Większość prawniczych blogów zawiera strategiczne błędy.
Co znaczy „strategiczny błąd”?
Strategia, to sposób osiągnięcia jakiegoś celu.
Np. jeśli chcesz kupić gazetę, musisz założyć buty (chyba, że nie zakładasz wychodząc z domu ;)), wyjść, skręcić w lewo, albo w prawo, dojść do kiosku, itd. Wiem, czuję to, że Ty to czujesz… 🙂
Podświadomie opracowujesz tę strategię. Robisz to przecież stale…
Jeśli miałbyś zrobić w niej błąd, to np. założyłbyś na siebie zbroję. Co prawda i tak byś swój cel osiągnął (ale nie jest to też takie pewne, bo w drodze mógłbyś paść przytoczony ciężarem żeliwnego wdzianka), ale znacznie później. Inny błąd w tej strategii, to skręcenie w lewo zamiast w prawo, albo wydanie ostatnich 3 złotych (przeznaczonych na gazetę) na czteropak z biało-czerwoną flagą.
Generalnie rzecz biorąc, niektóre błędy w strategii prowadzą na manowce, inne na bananowce.
Tak samo jest z blogami i strategią e-marketingową.
Jednym z poważniejszych błędów strategicznych i bardzo częstym w tym wymiarze jest nadmierne eksponowanie swojej kancelarii w blogu.
{ 23 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Zgadzam się w pełni, że każdy, nawet najsławniejszy prawnik nie może tylko i wyłącznie promować swojej kancelarii i siebie zarówno na blogu, jak i za pomocą innych kanałów komunikacji marketingowej w social media. Pisałem m.in. o tym np. tutaj: http://bit.ly/Kw0BoO lub tutaj http://bit.ly/LEaZJ9. Z uwagi na to, że najwazniejszą cechą medió społecznościowych jest dialog, należy dawać powód do tego dialogu. Pusta promocja siebie nie jest najlepszą metodą na wzbudzenie rozmowy z odbiorcami, no chyba że oczekujemy niepochlebnych komentarzy.
Dzięki Grzegorz za komentarz! 🙂
Rafał
Rafał i Grzegorz wreszcie zgodni 🙂 Ale też trudno się nie zgodzić – chyba nikt nie przepada za nachalnymi próbami zwrócenia na siebie uwagi.
He, he… No tak 🙂
Ale jednak można się nie zgodzić. Choć trochę 🙂 Wszak o sobie należy też nieco mówić, bo zgodnie z zasadą, że jak się sam nie pochwalę, to nikt tego za mnie nie zrobi, warto o sobie też mówić.
A dotykając sekretów e-marketingu… trzeba mówić o sobie, ale nie wprost. Te informacje muszą płynąć w tle, muszą się sączyć, muszą czynić spustoszenie w układzie limbicznym czytelnika, odbiorcy, klienta.
😉
Pozdrawiam Pawle i dziękuję za komentarz!
Wszystko okay, ale żeliwna zbroja? Ejże…
OK Paweł. Nie żeliwna 🙂
A z czego jest zbroja zrobiona? Ja z rycerstwem nie mam zbyt wiele wspólnego…
Zależy komu jaka leży 🙂 Zbroja może być skórzana nawet, ale te właściwe, rycerskie, pancerne, najczęściej były one robione ze stopów różnych metali, często żelaznych.
Może byś jaki blog założył Błażeju, co? Tyle wiesz o zbrojach… 🙂
Chętnie bym poczytał 😉
Dziękuję za komentarz!
Miłego dnia!
R
Szczerze, to myślałem o jeszcze jednym blogu, niemniej nie o zbrojach…
Błażej, o blogu o spółkach cypryjskich – przypadkiem może? 🙂
@Lech: Hmm, ten plan akurat upadł jakiś czas temu z różnych względów. Inspirowany jednak książką Problogger (http://blog.krolartur.com/?p=858 – tutaj recka na blogu mego znajomego z branży psychologicznej) rozważam puszczenie kilku równoległych projektów blogowych w różnych interesujących mnie tematach.
Dobrze jest być elastycznym i jak trzeba zrobić blog ad hoc, na szybko, bo jest akurat na takie a takie tematy rynek, to trzeba to robić.
Leszku, przecież Błażej i tak by publicznie nie powiedział, jaki ma plan. Ja też bym tego nie zrobił, chyba że owo upublicznienie w rzeczywistości miałoby być przedstawieniem oferty 🙂
Masz tę książkę?
Nadmierne bezpośrednie promowanie swojego JA na blogu może wyglądać na akt desperacji „chodźcie do mnie, błagam!” Pozdrawiam 😉
No właśnie Agnieszko… 🙂
A powinno być: „pójdźcie za mną…”
Dziękuję Ci za odwiedziny i komentarz!
R
Rafał,
Oczywiście masz rację z kwestią zbytniego promowania kancelarii na blogu. Ciężko mi sobie jednak wyobrazić jak taka przesada wygląda…..co innego aniżeli umieszczenie loga kancelarii można „wkleić” w blogu ?
„Ciężko mi sobie jednak wyobrazić jak taka przesada wygląda…..co innego aniżeli umieszczenie loga kancelarii można “wkleić” w blogu ?”
Na przykład:
1. Blog jest częścią strony www i jest postawiony na jakimś dziwnym cmsie
2. Ma ten sam układ co strona w której siedzi
3. W miejscu tytułu bloga jest logotyp kancelarii, a nazwa bloga, jeśli jest, to jest z boku i często mała
4. Blog piszą prawnicy kancelarii a nie jedna osoba, góra trzy.
5. Adres bloga jest zaszyty w subdomenie kancelarii
Pewnie jeszcze kilka rzeczy można by wymienić 🙂
Pozdrawiam! 🙂
O ile zgadzam się z postawioną tezą, że nadmierne eksponowanie marki / firmy w kampanii content marketingowej (w tym konkretnym wypadku kancelarii prawniczej w prowadzonym blogu) zmniejsza jej skuteczność, o tyle gdy czytam wymienione przez Ciebie przykłady, wydaje mi się, że chyba z zupełnie innych powodów.
Treść (w tym wypadku wpisu na blogu) powinna dawać realną pomoc w problemie biznesowym czytelnika / potencjalnego klienta. I to jest podstawa. Dzięki temu zdobywamy jego zaufanie, przekonujemy, że jesteśmy ekspertem w danej dziedzinie, pokazujemy, że potrafimy jego problem rozwiązać. Nadmierna atrybucja do marki, powoduje, że treść odbierana jest jako przekaz marketingowy czy wręcz reklamowy, a więc niewiarygodny.
(I wydaje mi się, że do tego momentu się zgadzamy).
Jak rozumiem, to gdzie się różnimy to to, że Twoim atrybucja do marki (kancelarii) na poziomie czysto formy jest szkodliwa – odnoszą się do tego punkty 1,2,3,5. Moim zdaniem nie ma to większego znaczenia z punktu widzenia potencjalnego klienta.
– Czy gdyby twój blog http://www.podwojneopodatkowanie.pl był obrandowany jako „kancelaryjny”, zmniejszyło by użyteczność zamieszczonych tam treści dla Twoich potencjalnych klientów? Nie.
– Czy „dziwny CMS” miałby wpływ wartość tych informacji? Nie.
– A logotyp? Też nie.
Tak zresztą odebrałem dyskusję pod wpisem „Możesz mieć blog jak z obrazka albo skuteczny” (https://www.e-marketingprawniczy.pl/2012/04/16/mozesz-miec-blog-prawniczy-jak-z-obrazka-albo-blog-skuteczny-wybieraj/), że „obrazek” nie ma znaczenia, ważna jest treść.
To co moim zdaniem może bardzo zaszkodzić, w warstwie treści odwoływanie się do marki / kancelarii, w stylu:
„nasz zespół radców prawny rekomenduje aby…”
„nasza kancelaria oferuje usługi w w/w zakresie, zachęcamy do kontaktu” itp.
Czyli dawanie sygnałów (w treści, nie w formie), że funkcją tego tekstu jest reklama – i w tym momencie czytelnikowi zapala się czerwone światełko, czy aby na pewno można temu wierzyć.
Reasumując: Ważna treść – nie forma.
Witam Panie Igorze!
I dziękuję za rozległy, merytoryczny komentarz! 🙂
Odpisuję z lekkim opóźnieniem, gdyż nie miałem czasu aż do teraz, kiedy po północy zrobiłem sobie kubek ciepłego kakao i zasiadłem do odpowiedzi na komentarze w blogu, a Pański zostawiłem na koniec 🙂
Przede wszystkim muszę coś wyznać:
Wiele moich wpisów w tym blogu jest dwuznacznych. Nie dlatego, żebym nie wiedział co napisać, ale dlatego, że w wielu przypadkach jest drugie dno, o którym nie wspominam. Np. proszę zauważyć, że w jednym z powyższych komentarzy napisałem, że NALEŻY mówić o sobie.
I można by pomyśleć, że sobie zaprzeczyłem, ale jeśli się przyjrzymy różnym sposobom mówienia o sobie, to okaże się, że można mówić o sobie nie mówiąc o sobie ani słowa. I w tym sensie TRZEBA mówić o sobie w blogu.
Co ciekawe, wcale to nie staje w sprzeczności z kontent marketingiem, o którym Pan wspomina, a nawet go wspomaga. Bo nawet, jak się okazuje, kontent marketingu nie można rozważać w oderwaniu od innych jego form, jak choćby neuro-marketingu, czy social-marketingu.
I właśnie to są te sekrety, których nie mogę tutaj opisać i omówić. „Diabelskie szczegóły” które DECYDUJĄ o tym, czy strategia e-marketingowa jest prowadzona z sukcesem, czy prowadzona jak w 99% kancelarii prawnych.
Jednakże w moim artykule wcale nie chodziło mi treść. Do treści odniósł się Grzegorz Furgał i już tak zostało. Nie wyprowadzałem wszystkich z nurtu dyskusji, gdyż w sumie o treść też tutaj chodzi. Chociaż w tej powierzchownej warstwie. Pisząc artykuł miałem na myśli tylko i wyłącznie elementy strategii widoczne w grafice bloga. Co zresztą przekazałem w odpowiedzi na komentarz Roberta Ratajczaka.
******
Odnosząc się teraz wprost do treści komentarza…
Jak rozumiem, to gdzie się różnimy to to, że Twoim atrybucja do marki (kancelarii) na poziomie czysto formy jest szkodliwa – odnoszą się do tego punkty 1,2,3,5. Moim zdaniem nie ma to większego znaczenia z punktu widzenia potencjalnego klienta.
Proszę spojrzeć na blogi zaszyte na stronach internetowych kancelarii. Umarłe cmentarzyska ewentualnych interakcji. Tak już jest, że te blogi „nie działają”: nie przyciągają klientów, nie budują relacji. Nie są czytane. Między innymi dlatego, że klient podświadomie czuje powagę kancelarii, a ludzie mają wstręt do prawników – niestety. Odchodzą. Sami się do tego przyczyniliśmy. Teraz musimy pracować nad powrotem do normalności – nikt tego za nas nie zrobi.
– Czy gdyby twój blog http://www.podwojneopodatkowanie.pl był obrandowany jako “kancelaryjny”, zmniejszyło by użyteczność zamieszczonych tam treści dla Twoich potencjalnych klientów? Nie.
Użyteczności nie, ale zmniejszyło by skuteczność zakupową.
– Czy “dziwny CMS” miałby wpływ wartość tych informacji? Nie.
Ok. Z tym się zgodzę. NIE.
– A logotyp? Też nie.
Jak widać, brak logotypu nie ma żadnego znaczenia dla powodzenia strategii e-marketingowej. Mało tego, nawet brak informacji o doświadczeniu i wiedzy prawnika nie ma znaczenia! To nie jest dziwne. To jest normalne w tym świecie e-marketingu 😉 Sam logotyp, umieszczony dyskretnie w rogu nie wpłynąłby na końcowy rezultat, ale już umieszczony w miejscu głównym, w którym zazwyczaj jest tytuł, mówiłby: jestem blogiem kancelarii prawnej. A nie mówiłby jestem blogiem, o tym czy o tym, Rafała Ch.
Tak zresztą odebrałem dyskusję pod wpisem “Możesz mieć blog jak z obrazka albo skuteczny” (https://www.e-marketingprawniczy.pl/2012/04/16/mozesz-miec-blog-prawniczy-jak-z-obrazka-albo-blog-skuteczny-wybieraj/), że “obrazek” nie ma znaczenia, ważna jest treść.
Panie Igorze, ten tytuł jest przewrotny. Niezwykle przewrotny. 🙂 W samej swojej wierzchniej warstwie zawiera przenośnię, nieco głębiej sztuczkę nlp, a jeszcze głębiej stanowi worek informacji. I właśnie tutaj pisząc o „obrazku” miałem na myśli waśnie nic innego tylko TREŚĆ 🙂
Wiem, że wszystko teraz może się czytającemu pomylić 🙂 „Raz piszesz Rafał o treści mając na myśli obrazki, a drugim razem piszesz o obrazkach, mając na myśli treść.” Ale dzięki temu blog jest ciekawy, poruszający emocje, lekko kontrowersyjny. A jeśli ktoś chce znać odpowiedź na pytanie, o co w tym wszystkim chodzi, to zawsze chętnie to wyjaśniam podczas spotkania, szkolenia i moim klientom.
Bo w gruncie rzeczy nie jest to skomplikowane, ale trzeba się nieco znać na budowie i działaniu ludzkiego mózgu, neuro- i e-marketingu prawniczym, aby to zrozumieć i zacząć działać skutecznie.
Pozdrawiam Panie Igorze odpowiadając na pytanie, czy ważna jest treść, czy forma: w istocie ważne są obie.
🙂
R.
Zgadzam się zarówno z Panem Rafałem jak i Panem Igorem. Oczywiście, zbyt nachalne narzucanie na blogu 'swojej pomocy’ na pewno nie przysporzy wielu czytelników. Ale z drugiej strony, treści jakie tak blog zawiera są w dużej mierze wyznacznikiem jego sukcesu. Ważne, by były one bardzo rzetelne i stały się realną pomocą dla czytających takiego bloga. Dlatego też niezbędnym jest zadbanie o odpowiedni wizerunek jak i treści bloga.
Witam Pani Oliwio 🙂
Oczywiście, że ważne są obie te rzeczy 🙂
Dziękuję za „odkopanie” tego artykułu, jak również samej dyskusji!
Rafał
Przydatny post 🙂
Dzięki Agnieszko za odwiedziny bloga i komentarz. 🙂 A także za odkopanie tego postu 🙂
Serdeczności!
Rafał
{ 1 trackback }