Ostatnio mam spore zaległości w blogu… Spowodowane jest to głównie tym, że zajmuje mi czas:
-
mój poradnik o sztuce blogowania prawniczego
-
organizacja szkolenia o Social Marketingu prawniczym, którego I edycja będzie miała miejsce już w ten piątek w budynku Lumen (Złote Tarasy)
-
i jeszcze do tego 2 artykuły, które piszę na zamówienie różnych redakcji związanych z doradztwem podatkowym.
A więc blog, jako czynność ze sfery ważnej, aczkolwiek nie pilnej, musiałem odsunąć nieco na bok.
Mimo wszystko jednak znalazłem pięć minut na krótką notkę dot. moich przemyśleń. Chodzi o Facebooka i sensu jego zastosowania dla e-marketingu prawniczego.
Od dawna zastanawiałem się nad skutecznością tego narzędzia w naszej branży. Znam przypadki niebywałego sukcesu e-marketingowego, związanego z wykorzystaniem Facebooka. Żaden jednak nie dotyczy branży prawniczej. Sam również nieco testowałem możwliości oddziaływania tego portalu na potencjalnych klientów. Ciekawiło mnie, czy mogę w ten sposób pozyskac klienta…
Jakie mam wnioski?
Rzecz jasna, mogę się mylić, gdyż w social media wszystko jest płynne i niebywale zmienne. Jest wiele teorii i każda opisuje SM inaczej. To, co dziś jest prawdą, jutro można włożyć między bajki, bo to zachowania ludzkie kreują tutaj rzeczywistość, a te ulegają w sieci ciągłym zmianom.
Zacznę od tego, że istotą naszego zawodu jest wiedza i informacja. Zdobywamy klientów dzięki temu, że pokładają w nas zaufanie. Im więcej wiedzy przekazujemy, tym bardziej przyciągamy potencjalnych klientów i tym głębsze nawiązujemy relacje (dlatego właśnie blogi prawnicze są rewelacyjnym narzędziem rozwoju biznesu).
Naszych usług nie można przetestować przed zakupem. Dotknąć, obejrzeć i ocenić. Stąd też tak ważna jest umiejętność nawiązania relacji z pot. klientem, aby zechciał on skorzystać z naszych usług. Tę relację możemy nawiązać tylko poprzez przekazanie części swojej wiedzy.
I tu jest istota problemu z wykorzystaniem Facebooka do celów e-marketingowych.
W mojej opinii i po moich doświadczeniach, Facebook nie służy dobrze, jako nośnik dobrego contentu. Jeżeli dzielę się tam swoją wiedzą, to nie wpływa to na budowanie społeczności i nowe kontakty (jak ma to miejsce w blogu). W ogóle.
Natomiast Facebook doskonale się przydaje do angażowania gości profilu/fanpage’a. Tutaj widać, że content niemerytoryczny odnosi swój skutek, tym większy, im bardziej jest kontrowersyjny, interesujący, angażujący czytelnika, itp.
Ale…, to nie ten rodzaj wiedzy i informacji przyciąga nam klientów. Klientów przyciaga nam content merytoryczny. Nie znaczy to, że musi być śmiertelnie poważny – wręcz przeciwnie. Ale jednak chodzi tutaj o coś więcej, niż tylko rozywkę.
I dlatego sądzę, że Facebook nie nadaje się, jako narzędzie do pozyskiwania klientów. A już tym bardziej wówczas, kiedy fanpage prowadzi kancelaria, a nie prawnik indywidualnie.
Może, jako jeden ze sposobów na pogłebianie relacji z obecnymi klientami – tak, ale na pewno nie, jako sposób na ich przyciągnięcie.
Podobnie jest w USA. Tamtejsi prawnicy bardzo rzadko korzystają z Facebooka w celach biznesowych. Prywatnie na pewno tak, ale nie traktują go jako narzędzia business development.
Co Ty sądzisz o tym?
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Już zacząłem się niepokoić, że coś Ci się stało 😉
Ad rem: wszelkiego rodzaju social media od jakiegoś czasu mi się „przejadły”. Na FB założyłem kiedyś konto, ale nigdy go do końca nie uzupełniłem, jak też i zaglądam tam bardzo rzadko. W mojej ocenie FB jest wszędzie za dużo, a moda na niego minie, tak jak minęła na grono, nk, big brothera, czy taniec z gwiazdami 🙂
W zupełności mi wystarczy, jak dowiem się od małżonki, że XXX osób kliknęło „nie lubię śniegu”, albo że Sylwek L. osiągnął jakiś wynik w jakiejś grze.
Być może jest tak jakiś ciekawy content, ale nie chce już mi się go tam szukać…
Hej Liwiuszu!
Miło jest wiedzieć, że ktoś się o mnie troszczy 🙂 Dziękuję!
I dzięki za ciekawy komentarz!
Rafał
{ 1 trackback }