Moje 3 grosze w PolskimPrawniku.pl

przez Rafał Chmielewski dnia 3 września, 2012

„W pełni zgadzam się z tezą, że media społecznościowe to nie rewolucja. To tylko wirtualne odzwierciedlenie interakcji, które w świecie realnym były, są i będą.”

Powiedziałem TO w serwisie PolskiPrawnik.pl

Więcej doczytasz tutaj >>

*****

Wiem, że wielu wolałoby, abym powiedział:

Media społecznościowe do rewolucja! Tajemnicze zakamarki, po których trzeba się poruszać jak po polach minowych.

Niestety – NIE.

Wiele kancelarii poszukuje drogich ofert drogich agencji, aby „poznać tajemnice facebooka”… A tymczasem wszystko to jest znacznie prostsze:

  • kontent
  • ruch

Koniec, kropka.

Nie daj się zwieść.

{ 15 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

Agnieszka Swaczyna 4 września, 2012 o 9:10 am

Ach, ten kontent :-).

Odpowiedz

Rafał Chmielewski | e-Marketing Prawniczy 4 września, 2012 o 9:23 am

Tak: jedno bez drugiego nie może istnieć 🙂

Odpowiedz

Wojtek 4 września, 2012 o 9:57 am

Rafał, jestem pełen zrozumienia dla fascynacji osiągnięciami marketingowymi amerykańskich kolegów (sam także jestem także wielkim entuzjastą), ale czy nie warto operować polskimi sformułowaniami? Na przykład:

content – treść / zawartość
the content is the king – to treść / zawartość jest najważniejsza

Mam wrażenie, że epatowanie takimi sformułowaniami pośrednio stwarza wrażenie rewolucyjności oraz istnienia tajemniczych zakamarków, o których napisałeś powyżej.

Poza tym ostatnio na blogu zamieszczasz mniej treści własnego indywidualnego autorstwa niż miało to miejsce kiedyś, zwłaszcza Twoich osobistych przemyśleń na różne tematy. Moim zdaniem „kontent” obecnie umieszczany na blogu jest znacznie mniej wartościowy niż miało to miejsce kiedyś.

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 4 września, 2012 o 8:39 pm

Dzięki Wojtku za komentarz!

Dziękuję, że studiujesz treści z mojego bloga od dawna! Zgadzam się, że poczynając od samego początku (grudzień 2009) nastąpiła zmiana w treści, zarówno w formie jak i w meritum. Aczkolwiek musisz wiedzeć, że zawsze były to moje przemyślenia (chyba że to wywiad, ale w zasadzie takie też gdzieś tam się na moim oglądzie sytuacji zasadzają). Kiedyś może więcej pisałem wprost o moich doświadczeniach, bo musiałem czymś w ogóle poruszyć nasze środowisko – wydawało mi się, że jeśli będę podawał twarde fakty, ten cel osiągnę. I być może tak się stało, czego pewnie jest przykładem Twój blog. Pełen przemyśleń jest także ten tekst, który znalazł się u podłoża tej dyskusji.

Ale teraz jest inaczej: ja jestem inny, inna jest nasza branża, wszystko jest inne. Już nie muszę opisywać, co to jest blog. Wydaje mi się, że powinienem poruszać emocje, sumienia, budzić nadzieje, rozpalać umysły.

I fakt, jest mniej faktów. Ale tę lukę z dużą nawiązką uzupełniam swoim biuletynem, gdzie jest BARDZO DUŻO wartościowego kontentu. I to też jest w pełni świadoma decyzja, gdyż inaczej nie byłoby warto zapisywać się na ów biuletyn.

Czy jestem zafascynowany osiągnięciami marketingowymi naszych amerykańskich kolegów?

Szczerze?

Uwierz, że ten, powyższy artykuł, zamierzałem zakończyć tak:

„Nawet amerykanie szukają jeszcze swojej drogi.”

Ale ostatecznie usunąłem to zdanie, jako chyba nie do końca prawdziwe. Bo wszelkie zmiany w e-biznesie pochodzą stamtąd, natomiast jeśli chodzi o e-marketing prawniczy, to mimo wszystko mają wiele jeszcze do zrobienia.

Także jestem daleki od fascynacji.

Dowód?

Popatrz na wybitne blogi naszych kolegów: Karola Sienkiewicza, Błażeja Sarzalskiego, Piotra Zamrocha, i inne z web.lex network… Jeśli można mierzyć skuteczność marketingową liczbą komentarzy, to nie w świecie blogów prawniczych o takich ich ilościach.

Do tego nigdzie na świecie nie widziałem jeszcze w blogu prawniczym bardziej skomplikowanych systemów e-marketingowych, które w naszych blogach prawniczych zaczynają się pojawiać, a które ja sam stosuję od co najmniej 4 lat.

Zatem blogosfera prawnicza za oceanem nie jest dla mnie wskazówką. Być może dla kogoś, kto zaczyna przygodę z blogiem, będzie to jakiś punkt odniesienia, ale jednak zawsze jest próba zbudowania mercedesa we własnym garażu: może nawet wyglądać identycznie, ale i tak nie będzie jeździł jak oryginalne auto.

A dlaczego „kontent”?…

A bo ja wiem?

Tak mi się napisało… 😉

Pozdrawiam Wojtku i dziękuję za fajny komentarz!
Rafał

Odpowiedz

Wojtek 4 września, 2012 o 9:11 pm

Jeżeli chodzi o komentarze, to mam wrażenie, że generują je w zdecydowanej większości osoby bezpośrednio zainteresowane. Blogowaniem w pierwszej kolejności, problematyką postu dopiero w dużo dalszej kolejności … 😀

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 4 września, 2012 o 9:15 pm

Po części tak jest w istocie. Po części. Pamiętaj też, że prawnik też jest klientem prawnika.

Odpowiedz

Wojtek 4 września, 2012 o 9:20 pm

Rafał, bądźmy poważni … 🙂

Rafał Chmielewski | e-Marketing Prawniczy 4 września, 2012 o 11:09 pm

Jestem bardzo poważny… chociaż ten uśmiech mógłby sugerować co innego 🙂

b2b-marketing.pl 4 września, 2012 o 6:45 pm

Wezmę w obronę Pana Rafała 😉

Pomimo, że ubolewam nad zalewającą nas angielszczyzną, używanie wymienionych zwrotów nie jest (jak to odczytuję) „epatowaniem”, a po prostu odrobioną lekcją z SEO.

A o tym, że SEO nie jest jakiś sztucznym zabiegiem, ale przystosowaniem się do języka używanego przez czytelnika pisałem tutaj:
http://b2b-marketing.pl/2012/06/21/seo-jezyk-klienta/

Proszę spojrzeć na dane z Google Adwords Keyword Tool, ile razy wyszukiwane są dane frazy (ostatnia kolumna wyszukiwania w polskiej wersji Googla na terytorium Polski):
http://digitalmarketingb2b.files.wordpress.com/2012/09/googleadwordskeywordtool_przyklad.png

Odpowiedz

b2b-marketing.pl 4 września, 2012 o 8:26 pm

I jeszcze jeden komentarz. Uważam, że sprowadzanie wszystkiego do dwóch elementów (kontent, ruch i kropka) to zdecydowanie za daleko idące uproszczenie.

Do całości układanki brakuje jeszcze co najmniej czterech elementów: konwersja, generowanie leadów, sprzedaż, ocena marketing ROI.

Bez tego podejmowanie racjonalnych decyzji dot. marketingu usług profesjonalnych jest niemożliwe.

Zapraszam do całości wpisu / polemiki z tezą Pana Rafała:
http://b2b-marketing.pl/2012/09/04/content-i-ruch-to-nie-calosc-ukladanki/

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 4 września, 2012 o 8:54 pm

Dzięki za komentarz B2B-marketing.pl!

„Do całości układanki brakuje jeszcze co najmniej czterech elementów: konwersja, generowanie leadów, sprzedaż, ocena marketing ROI.”

Zgadzam się. I nie zgadzam się… 🙂

Zgadzam się, ale to już jest wchodzenie w temat, który jest szczegółowy i skierowany nie do prawnika, ale do marketing menadżera.

A się nie zgadzam, bo bez ruchu i kontentu nici z konwersji, lidów, roi, i innych sztuczek 🙂 Ruch i kontent są podstawą.

Od nich się wszystko zaczyna. I nie tylko w małej kancelarii, ale też i w dużej. A być może w niej najbardziej.

A czy dbam tutaj o SEO?

To zależy: czasem tak, czasem nie.

Tak, kiedy mi zależy na widoczności treści w Google. Nie, kiedy mi nie zależy, bo na przykład dany artykuł nie promuje niczego, ale za to buduje relację ze stałymi czytelnikami. SEO może czasem zabijać taką relację. Warto o tym wiedzieć.

A dlaczego „kontent”?

Tak mi się jakoś napisało 😉

Pozdrawiam serdecznie!
Rafał

Odpowiedz

Grzegorz Skuza 6 września, 2012 o 1:40 pm

Rafał,

Podstawą skutecznego marketingu jest strategia. Jej profesjonalne, rzetelne opracowanie prowadzi w konsekwencji do takich fajnych rzecz jak ruch i content (treść). Ruch i content zaś pozwalają generować leady, dzięki leadom zaś można walczyć o lepsze wyniki sprzedaży i tak dalej, dalej, dalej…

Stwierdzenie o „drogich ofertach drogich agencji” nie jest do końca prawdą. Jeśli duża inwestycja w projekt marketingowy, zwraca się z dużą nawiązką to czemu jej nie podjąć? W biznesie liczy się zysk, a prowadzenie kancelarii i oferowanie usług prawnicznych to przecież nic innego jak biznes. Sam dobrze wiesz, że wiedza oraz skuteczność kosztują i trudno jest porównywać poradę prawną za 20 zł, z usługami topowych kancelarii prawniczych. To zupełnie inna bajka. Podobnie jest z usługami agencji reklamowych. Są lepsi i gorsi gracze na rynku, a także tacy, którzy zostawiają konkurencję daleko w tyle. Klient ma wybór. Ważne, żeby przy tym wyborze na pierwszym miejscu stawiał swoje cele biznesowe, nie zaś, czy ta, czy inna firma oferuje „ładniejszy niebieski”.

Social media zaś nie są żadną rewolucją. Dawniej ludzie używali IRC’a, forów internetowych oraz podobnych narzędzi i to właśnie tam zachodziły interakcje online. Dzisiaj dostępne są nieco inne narzędzia, więcej ludzi korzysta z sieci i dlatego Internet wygląda tak, a nie inaczej. Z tego, co widzę, masz na ten temat podobne zdanie.

Pozdrawiam,
Grzegorz

Odpowiedz

Rafał Chmielewski | e-Marketing Prawniczy 6 września, 2012 o 3:12 pm

Grzegorz, generalnie się zgadzamy przecież, bo przecież też i ruch i kontent muszą być wynikiem przemyślanego procesu – strategii 🙂 Kto chce na ten temat poczytać, to w tym blogu o strategii e-marketingowej pisałem nie raz nie dwa. Zresztą każdy system e-marketingowy, który wdrażamy w kancelariach, zaczynamy budować zaczynając od projektu takiej strategii.

Dzięki za komentarz!
[Chociaż nie bardzo zrozumiałem, co miałeś na myśli w środkowej części wypowiedz :)]

Odpowiedz

Grzegorz Skuza 7 września, 2012 o 6:43 am

Rafał,

W kwestii wyjaśnienia tego oto stwierdzenia:
„[Chociaż nie bardzo zrozumiałem, co miałeś na myśli w środkowej części wypowiedz 🙂 ]”.
Odniosłem się tutaj do tej części Twojego wpisu: „Wiele kancelarii poszukuje drogich ofert drogich agencji, aby “poznać tajemnice facebooka”.
Jeśli kancelaria zapyta „drogą” agencję o tajniki reklamy na Facebooku, to stratedzy owej agencji powinni wybić kancelarii ów pomysł z głowy i wskazać, co naprawdę warto zrobić. Tak jest w większości przypadków.
Jeśli zaś kancelaria zwróci się z tym samym zapytaniem do „taniej” agencji to może mieć pewność, że otrzyma fan page z panem z banku zdjęć, który wyglądem będzie przypominał bankiera z byłej NRD. Po kilku miesiącach zaś okaże się, że 50 fanów takiego medium nie zwiększa w ogóle sprzedaży usług kancelarii.
W sektorze usług prawniczych i w branży reklamowej liczą się bardzo podobne cechy: doświadczenie, wiedza, jakość oferowanych usług, skuteczność proponowanych rozwiązań i przede wszystkim etyka zawodowa. O tym ostatnim elemencie niestety zapomina część agencji reklamowych, oferujących swoje usługi „najtaniej i najlepiej”.

Pozdrawiam,
Grzegorz

Rafał Chmielewski 7 września, 2012 o 8:28 am

Aha 🙂

Dzięki Grzegorz!
R

Dodaj komentarz

Poprzedni wpis:

Następny wpis: