancelariach prawnych. Tak więc nowe blogi, nowych kancelarii. Ale też, zadziwiająco dużo blogów prawniczych w kancelariach, które już swoje blogi prowadzą.

Aktualnie siedzę w Pendolino i gnam do Trójmiasta.

Bardzo lubię podróże na północ do Wolnego Miasta Gdańsk. Kiedyś spędziłem tam 5 długich lat. Moje lata liceum, to właśnie Centrum tego miasta, ze swoimi kamienicami, Kościołem Mariackim (robi wrażenie zarówno spod, jak i znad), zimnymi wiatrami, żółtymi plażami i niebieską, słoną wodą, a także pewnym Zaporożcem. Znam więc prawie każdy kąt tego miejsca, rozróżniam też klimaty.

Mało kto wie, ale owo liceum nie było normalnym liceum, do jakiego Ty zapewne chodziłeś. Inne ono było, bo muzyczne. Tak, miałem być muzykiem. A nawet nim byłem przez jakiś czas. Zawodowo przecież grałem na klarnecie i zarabiałem w ten sposób pieniądze, zanim nie podjąłem decyzji o zmianie w swoim życiu. Kiedy poznałem świat muzyków, i kiedy dotarło w końcu do mnie, że zawsze będę jednym z setek wyrobników, nic nie znaczącym, ciężko harującym, ledwie wiążącym koniec z końcem, muzykantem, postawiłem wszystko na jedną kartę.

… i w roku 1995 podjąłem decyzję o studiach prawniczych. Bo wtedy to jeszcze było tak, że zawód ten wiązał się z poważnymi pieniędzmi niemal w każdym przypadku. Studia w Wawie na WPiA UW rozpocząłem (bo tam już mieszkałem) w roku 1996. Na pierwszych zajęciach z Logiki dowiedziałem się, że jestem tutaj, bo nie wiedziałem, co zrobić ze swoim życiem [w moim przypadku – a potem się dowiedziałem, że nie tylko w moim – było to trafione w 100 procentach].

Jak wiesz, teraz jestem w jeszcze innym miejscu – obserwacja świata, ale i poznanie siebie samego doprowadziło do kolejnej istotnej zmiany. Teraz jest web.lex i inne przedsięwzięcia. I dopiero teraz czuję, że jestem w miejscu odpowiednim dla siebie. Mam wrażenie, jakbym do tego czasu nieświadomie stale poszukiwał swoich torów [a propos Pendolino, które teraz gna na północ], po których mogę mknąć z większą prędkością, niż Intercity Premium.

Zatem… Gdańsk. Dziś Gdańsk. Zawsze powracam do tego miejsca z uczuciem spokoju, jakbym wracał do domu. Do mojego miejsca na ziemi, chociaż wcale tak przecież nie jest.

Zawsze, kiedy tam przyjeżdżam, zadziwia mnie to, jak wiele się zmieniło w moim życiu od tamtego czasu. Wielu moich przyjaciół od 20 lat robi wciąż to samo. To nie jest nic złego oczywiście – każdy z nas jest kompletnie inny, ma inne cele, dążenia i pasje. Nie każdy musi/może/powinien być taki zwariowany, jak ja. Ja zawsze byłem podróżnikiem i w pewnym sensie inny od reszty. Miałem jednocześnie to szczęście, że podążając za swoją osobowością, miałem dość odwagi, aby zmieniać. Nie zawsze były to zmiany na lepsze – popełniałem wiele głupich błędów, często bardzo kosztowych, ale lekcje te były niezwykle istotne w procesie poznawania siebie i świata. Po prostu 🙂

No dobra… kończę ten przydługi, kompletnie niemerytoryczny post 🙂

Słońca Ci życzę na cały długi tydzień!

[żółte słońce z promieniami w okół swojej tarczy]

{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }

Karolina Sikorska-Bednarczyk 8 kwietnia, 2016 o 6:22 pm

I znowu w Gdańsku zostałam ominięta „szerokim łukiem” 🙁 mimo obietnic …

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Poprzedni wpis:

Następny wpis: