To zaskakujące, jak wiele osób spotykam, które mi mówią, że jakoś nie za bardzo chcą się angażować w sieć.
W końcu mamy XXI wiek – rewolucję komunikacyjną. W mojej opinii, te osoby nie mają za bardzo wyjścia… Oczywiście, jeśli ktoś chce tylko odbijać dzień w dzień kartę w jakiejś fabryce, to looz, ale jeśli jest to prawnik, to sądzę, że to jest rewelacyjny moment na założenie chociażby profilu na GoldenLine.
******
Dzisiaj, jak rok temu, miałem ponownie możliwość wygłoszenia pogadanki o e-marketingu prawniczym dla studentów prawa UKSW. I jak rok temu, zapytałem ich, czy mają swoje profile zawodowe na GoldenLine.
Tym razem się nie zdziwiłem. Zdziwiłem się rok temu. A teraz się nie zdziwiłem, że nikt nie ma swojego tam profilu, bo się tego po prostu spodziewałem.
Natomiast dla mnie, z dzisiejszej perspektywy, szokujący jest fakt, że ci studenci nie mają żadnego przygotowania praktycznego. Praktycznego w sensie prowadzenia biznesu, czy starania się o pracę. Budowania własnej marki i wartości. Budowania sieci kontaktów. Nie mają nawet świadomości takiej potrzeby.
Ale to nie jest ich wina. To jest odpowiedzialność uczelni wyższej, która kształci ludzi nie po to, aby sobie radzili w życiu, ale aby na nich zarabiać. Rozumiem, że jest to biznes jak każdy inny, ale jednak za uczelnią wyższą, i to jeszcze katolicką, powinny iść jakieś wartości. Nie tylko na piśmie, ale też i w czynach.
{ 12 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
No tak. Dopiero to poczułam na własnej skórze, kiedy zetknęłam się z realem poza uczelnią.
Dzięki Anno, za komentarz i za odwiedziny bloga 🙂
Rafał
To nie jest chyba kwestia obaw (bo przecież studenci są w sieci na potęgę) tylko tak jak piszesz brak świadomości i wsparcia ze strony uczelni. Do tego myślę, że studentom po prostu się nie chce…
Hej Szymonie!
No tak. Poruszyłem powyżej dwie kwestie , które są tylko ze sobą związane wspólnym mianownikiem… Na pewno studenci korzystają z internetu – bez wątpienia tak. Natomiast niektórzy unikają (i nie dotyczy to oczywiście tylko studentów) profili w mediach społecznościowych.
Inny sprawą jest to, że „nie wiem, co to jest GoldenLine”, „nie wiem, do czego może mi się to przydać”, „mam facebooka i to mi wystarczy”, itd.
Innym tematem jest z kolei rola uniwersytetu. I sądzę, że ta, którą on dobrze spełniał kilkanaście lat temu, dziś powinna być inna. Bo dzisiaj nie wystarczy sama wiedza. Trzeba ją umieć jeszcze sprzedać. A podopiecznych nauczyć myślenia oprócz przyswajania kolejnych porcji wiedzy.
Pozdrawiam Szymonie!
R
No to ładnie, widzę, że odkąd skończyłem studia (a mineło już kawał czasu) na polskich uczelniach nic się nie zmieniło. Ważne jest tylko to żebyś płacił czesne, natomiast w pozostałych kwestiach „radź sobie sam”. Niestety nadal pokutuje stary schemat uczenia dotyczący tzw. wyrycia pewnych rzeczy na pamiec, zero zajec praktycznych, zero przygotowania do rynku pracy. Akurat to, że jest to uczelnia katolicka chyba nic tu nie zmienia. Współczuje trochę tym młodym ludziom, bo rynek usług prawnych to jak ostatnio przeczytałem najcięższy obecnie rynek usług w Polsce.
Pozdrawiam,
Jarek
Witaj Jarku!
Dziękuję Ci za komentarz! 🙂
Tak, to że jest to uczelnia katolicka, nic tu nie zmienia.
Ja sądzę, że po pierwsze oni nie wiedzą, jaki jest rynek usług prawnych, a po drugie, że ich to nie obchodzi. A wnoszę to z zaangażowania np. w mój wykład. Żeby ktoś z sali odpowiedział na zadane pytanie, musiałem się nieźle nagimnastykować, a i tak miałem 10% skuteczności, jak nie mniej (tak, jestem kiepskim „wykładowcą” :)) ….
Pozdrawiam!
R
Moim zdaniem obecność w mediach społecznościowych, to jest ogólnie problem prawników nie tylko tych przyszłych ale także obecnych już na rynku, łącznie ze mną 🙂 – poza blogiem oczywiście. I nie jest to kwestia chęci ale raczej natury prawnika. Nie lubię GL, facebooka i itp. Nie czuję się tam naturalnie więc mnie tam, póki co, nie ma. Prawnicy mają jednak naturę specyficzną. Niechętnie udzielają się w tłumie. Lubią swoje własne terytorium. Wiem to, bo znam wieeeeeeeelu prawników.
Hej Aniu!
Jasne, ja też nie przepadam za FB 🙂 Chociaż praca z blogiem idzie Ci świetnie pomimo tego, że nie masz w naturze udzielania się w tłumie 🙂
R
Trochę jestem zaskoczony, bo przyznam, że Goldenline wśród studentów raczej nie wydawał mi się nowością. Może faktycznie prawnicy podchodzą do tego tematu jakoś opornie? Tak czy inaczej, brakuje na studiach choćby podstaw budowania swojej własnej marki.
Na marginesie – nazwa i wydział teologiczny z czasów ATK mogą być mylące, ale UKSW nie jest uczelnią katolicką, a już na pewno nie Wydział Prawa;)
Witaj Damianie i dziękuję Ci za odwiedziny bloga! 🙂
Mnie się tez tak wydawało…. rok temu. Teraz już mi się nie wydaje, dlatego – jak napisałem – tym razem się nie zdziwiłem 🙂
Pozdrawiam!
Rafał
Jako osoba młoda, która stosunkowo niedawno skończyła studia mogę w tej kwestii myślę kilka uwag powiedzieć. Sytuacja ludzi po skończeniu uczelni jest tragiczna. Na prawdę jest to po prostu przerażające co obserwuję wśród znajomych.
Kto zawinił?
1) Programowanie społeczne – czyli przeświadczenie wszystkich w około, że do osiągnięcia sukcesu wystarczy skończyć studia. Tak więc tabuny ludzi studiuje. Wielu upatrzyło w tym dobry biznes stąd jak grzyby po deszczu urosły uczelnie prywatne. Stało się to źródłem dochodów również uczelni państwowych. Stąd aby utrzymać jak najwięcej studentów poziom się obniża. Powstają również coraz bardziej ekstremalne kierunki.
Ktoś powiedział: „Politolog, socjolog… różne są w Polsce synonimy słowa – bezrobotny”.
2 – System edukacji – ludzie pchają się na studia, ale i system edukcji do tego zachęca. Zlikwidowano swego czasu szkoły zawodowe. Osoby, które byłyby dobrymi mechanikami, budowlańcami zostały wypchnięte na studia. Wiąże się to z punktem 1. Otoczenie tak robiło więc dlaczego miało być w tym coś złego?
3 – Sami ludzie – Wiele osób ma złą mentalność. Nastawiają się na to, że ktoś ich zatrudni, ale niewiele robią aby zdobyć realne umiejętności. Kończą studia i są jak tysiące innych absolwentów bez doświadczenia. Jaka jest alternatywa? Być aktywnym. Na studiach działać w kołach naukowych, organizować konferencje, brać udział w różnych seminariach. Poznawać ludzi, pisać artykuły do gazet, blogi. Polecam np. organizację Toastmasters, która działa w każdym większym mieście w Polsce.
Z doświadczenia wiem, że w końcu zostaniemy przez kogoś zauważeni. Pokazujemy otoczeniu, że nie stoimy z założonymi rękoma tylko aktywnie działamy. Taka osoba w którymś momencie ma na prawdę bogate CV, które bardzo często składa w ręce osoby, którą już zna.
I na koniec powiem historię z mojego miasta. Pewien właściciel średniej wielkości firmy, dał ogłoszenie o pracę na jednym z popularnych portali. Stanowisko w sekretariacie. Dostał 700 CV. Istny horrror. 90% osób- absolwenci bez doświadczenia.
To wszystko wiąże się z tym co opisała Rafał. Na prawdę zachęcam do chwili refleksji nad swoją przyszłą karierą. To ważne aby nie obudzić się za jakiś czas ze świadomością, że zmarnowało się bezproduktywnie kilka lat życia.
Pozdrawiam
Dziękuję Panie Mikołaju – to jest dokładnie to, co myślę 🙂
A najważniejsze jest: „poznawać ludzi”. I właśnie dziś internet nam to umożliwia. I to jeszcze za darmo i ponadczasowo.
Nie wspominam o tym, że każdy (mam taką nadzieję) pracodawca zagląda do sieci, aby zobaczyć kogo rekrutuje. Czy nie będzie ten ktoś miał dużego plusa już za sam fakt sensownych wypowiedzi w grupach dyskusyjnych? Za pisanie merytorycznego bloga? Wśród tylu ofert trudno się wyróżnić. A jednak można. Tylko trzeba chcieć. Chociaż najpierw trzeba wiedzieć, że są takie możliwości.
Pozdrawiam!
Rafał