Jeden z moich dobrych znajomych – doradca podatkowy – powiedział mi ostatnio, że nie ma czasu na pisanie bloga prawniczego, nie mówiąc już o całym systemie e-marketingowym.
Faktycznie, jest to bardzo często pojawiająca się wątpliwość i powód, dla którego wiele osób, nawet bardzo biegłych w technologii informatycznej (jak właśnie ów mój znajomy), nie decyduje się na wdrożenie systemu e-marketingowego w swojej firmie prawniczej.
A jak to wygląda w praktyce?
Z mojego doświadczenia
Mój blog prawniczy PodwojneOpodatkowanie.pl prowadzę już od roku 2008 i w między czasie bardzo często eksperymentowałem z czasem, jaki zajmuje jego prowadzenie, a w zasadzie z długością i częstotliwością poszczególnych artykułów. Początkowo były one dość krótkie (zob np. ten wpis), ale potem uznałem, że powinny być długie i merytorycznie wyczerpywać pewien problem (zob. np. ten wpis). Obecnie ponownie powróciłem do krótkich wpisów, jednak staram się, aby treść tam zawarta była bardzo skondensowana, co nie było moją intencją na początku w roku 2008.
Z mojej perspektywy wpisy w blogu powinny być jednak krótkie (oczywiście bez przesady, chociaż nawet jedno rewolucyjne zdanie ma większy sens, niż cztery akapity bez większego znaczenia). Po pierwsze dlatego, że długie artykuły i tak nie są czytane do samego końca (sprawdziłem), a po drugie, ponieważ na prowadzenie bloga nie powinniśmy przeznaczać zbyt wiele czasu (prowadzenie bloga powinno być przyjemnością, co z pewnością da się odczuć w treści każdego wpisu). Teraz napisanie każdego artykułu w blogu PodwojneOpodatkowanie.pl zajmuje mi około 30 minut, do godziny.
Co do częstotliwości wpisów, to początkowo nowe artykuły pojawiały się dość szybko. Blog mój aktualizowałem około 10 razy w miesiącu. Obecnie kolejne artykuły zamieszczam w blogu raz na tydzień i na tym etapie jego rozwoju uważam, że ta częstotliwość wystarczy w zupełności (oczywiście najlepiej jest, jeżeli nowe wpisy pojawiają niemal codziennie, jak to jest w przypadku tego bloga o e-marketingu prawniczym, jednak nie zawsze jest czas na taką twórczość, chyba że blog ma kilku współautorów).
W zakresie innych narzędzi e-marketingowych, to sprawa jest jeszcze prostsza. Profile bloga na Facebook’u, oraz Twitterze, aktualizują się automatycznie, więc w zasadzie nie wymagałyby mojej aktywności, gdyby nie fakt, że czasem dodaję tam nowe treści, aby zacieśnić relacje z moimi klientami (oraz potencjalnymi klientami).
Raz w tygodniu wysyłam również biuletyn do moich subskrybentów, w którym informuję ich o nowościach w blogu (chociaż czasem dodaję „coś od siebie”, aby mogli mnie lepiej poznać i nabrać do mnie większego zaufania). Ten proces zajmuje około 10 do 15 minut.
Podsumowując:
- blog – do 1 godziny raz w tygodniu
- Twitter/Facebook – około 10 min. raz na dwa dni (ale może być 0)
- biuletyn – do 15 min. raz w tygodniu
Oczywiście zdarzają się również dodatkowe zadania (jak np. dodanie artykułu do serwisu Artelis.pl), jednak są one rzadkie i z reguły nie zajmują wiele czasu.
Widać więc z powyższego, że cały system e-marketingu prawniczego nie musi zajmować wiele czasu w ciągu dnia, a nawet w ciągu tygodnia. W porównaniu z faktem, że jedna godzina pracy nad treścią artykułu będzie przyciągała klientów przez kolejne lata, wydaje się, że warto ją poświęcić na stworzenie wartościowego materiału.
Jeden artykuł tygodniowo to ponad 50 wartościowych wpisów rocznie, a więc pięćdziesiąt powodów, aby zachęcić do odwiedzin bloga i zapoznania się z zakresem naszej wiedzy i profesjonalizmu.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }