Content is king

przez Rafał Chmielewski dnia 17 stycznia, 2013

czas na rozwiązanie zagadki z poprzedniego postu…

Co to znaczy: Content is King?

Na pewno, kiedy idziesz na spotkanie z klientem, ubierasz się w inny sposób, niż na co dzień. Podobnie, jeśli idziesz do pracy.

Dlaczego?

Pewnie dlatego, że takie są przyjęte normy społeczne.

Ale czy na pewno?

A nawet jeśli tak, to z czegoś one wynikają. Prawda? Mają swoje uzasadnienie, tak samo jak uzasadnione jest używanie stroju sportowego do joggingu.

No więc co może być powodem tego, że ubierasz się w pracy tak, a nie inaczej? Powodem/źródłem takich a nie innych norm społecznych?

A więc to, że chcesz coś zakomunikować.

Najczęściej to, że darzysz klienta (pracodawcę) szacunkiem, że chcesz być postrzegany jako profesjonalista, że można na tobie polegać, że jesteś poukładany i odpowiedzialny, itd… A dobrze wyglądający ubiór mówi o Tobie.

Czy przychodząc w końcu na takie spotkanie mówisz: darzę pana szacunkiem, jestem profesjonalistą, jestem poukładany i odpowiedzialny?

Nie. Mówisz o zupełnie innych rzeczach, ale to nic, bo to właśnie  Twój ubiór mówi ZA ciebie. Twój gość nawet tego nie zauważa, ale nabiera przekonania, że tak właśnie jest (chyba, że dasz mu powód do wątpliwości).

Czy nie sądzisz, że to, CO mówi Twój ubiór, to jest TAKŻE Twój content?

Tak samo, jak muzyka w horrorze: jeśli jest miarowa i o niskich tonach, podkreśla grozę sytuacji. Ale te same ujęcia, lecz z wesołą muzyką, całkowicie zmienią charakter tego filmu, a nawet jego gatunek – tutaj muzyka MÓWI bardzo dużo.

A zatem, pierwszy wniosek, pierwsza odpowiedź na zagadkę, brzmi: content to nie jest tylko to, co się mówi/pisze. To także wszystko to, co jest dookoła, co się widzi i słyszy (też – czuje).

Ale to nie wszystko…

Bo ten content, który jest TŁEM, ma dużo większe znaczenie niż to, co mówisz/piszesz.

Powracając do przykładu spotkania z klientem…

Wyobraź sobie siebie, że zaczynasz to spotkanie od słów: Dzień dobry! Jestem Jan Kowalski. Darzę Pana szacunkiem, można mi zaufać, jest poukładany i odpowiedzialny…

I jak sądzisz? Co na to Twój klient? Czy Ci uwierzy? Przecież to content w najczystszej postaci.

Jednak jeśli to powiesz, to on na pewno Ci nie uwierzy. Może nawet pomyśli, że coś z Tobą nie tak 🙂

Więc lepiej nie mówić nic i pozwolić mówić rzeczom. Twoje nienaganne ubranie opowie o Tobie więcej i lepiej, niż zrobiłbyś to samodzielnie. I co ważniejsze tutaj: tej opowieści Twój klient zaufa. To będzie JEGO własne, osobiste przekonanie, że tak właśnie jest. Osobiste, a więc bardzo mu drogie.

A zatem wniosek drugi, i druga odpowiedź na zagadkę jest taka, że kontent może mówić mocniej, niż sobie tego życzysz. I to ten, który przewija się w tle. Jest świadomie niezauważalny.

Wyobraź też sobie, że na garniturze masz plamkę… I co? Ona też mówi/krzyczy, jak się domyślasz 🙂

*****

Do tej pory opowiedziałem Ci o tym, że wyrażenie content is king trzeba rozumieć szerzej i to, co rozszerza owo znaczenie, ma większy wpływ na osobę, która jest jego odbiorcą.

A teraz chciałbym Ci pokazać sam rdzeń contentu: treść [to może brzmi nielogicznie, ale jak się zastanowisz nad tym głębiej, to dojdziesz do wniosku, że także forma jest treścią, a wiesz już, że słowo kontent rozumiem szerzej]. Czyli to, co najczęściej rozumiemy przez kontent.

Jest wiele doświadczeń, które pokazują, że każdą decyzję podejmujemy pod wpływem emocji. Nie ma szansy nawet wypełnić kwestionariusza, bez udziału emocji. Emocje czasem nas zaślepiają, ale w gruncie rzeczy przeważnie pracują gdzieś w tle. Są emocje, które działają na naszą korzyść i takie, które odnoszą skutek przeciwny.

Pisząc w swoim blogu (albo na stronie www) możesz pisać z minimalnym ładunkiem emocji, albo możesz zaprząc silniejsze emocje swojego czytelnika do pracy. Emocje odpowiednie to tego, aby zrealizować swój cel.

To wszystko możesz osiągnąć przez odpowiedni dobór słów, odpowiedni dobór strategii i podstaw Twojej działalności gospodarczej.

Dlatego właśnie, brzydko mówiąc, dostarczając treść na swój blog, możesz mieć albo blog mizerny, albo oblegany przez czytelników i oczywiście klientów. I to może być ten sam content w obu blogach, ale jeden będzie inaczej wyrażony i już spowoduje to ogromną różnicę.

Ale sekret tkwi nie w tym, aby szpikować blog informacjami, ale żeby podawać je w odpowiedni sposób.

Jaki?

Wzbudzający emocje. A emocje kierują zachowaniem.

*****

Widzisz więc, że definitywnie Content is King. Co do tego jestem więcej niż przekonany, że tak właśnie jest. Ale content taki, który jest rozumiany, po pierwsze, szeroko [włączając w to także formę], a po drugie, oddziałujący na emocje…

I takie jest właśnie rozwiązanie tej zagadki 🙂

{ 9 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

Katarzyna Feliksik 17 stycznia, 2013 o 4:30 pm

Dawno nie czytałam tak dobrego artykułu nt. pisania treści, podoba mi się stwierdzenie, że „także forma jest treścią”, o czym wiele przedsiębiorców zapomina. Forma nie dotyczy tylko pisania treści na strony www, ale sposobu prezentacji własnej osoby oraz firmy (w tym również wyglądu garnituru:). Przeważająca większość małych przedsiębiorców zwraca uwagę na niską cenę (np. realizacji strony internetowej), podczas gdy „forma tej strony krzyczy” jak słabą są firmą.

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 18 stycznia, 2013 o 12:00 am

Dzięki Katarzyno! 🙂

Rafał

Odpowiedz

Lech Malinowski 17 stycznia, 2013 o 10:24 pm

Pomijając już branże prawniczą, to jak się spojrzy ogólnie na blogosferę, to faktycznie można odnieść wrażenie, że najpopularniejsze blogi to te, które operują na emocjach. Jak w życiu, Fakt się zawsze lepiej sprzedawał niż Rzeczpospolita 🙂

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 17 stycznia, 2013 o 11:58 pm

Wiesz dlaczego Leszku tak jest?

Bo emocje rozumie każdy, a fakty już nie każdy.

Dlaczego?

Bo emocje rodzą się w układzie limbicznym, który jest ukształtowany już od samego początku życia. A wiedza, to kora mózgowa, rozwijająca się z wiekiem. I tak zresztą do pewnego momentu.

Emocje rozumiemy w tym sensie, że je odbieramy tak, jak odbiornik radiowy fale nadajnika. Nie musimy się nawet zbytnio wysilać.

Leszku, jeden tylko szczegół: nie mam na myśli emocji takich, jakie powstają po lekturze Faktu, czy nawet Rzeczpospolitej 🙂

Dużo bardziej subtelne… , ale to już na zupełnie inny artykuł 🙂

Dziękuję za komentarz Leszku!

Odpowiedz

Wojtek Rudzki 20 stycznia, 2013 o 9:08 pm

Rafał,

Czy w trosce o tzw. kontent zalecasz społeczności web.lex kasowanie komentarzy dodawanych do blogów społeczności web.lex pochodzących od osób z poza tejże społeczności ? 🙂

Wojtek

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 21 stycznia, 2013 o 10:59 am

Cześć Wojtku!

W trosce o kontent na pewno nie zalecam kasowania komentarzy, bo jedno z drugim ma niewiele wspólnego.

Niemniej każdy z prawników, których blogi mam zaszczyt gościć w web.lex, sam decyduje o tym, co się w jego blogu dzieje. Skoro Twoje komentarze zostały usunięte, to najpewniej był ku temu powód.

Pozdrawiam Cię serdecznie!
Rafał

Odpowiedz

b2b-marketing.pl 21 stycznia, 2013 o 1:04 pm

Jak zwykle różnie się z Panem Rafałem w sprawie rozłożenia akcentów: forma (emocje) vs. treść (merytoryka). 😉

Uparcie stoję na stanowisku, że content marketing jest tak skutecznym narzędziem rozwoju biznesu, na ile ów content jest wartościowy dla potencjalnego klienta. Wartościowy merytorycznie – tzn. pozwala mu rozwiązać konkretny problem biznesowy. Pisałem o tym m.in. tutaj: http://b2b-marketing.pl/2012/06/19/content-marketing-skoncentruj-sie-na-problemie-klienta/

Oczywiście, formy nie należy zaniedbywać, a emocję to może być smaczna wisienka na torcie. Oczywiście, że lepiej mieć miks świetna treść + emocje (cokolwiek to znaczy). Niemniej bez solidnej warstwy merytorycznej, mamy małe szanse aby zbudować w oczach obraz merytorycznego eksperta.

Pozdrowienia!

Odpowiedz

Rafał Chmielewski 21 stycznia, 2013 o 2:05 pm

Witam Panie Igorze!

Cieszę się z Pańskiego komentarza, gdyż dawno Pan do mnie nie zaglądał …. 🙂

Panie Igorze, jak zwykle, to my się zgadzamy 🙂 Oczywiście, że bez wartościowej treści nie da rady pociągnąć bloga, ani szerzej – e-marketingu w kancelarii. W końcu ludzie zaglądają do niego po to, aby zasięgnąć wiedzy.

Ale wiedzę można podać i podać, prawda? 🙂

Więc co do istoty – 100% zgoda 🙂

Również pozdrawiam!
Rafał

Odpowiedz

Daniel Anweiler | Odszkodowania za błędymedyczne 17 września, 2015 o 7:34 pm

Fajna dyskusja

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Poprzedni wpis:

Następny wpis: