Takie zdanie usłyszałem dziś podczas spotkania w Warszawie.
Po pierwsze, to nie jest prawda, że każda kancelaria promuje się za pomocą bloga, bo gdyby tak było, to jako jedyny właściciel web.lex dziś już pisałbym do Ciebie z pokładu swojego jachtu gdzieś na Karaibach (w tym miejscu pozdrawiam mec. Roberta Solgę).
Po drugie, takie przekonanie zasadza się na głębokiej wierze w to, że wystarczy blog aby chwycić pana boga za nogi. A w związku z tym, że blogów jest już aż tyle, to nic one nie dają.
Mój Drogi, to wszystko wielka NIEPRAWDA 🙂
Przede wszystkim blogi prawnicze prowadzą tylko najlepsze kancelarie. Dlaczego? Bo żeby prowadzić blog w kancelarii trzeba mieć zdefiniowany cel i poświęcić na to swój czas oraz pieniądze, a do tego trzeba wykazać się dyscypliną, charyzmą, zdolnością postrzegania i definiowania swojej przyszłości. Na takie „luksusy” nie stać kancelarii, które ledwo przędą od pierwszego do pierwszego. Przy czym zaznaczę, że blogiem nie jest coś, co tylko jest takie z nazwy i co serwują wszelkiej maści agencje marketingowe. Blogiem nie jest też fragment strony WWW, do którego prowadzi zakładka „Blog”. Blog prawniczy to zupełnie co innego.
Więc na profesjonalnego bloga (w tym miejscu pozdrawiam wszystkich Autorów, których blogi prawnicze zajmują poczesne miejsce w LexMonitorze) stać tylko najlepszych.
Dodatkowo blog można prowadzić i prowadzić. Tym samym młotkiem można wbić gwoździa, albo paznokieć w deskę. Jeśli kancelarie dziś prowadzą blogi to nie znaczy, że każdy kolejny blog będzie zbędny i że nie osiągnie swoich możliwości. Wszystko zależy od zdolności, wiedzy i doświadczenia autora takiego bloga. Powiem więcej: nie ma lepszej wiadomości niż ta, że w danej specjalizacji blogi już działają, gdyż daje to pewność, że nie działasz w niszy, a po drugie, że na obecnych blogach możesz się wspierać rozpoczynając promocję we własnym blogu.
Tak więc argument, jakoby blog prawniczy nie miał sensu, bo każda kancelaria już jakiegoś bloga prowadzi jest nie do obrony. Ale … tego nie muszę Ci tłumaczyć, bo gdybyś właśnie tak myślał, to nie czytałbyś tego artykułu, tylko leżał na kanapie zastanawiając się, co zrobić dalej 🙂
*****
Tak w ogóle to mam jeszcze inny pogląd na ten temat.
Istnienie mojego bloga ma dokładnie taki sam sens jak istnienie mnie samego. Blog to ja. Jeśli spotykam się z klientami na co dzień, biorę udział w różnego rodzaju konferencjach, szkoleniach, spotkaniach networkingowych, to dokładnie w tym samym celu prowadzę swojego bloga. Nawet gdyby było ich już sto w tej samej dziedzinie, to mój będzie kolejnym, bo ja sam jestem kolejną osobą, która zajmuje się tym a tym.
Powodzenia! 🙂
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Witam
Rafale wszystkich „Św. Tomaszów” nie przekonasz 🙂 , ale kto wie…
Dla niezdecydowanych mały kazusik 🙂 ile każdy z nas jest w stanie dziennie odebrać telefonów i odpowiedzieć na pytanie wstępne potencjalnego klienta?
a) 10 b) 20 c) 100. Mojego bloga którego już dawno zaniedbałem dziennie potrafi przeczytać 20-30 osób – tak wynika ze statystyk google, oczywiście nie na wszystkie frazy które poruszyłem. Co mnie to kosztuje czasu NIC, a jak wpływa na budowanie relacji na pewno pozytywnie 🙂
Dziękuję Łukaszu! 🙂
Pozdrowienia!
Rafał 🙂