Dziś Szymon Kwiatkowski, autor bloga Marketing Prawa, uprzejmie zacytował fragment mojego postu o Facebooku w e-marketingu prawniczym.
Szymon ma inne zdanie na ten temat, aniżeli ja. Jakie? Nie mam pojęcia, gdyż jeszcze tago nie napisał. Nie twierdzę przy tym, że to ja mam rację. Być może ma ją Szymon, albo i ta większość, która „wspaniałomyślnie” doradza kancelariom Facebooka. A owa większość jest wielka i podobnie jak w czasach Stalina ZSRR stał na straży wolności i prawa, niczym wyspa w morzu zgniłego kapitalizmu, tak mam wrażenie, że znowu ja jestem taką wyspą w morzu wielbicieli i propagatorów Facebooka wśród naszej branży 🙂
Wyspa, czy nie, … napisałem Szymonowi dość obszerny komentarz, który cytuję poniżej:
Dzięki Szymonie za wspomnienie mojego postu! 🙂
To teza dość kontrowerysjna, za którą już nie raz próbowano mnie „zjeść” 🙂 Ale nie jest bezpodstawna. Oczywiście mogę się mylić, ale równie dobrze może mylić się ktoś, kto twierdzi przeciwnie. A takich jest wielu, bo teraz Facebook rules i nikomu nawet do głowy nie przyjdzie zakwestionować ten fakt.
Ale pytanie jest takie: czy jest prawnik, który wykorzystując FB do marketingu swojej kancelarii może powiedzieć, że to narzędzie przyniosło mu tylu i tylu klientów? Jest? Nie ma. Jasne, że np. Old Spice może zrobić kampanię na FB i zarobić na tym mega kasę, ale to jest zupełnie inny rodzaj produktu. Usługi prawne są na innym biegunie. Tutaj nie wystarczy rozśmieszyć, zadać ciekawe pytanie, pokazać twarz w Porshe… Tutaj trzeba pokazać co się wie i jakie ma się doświadcznie, a do tego FB niezbyt się nadaje. Sam to testowałem. Jeżeli wciskam na FB ścisły kontent, to nikogo to nie interesuje (no, prawie nikogo), a informacje śmieszne, angażujące w jakiś sposób, są poczytne.
A potencjalny klient nie szuka u mnie rozrywki…. szuka rozwiązania swojego problemu, nawet jeżeli jest tylko to głód wiedzy. Jeżeli szuka wiedzy, to „googla”, a jeżeli prowadzę blog prawniczy, to znajduje mój blog, a nie FB.
I błędem jest zaczynanie przygody… nie, to złe słowo… wdrażanie strategii e-marketingowej w kancelarii (to jest przecież element poważnej układanki, jaką jest organizacja biznesu) od profilu na FB. Najpierw powinien być blog, a FB – jeżeli w ogóle – na ostatnim miejscu.
I jeszcze małe zastrzeżenie, bo sądzę, że nie wszyscy mają jasność co do mojej wypowiedzi:
Mnie chodzi o POZYSKIWANIE klientów a nie pogłębianie relacji. Jeszcze raz powtórzę więc, że w mojej skromnej opinii FB się nie nadaje do pozyskiwania klientów w branży prawniczej. Być może nadaje się do podtrzymywania i pogłębiania relacji, ale nie do przyciągania klientów.Ponadto sądzę, że FB ma wiele przydatnych funkcji, jak np, możliwość promocji wydarzenia, reklamę, przyciski i wtyczki społecznościowe, itd. Zatem nie skreślam tego narzędzia. Tyle że nie zgadzam się z tym, że jest to magnes na klientów 🙂
Jaki mogę mieć jeszcze dowód?
Ano nasi koledzy za oceanem. Zauważ, że mało kto korzysta z FB dla celów biznesowych. Jeżeli już, to w celach osobistych. A jakie e-narzędzia najczęściej są wykorzystywane? Po pierwsze LinkedIn, po drugie blog, po trzecie Twitter. Nawet czasem Wikipedia. Ale nie FB. To o czymś świadczy. I to, co może dziś zrobić prawnik, wprowadzając do własnej strategii marketingowej narzędzia społecznościowe, to nauczyć się korzystać właśnie z LinkedIn, GoldenLine, Twittera (przy okazji… razem z Marcinem Wystrychowskim mamy na ten temat szkolenie dla prawników). Z narzędzi, które na pewno będą procentowały (tak, tak, …. to też social media). Daję tego gwarancję! Bo sam to robię z sukcesem. Zresztą nie tylko ja.
I może na koniec tego długiego komentarza 🙂 ….
Wczoraj na szkoleniu (właśnie tym, które razem z Marcinem prowadzimy o wykorzystaniu mediów społecznościowych w kancelarii prawnej) ktoś powiedział, że FB buduje markę. Może i tak. Ale ostatecznie liczy się co?
No? Ktoś wie? … 🙂Tak…. Liczy się zysk. Pieniądze na rachunku. Moja rodzina i moje pasje, które chcę realizować. Że tak powiem mam w nosie budowę marki, a skoro liczy się mój zysk, to korzystam z narzędzi, które dają mi niemal pewność, że go osiągnę. Te narzędzia wymieniłem powyżej. A FB? Czy na pewno zaprocentuje mi wysiłek w niego włożony? Nie wiem. A skoro nie wiem, to tego nie robię, bo wolę zrobić w tym czasie to, co jest pewne 🙂
I tym pozytywnym akcentem… 🙂
Dzięki Szymonie jeszcze raz za wspomnienie mojego postu! I wybacz, że tak się rozpisałem 🙂
Pozdrawiam,
Rafał
{ 11 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Rafał,
Bardzo cenie sobie Twoje komentarze i artykuły. Przy tak rozbudowanym komentarzu muszę przygotować specjalną odpowiedź, która pojawi się u mnie na blogu w postaci wpisu. Teraz pragnę tylko zauważyć, że według mnie FB może być skutecznym narzędziem do pozyskiwania klientów. Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacje, w których to narzędzie będzie świetnie pracowało (porywam się z motyką na słońce?). Muszę jednak przyznać, że gdybym miał komukolwiek rekomendować zdobywanie klientów za pośrednictwem portali społecznościowych to FB na pewno nie byłby na pierwszym miejscu. Więcej niedługo na blogu…
pozdrawiam serdecznie
Szymon Kwiatkowski
Dzięki Szymonie za komentarz! 🙂
Czekam na Twój artykuł! Dobrze poczytać coś mądrego, bo samouwielbienie własnej ideologii jest czasem zabójcze 🙂
Pozdrawiam,
Rafał
Rafale,
Twoja wyspa kontestacji się rozrasta, w tym sensie, że ja również nie uważam FB za szczególnie przydatne narzędzie marketingowe. Szczerze mówiąc to mam takie podejrzenie, że ta większość zachwyca się FB bo tak wypada. A to ponieważ jest bardzo popularny, a bo zrobili o nim film, a bo to nie wypada „nie bywać”…jeszcze chwila i entuzjazm opadnie i spora część profili tzw. profesjonalnych będzie miała zaniżony współczynnik aktualizacji kontentu. Ja osobiście traktuję FB jak zabawkę, poprzez którą skontaktuję się szybko z kolegą, który właśnie utopił swój telefon w toalecie i został odcięty od sieci :). Do merytorycznej dyskusji, a co za tym idzie budowania swojej marki najlepiej nadaje się blog.
Pozdrawiam
Dzięki Paweł!
To jest nas trzech na wyspie, bo jeszcze Leszek Malinowski, czyli tutejszy Liwiusz 🙂
Rafał
Cóż – wszyscy są na FB bo nie wypada „nie być”.
Ale źródłem wiedzy jest raczej kiepskim, jeżeli chodzi o wiedzę prawniczą. Przydaje się za to do nawiązywania kontaktów.
Moim zdaniem użytkownik FB zostanie moim klientem tylko dlatego, że zostanie przekierowany na blog.
Tak, nie wypada „nie być”. Ja dość wcześnie zacząłem przygodę z FB i pamiętam moich znajomych, którzy wówczas namiętnie pisali, tagowali, w różny sposób uczestniczyli w facebookowym życiu. Dziś, ci sami znajomi, rzadko do FB zaglądają.
Ale jednak zaglądają.
Pytanie oczywiście rodzi się, jak długo moda na FB będzie trwała. Na NK już się skończyła, ale portal wciąż działa. Sądzę, że podobnie będzie z FB: z czasem przycichnie.
Dzięki Kasiu za komentarz!
Rafał
Facebook facebookiem, a w dodatku do wczorajszego Dziennika Gazeta Prawna „Doradca dla Firm” (firmy – chodzi tu o kancelarie) gdzie piszą o tym że prawnicy musza wprowadzać innowacje w kancelariach ani słowa o blogach;]
Dzięki Krzysztof za komentarz! Brak zainteresowania blogami w tym tekście być może wynika z tego, że owe innowacje to bardzo obszerny i wielowątkowy temat. Na blogi więc miejsca nie starczyło (no wiesz… 8 tys znaków i koniec :)).
Dzięki!
Rafał
A co mądrego tam napisali?
Takie tam trele morele. Nic specjalnego 🙂
Rafał
Przed Świętami obiecałem, że odpiszę na komentarz związany z wykorzystywaniem Facebooka przez prawników. Pokusiłem się o odpowiedź na pytanie „Czy można pozyskiwać klientów za pośrednictwem FB.” Komentarz to za krótka forma więc zapraszam na bloga: http://marketingprawa.pl/2010/12/29/facebook-a-prawnicy/
pozdrawiam
Szymon Kwiatkowski
{ 1 trackback }