Prawna ochrona znaków towarowych – nowy blog w grupie web.lex

przez Rafał Chmielewski dnia 4 marca, 2013

Dziś z ogromną przyjemnością pokazuję Ci nowy w grupie web.lex, bardzo ciekawy blog o ochronie znaków towarowych, którego autorem jest Mikołaj Lech – aplikant rzecznikowski z Bydgoszczy.

Jest to blog potrzebny – sam wiele rzeczy sobie uświadomiłem, czytając jego pierwsze artykuły. Mikołaj pisze tak:

Przedsiębiorcy zapominają jednak o bardzo ważnej kwestii – o ochronie firmowego znaku towarowego. Takie działanie rodzi wiele niebezpieczeństw. Do najczęstszych przypadków należą historie, kiedy działający w dobrej wierze przedsiębiorca nieświadomie narusza czyjś zastrzeżony znak towarowy. Niestety o fakcie złamania prawa dowiaduje się często z pisma otrzymanego od kancelarii prawnej.

Czego dowiesz się z tego bloga?

  • jak skutecznie chronić nazwę firmy, znak firmowy bądź logo;
  • jak unikać błędów które mogą zagrozić budowanej przez ciebie marce;
  • z jakimi zagrożeniami wiąże się działanie na rynku bez ochrony znaku towarowego;
  • o oszustach, którzy bazując na niewiedzy przedsiębiorców wyłudzają od nich pieniądze;
  • o ciekawych przypadkach sporów związanych ze znakami towarowymi;
  • jak reagować w sytuacji kiedy ktoś podszywa się pod używaną przez ciebie nazwę;
  • Zatem zapraszam Cię do odwiedzin bloga Prawna ochrona znaków towarowych i jego wnikliwej lektury. Na pewno nie będziesz zawiedziony 🙂

    { 27 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

    Lech Malinowski 5 marca, 2013 o 7:24 am

    Ładna skórka bloga.

    Odpowiedz

    Rafał Chmielewski 5 marca, 2013 o 9:07 am

    Dzięki Leszku 😉

    Także w imieniu autora 🙂

    Rafał

    Odpowiedz

    Mikołaj Lech | Znaki Towarowe Blog 9 marca, 2013 o 2:40 pm

    Witam cieszę się, że blog prezentuje się dobrze. Faktycznie trochę czasu zajęło doprowadzenie go do aktualnego wyglądu. Teraz pozostaje najtrudniejsza i jednocześnie najprzyjemniejsza część czyli wypełnianie go wartościową treścią 🙂

    Odpowiedz

    Paweł Judek | blog o prawie transportowym 7 marca, 2013 o 1:38 pm

    Czy brak RSS jest zamierzony?

    Odpowiedz

    Rafał Chmielewski | e-Marketing Prawniczy 7 marca, 2013 o 8:40 pm

    Hej Pawle!

    Tak. Już od kilku blogów nie zajmujemy się świadomie kanałem RSS na blogach. Wynika to z tego, że nie chcemy, aby w blogu były dodatki, które nie są potrzebne.

    Prawda niestety jest zabójcza: nikt nie korzysta z czytników na naszych blogach. Być może są to pojedyncze osoby (może TY?), ale ja ich nie znam 🙂

    Poza tym od kilku lat trend wykorzystywania czytników RSS jest spadkowy, więc przyszłość ich rysuje się jasno, a raczej ciemno 🙂 Do tego nawet Google przestało inwestować w Feedburnera i go, jako projekt, porzuciło. My też.

    A TY? Korzystasz z czytników RSS?

    Teraz ich rolę przejęły Facebook i Twitter. Widać to doskonale po statystykach.

    Rafał

    Odpowiedz

    Lech Malinowski 7 marca, 2013 o 9:00 pm

    Muszę przyznać, że czasem zadziwia mnie, Rafale, Twój odbiór internetowej rzeczywistości 🙂 Nie wiem skąd wiesz, że trend wykorzystywania czytników RSS jest spadkowy, a jeśli jest spadkowy, to czy spadek dotyczy liczb bezwzględnych, czy procentów, ale z pewnością można założyć, że z RSSa korzysta ta bardziej świadoma część internautów. Osobiście nie wyobrażam sobie, abym zaczynał dzień od przeglądnięcia 100 stron w poszukiwaniu nowych wpisów. Wolę 20 razy dziennie spojrzeć do telefonu co nowego na blogach. Nie rozumiem chęci unikania RSSowego dodatku na blogu – przecież jego nawet nie musi być widać, chodzi tylko o funkcjonalność.
    Facebook i Twitter? C’man! Nie adresujemy przecież swoich blogów do 15-latków. RSS to wygodny (zwłaszcza dla czytelnika) i mało inwazyjny sposób na poinformowanie czytelnika o nowym wpisie.

    Odpowiedz

    dr Dariusz Bucior | Umowa-agencyjna.pl 7 marca, 2013 o 9:31 pm

    Ale w tym blogu przecież jest kanał RSS (to jest chyba defaultowe rozwiązanie w Wordpressie) – http://znakitowarowe-blog.pl/feed/.

    Odpowiedz

    Rafał Chmielewski 7 marca, 2013 o 11:47 pm

    „Muszę przyznać, że czasem zadziwia mnie, Rafale, Twój odbiór internetowej rzeczywistości 🙂 ”

    Leszku, przytoczę słowa Ryszarda Sowińskiego: „na nic nowe technologie, metody badawcze, sztuczki i bajery, jeśli nie pokazujesz wartości i ich nie realizujesz.”

    Mój odbiór internetowej rzeczywistości jest inny niż 99,9% internautów. Za to jest skuteczny w realizacji celu, jaki mam w życiu.
    R

    Odpowiedz

    Lech Malinowski 8 marca, 2013 o 7:49 am

    > na nic nowe technologie
    Tym bardziej się dziwię, że wolisz FB nad RSS.

    > jeśli nie pokazujesz wartości i ich nie realizujesz
    Co to są te wartości do pokazania i jak się je realizuje?

    Paweł Judek | blog o prawie transportowym 7 marca, 2013 o 10:51 pm

    Jestem po stronie Lecha. Ja z czytnika korzystam i jest on dużo lepszy niż wszystkie facebooki i twittery razem wzięte. Kiedy mam dłuższą przerwę w śledzeniu bloga, nie muszę później odtwarzać na facebooku wszystkich wpisów i szukać po omacku, czy coś nowego się pojawiło, tylko od razu mam podane ile jest nowych postów i na jakim blogu. Mam przy tym wrażenie, że to nie o niepotrzebny RSS chodzi, a tylko o zmuszanie do subskrybowania, czego szczerze powiedziawszy nie lubię. A feed rzeczywiście jest, choć ukryty, skoro nie ma go na stronie.

    Odpowiedz

    Rafał Chmielewski 7 marca, 2013 o 11:40 pm

    Panowie, no może mnie przekonacie 🙂

    A jak czytacie mój blog? Z czytnika?

    Odpowiedz

    Lech Malinowski 8 marca, 2013 o 7:51 am

    Informacje o nowych wpisach mam w RSS w smartfonie, które regularnie sprawdzam. Jeśli jestem przy komputerze, wówczas wchodzę na konkretny blog i czytam z komputera. Jeśli nie jestem przy komputerze, to czekam, aż będę, tudzież czytam bezpośrednio z telefonu, jeśli blog/wpis jest dla mnie szczególnie interesujący.

    Odpowiedz

    Paweł Judek | blog o prawie transportowym 8 marca, 2013 o 9:04 am

    Ja czytam z czytnika. Nie ma zasubskrybowanych ani face’a ani twittera.

    Odpowiedz

    Rafał Chmielewski | e-Marketing Prawniczy 8 marca, 2013 o 9:47 am

    Dziękuję! 🙂

    Odpowiedz

    Krzysztof | Konsument w sieci 8 marca, 2013 o 8:06 pm

    To może też się dołączę do dyskusji. Zarówno w telefonie jak i na laptopie czytam blogi jedynie z czytnika RSS. Nie wyobrażam sobie innej możliwości dotarcia do nowych treści pojawiających się w serwisie w szczególności, że nie posiadam konta an FB czy Tweeterze.

    Nie wiem skąd takie, a nie inne wnioski, ale nawet jeśli przyjąć, że taki „bajer” może przyciągnąć 5% stałych czytelników to myślę, że warto. Szczególnie, że ten 5% może okazać się aktywnym odbiorcom treści, w przeciwności do jednorazowych czytelników.

    Odpowiedz

    Mikołaj Lech | Znaki Towarowe Blog 9 marca, 2013 o 2:57 pm

    Pytanie, które należy sobie tutaj zadać to ile osób statystycznie do obserwowania blogów używa tweetera/Facebooka/RSS .

    Ja tak na prawdę do tego typu rzeczy wykorzystuję tylko z FB. Może jednak reprezentuję mniejszość i nie ma co rezygnować z innych kanałów dostępu? Lech ma w dużej części rację, że Facebook to domena osób młodych. Ciekawa dyskusja warta głębszego zastanowienia się.

    Odpowiedz

    Paweł Judek | blog o prawie transportowym 9 marca, 2013 o 3:02 pm

    Ok, tylko jeśli nawet kilka osób wykorzystuje RSS, to już to jest wystarczającym powodem, żeby taką opcję umieścić na stronie. To jeden przycisk, strony nie spowolni, nie jest żadnym problemem, więc upieranie się przez Rafała przy tym, żeby go nie było, jest dla mnie niezrozumiałe 🙂

    Osobiście kilku blogów nie czytam tylko dlatego, że nie mają czytnika RSS.

    Odpowiedz

    Lech Malinowski 9 marca, 2013 o 3:03 pm

    Ale korzystasz z FB, bo RSS do tego celu jest dla Ciebie mniej wygodny, czy dlatego, że w ogóle nie masz nawyku używania RSS? 🙂

    Odpowiedz

    Mikołaj Lech | Znaki Towarowe Blog 9 marca, 2013 o 3:15 pm

    Szczerze to nawyk subskrybowania stron wyrobił mi się przy okazji korzystania z FB. Z RSS nigdy nie korzystałem. Wcześniej po prostu odwiedzałem interesujące mnie strony, choć bez subskrypcji prędzej lub później o nich zapominałem.

    Odpowiedz

    Rafał Chmielewski 9 marca, 2013 o 9:08 pm

    Oskar Schindler powiedział był kiedyś coś w stylu: jeśli uratujesz choćby jednego człowieka, to tak, jakbyś uratował cały świat.

    Panowie, zatem jeśli choćby jednemu z Was ten RSS był potrzebny, to jest to istotny powód, aby go włączyć 🙂

    Pozdrawiam!
    R

    Odpowiedz

    Lech Malinowski 14 marca, 2013 o 6:23 pm
    Lech Malinowski 14 marca, 2013 o 6:28 pm

    Mogę się podpisać pod wyżej zalinkowanym cytatem Maćka:
    „Ja pozostanę wierny RSS-om. Oczywiście korzystam z innych serwisów i pozyskiwania informacji w myśl trendu “curation”. Niedoskonały algorytm Facebooku podsyła mi treści, które mogą mnie zainteresować, stale uczący się algorytm Zite czy Flipboard też wybiera dla mnie to co dobre. I pewnie wciąż te narzędzia będą się rozwijały, ale kolekcjonowanie RSS-ów ma tę zaletę, że to ja sam decyduje, które źródła są dla mnie istotne. Mimo ogromnego rozwoju wszelkiego algorytmu raczej wątpię, że blog czy serwis który mam zasubskrybowany przez RSS, a który pisze coś raz na miesiąc albo rzadziej przebije się przez szum stale zwiększającej się ilości treści do odebrania. A tak, leży sobie taki blog w zakładce RSS-ów i jak tylko autor postanowi coś sobie napisać to ja mam pewność, że ten wpis do mnie trafi. Super-hiper mega alorytmy uwięzione w społecznościowo-biznesowym kieracie takiej pewności mi niestety nie dają.”

    Odpowiedz

    Rafał Chmielewski 14 marca, 2013 o 9:30 pm

    Leszku, nie da się ukryć, że popularność kanałów RSS spada. Ja sam nigdy nie korzystałem z tej formy subskrypcji, chociaż próbowałem to jakoś oswoić (ja subskrybuję treści tylko na maila). Bezskutecznie.
    Ale skoro są jednak jeszcze jacyś pasjonaci RSSów, to pewnie warto je dodawać 🙂

    Z pozdrowieniami!
    R

    Odpowiedz

    Katarzyna - Lekarz i Prawo 15 marca, 2013 o 7:30 pm

    Nie korzystam z RSS.
    Jakiś czas temu odkryłam http://www.bloglovin.com/ – wystarczy subskrybować ulubione blogi i gotowe. Codzinnie przychodzi mail z zestawieniem nowych wpisów, aplikacja jest chyba dostępna na wszystkie możliwe czytniki.

    Odpowiedz

    Lech Malinowski 15 marca, 2013 o 7:34 pm

    „Codzinnie przychodzi mail” – i to już jest gorsze. W RSS mam natychmiastową informację o nowych wpisach w każdej żądanej przeze mnie chwili.

    A jak nie mam ochoty przeczytać dziś nowego wpisu, to za tydzień nadal będę miał o nim informację w tym samym miejscu, a nie w mailu sprzed tygodnia, do którego już nie zajrzę.

    Coś widzę, że wszystkie próby zdyskredytowania RSSa mają podstawę w jego nieznajomości przez krytykantów/”niekorzystaczy”, a nie w jego faktycznych wadach 😉

    Odpowiedz

    Rafał Chmielewski 16 marca, 2013 o 12:56 am

    Leszku, masz rację, że nie znam korzyści związanych RSSem. Ale dlatego, że z niego nie korzystam. A nie korzystam, bo mi nie jest potrzebny.

    Kiedyś próbowałem, ale nigdy do czytnika nie zaglądałem z braku czasu. Jeśli mi coś przyjdzie na pocztę e-mail, to zajrzę do tego, rzucę okiem i ocenię, czy warto się w tekst zagłębiać. A jeśli nie zajrzę, to nie ma szansy, abym do tego wrócił. Tak, jak nie wracałem do mojego czytnika.

    Zapewne czytnik się sprawdza. Ale dla jakiegoś wycinka osób, które charakteryzuje jakaś cecha charakteru. Np. dla Ciebie 🙂

    Pozdrawiam! 🙂

    PS.: ciekawa taka dyskusja o RSSach i czytnikach. 🙂

    Odpowiedz

    Mariusz 24 maja, 2017 o 12:31 pm

    Ja za to korzystam z aplikacji na telefon, która zbiera artykuły z wielu źródeł i jestem zadowolony, nic mnie nie omija codziennie. No i można też ukryć część nowych wiadomości, które mnie nie interesują (a czasem nie mam ochoty znowu czytać o czymś, co zobaczyłem kilka dni temu) albo są w ogóle denerwujące.

    Odpowiedz

    Dodaj komentarz

    Poprzedni wpis:

    Następny wpis: