Post image for Kryzys koronawirusowy pokazał dobitnie, jak sprawy się mają

Kryzys koronawirusowy pokazał dobitnie, jak sprawy się mają

przez Rafał Chmielewski dnia 25 maja, 2020

Znany inwestor giełdowy Warren Buffett wypowiedział niegdyś pewne znamienne zdanie:

Dopiero podczas odpływu okazuje się kto pływał nago.

Idealnie pasuje ono do dzisiejszego stanu rzeczy – stanu, w jakim znalazło się wiele, wiele kancelarii prawnych. Kiedy woda odpłynęła widać, która pływała nago. A więc kiedy przyszedł realny kryzys widać, która z nich miała realne problemy ze swoim biznesem.

Co to jest kancelaria prawna

Trzeba sobie powiedzieć to jasno i wprost. Kancelaria prawna, organizm opierający się na osiąganiu zysków, uzależniony od wyniku dodatniego pomiędzy przychodem a kosztem jego osiągnięcia, jest typowym biznesem ze wszystkimi wynikającymi z tego zależnościami. Kancelaria prawna nie jest niczym innym.

I choćbyśmy oblekali zawód adwokata, radcy prawnego, notariusza czy inny, w otoczkę jakiejkolwiek wzniosłej idei, to u swoich podstaw jest to po prostu firma, która musi się utrzymać ze swoich zysków i musi dać utrzymanie swojemu właścicielowi i jego rodzinie.

Nie ma innej możliwości. Dopóki właściciel kancelarii nie jest na garnuszku państwa, musi działać tak, jak działa każdy rozsądny i racjonalny przedsiębiorca.

Dlaczego o tym mówię?

Dlatego, że po pierwsze zapomina się o tej prostej prawdzie. W szczególności zapomina się wtedy, kiedy wszystko się jakoś kręci. Klienci przychodzą, zostawiają honorarium, w sądach toczą się rozprawy. Co prawda nie ma lekko, ale jakoś jest. Wystarczająco, aby przeżyć.

Niektórzy w tym stanie funkcjonują lepiej, inni gorzej, ale jakoś się kręci.

To jest stan, w którym wielu prawnikom nie przychodzi do głowy to, że są przedsiębiorcami. Owszem: wyjątkowymi, działającymi często na styku państwo – własność prywatna, państwo – wolność jednostki, ponoszącymi ogromną odpowiedzialność, ale jednak przedsiębiorcami. To jest stan, w którym doskonale usypia się czujność, a myślenie wprzód staje się zbędnym zawracaniem głowy.

Zobacz naszą wyjątkową prawniczą księgowość >>

To jest sytuacja, w której nie ma silnej potrzeby myślenia kategoriami promocji, obsługi klienta, produktu, strategii, specjalizacji, procedury, bezpieczeństwa, relacji z klientem, itd.

Wszystko to jednak prowadzi do stanu, w którym pływamy nago, tylko że tego nie widać. Dopóki kierownik basenu nie spuści wody, wszyscy się do siebie uśmiechają.

Etyka i pęta

Mówię o tym też dlatego, że wydaje mi się, że trzeba skończyć z infantylizacją idei zawodu prawniczego i pozwolić kancelariom działać jak rasowi przedsiębiorcy. Czas zlikwidować szkodliwe zapisy etyczne zakazujące promocji, zakazujące osiągania zysków ze sprzedaży szkoleń czy produktów, zakazujące podawania cen i przedstawiania jasnych i klarownych ofert.

Czas zlikwidować w końcu postępowania dyscyplinarne, które odrywają skrzydła tym, którzy chcą się oderwać od idei nieprzystających do XXI wieku, i które często kończą się wysoką karą, niezrozumiałą dla każdego z zewnątrz.

Jeszcze 10 lat temu stan naszej prawniczej branży był inny. W trakcie ostatniej dekady zmienił się dramatycznie. Konkurencja stała się czasem wręcz nie do zniesienia. Nie zmieniło się jednak nic więcej. Wyścig jest znacznie bardziej zaciekły, ale pęta na nogach są wciąż tej samej szerokości.

I okey …. Sami dla siebie w swoim gronie możemy stawiać takie ograniczenia. Zyskują na tym ci, którzy „kulom się nie kłaniają” i ci, którzy mają dobrą schedę po rodzinie, czy czasach minionych. Jeśli ktoś nie wytrzyma – najwyżej znajdzie sobie zatrudnienie gdzie indziej.

„Mam tylko porady za 200 zł i klientów, którzy często
nawet nie przychodzą na umówioną godzinę”

Ale kiedy przychodzi kryzys to się okazuje, że pęta na nogach nie tylko utrudniają walkę z konkurencją, ale w ogóle uniemożliwiają przeżycie.

Tak być po prostu nie powinno i nie może. Nikt nagi w garści nie trzyma kąpielówek na wszelki wypadek. Nadzy jesteśmy  nadzy w 100% i kiedy woda spływa jest już za późno. Każda firma rozkłada się na łopatki tak samo.

Kancelaria prawna również.

Mamy już XXI wiek. Idea, misja, itd. to są hiper ważne rzeczy, najważniejsze, ale to nie są narzędzia, których właśnie potrzeba każdej kancelarii, żeby mogła się promować, zarabiać więcej, jawnie konkurować z firmami, które przecież często nie są kancelariami prawnymi, itd.

Jest czas na zmiany. A dzisiejsza kryzysowa sytuacja, jeszcze nie aż tak groźna przecież, jasno pokazała, że jest wiele do nadrobienia.

***

Zdjęcie w nagłówku pokazuje jamajskiego muzyka stylu Reggae. Jamajka wielu z nas kojarzy się z Bobem Marleyem, pięknymi złotymi plażami i rajem na ziemi. Fakt jest jednak taki, że to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc na tej Ziemi.

Dokładniej Jamajkę poznałem w relacjach i opowieściach pani mec. Agnieszki Orłowskiej, z którą wywiadu w podcaście W drodze do kancelarii posłuchasz tutaj>>

Photo by Nate Greno on Unsplash

{ 2 komentarze }

Czy Ciebie też dotyka właśnie ten problem? Nie dalej jak dzisiaj otrzymałem maila z prośbą o pomoc w takiej właśnie sytuacji. 

Sytuacja taka: kancelaria w średnim mieście, klienci, którzy niechętnie płacą, często wymigują się od płatności, nie przychodzą na umówioną godzinę bez uprzedniej informacji. Można załamać ręce. Wspomnianą wiadomość otrzymałem od pewnego pana mecenasa, adwokata, który korzysta z mojego cotygodniowego kursu Mała WIELKA Kancelaria.

Zawód adwokata, czy radcy prawnego
jest naprawdę trudny

Cóż, bez wątpienia jest. Jest na pewno specyficzny, na pewno wyjątkowy i doniosły.

Jednak – jak mówią Amerykanie – business is business i pod tym względem nie ma większych różnic pomiędzy warzywniakiem na mojej ulicy (a jest ich w okolicy 6), a kancelarią prawną (a jest ich na mojej ulicy 0). Tutaj i tutaj tak samo ważna jest obsługa klienta, jakość usługi i produktu, szybkość i sprawność działania, wygląd wnętrza, klimat, gwarancja, relacja itd. Różnica tkwi tylko w przedmiocie produktu / usługi.

Z pewnością się sprzeciwisz…

Ale popatrz na swoje własne przyzwyczajenia: gdzie najczęściej chodzisz po marchewkę? Założę się, że reguły kupujesz w tym samym miejscu.

Dlaczego nie w innym? 

Zobacz naszą wyjątkową prawniczą księgowość >>

Bo np. masz bliżej, albo np. bo tam jest marchewka z upraw ekologicznych, albo np bardziej lubisz sprzedawcę, albo np. sprzedawca / sprzedawczyni bardziej Ci się podoba, albo ma większy wybór warzyw, itd.

Chodzi o to, że przyzwyczajamy się do pewnych miejsc. A przyzwyczajenie wiąże się z tym samym doświadczeniem (dlatego stale kupujemy te beznadziejne burgery w McDonaldzie…), z nawykiem, oszczędza naszą energię, powoduje poczucie stabilizacji, równowagi i bezpieczeństwa. Zwalnia nas od podejmowania decyzji i czasem też z odpowiedzialności.

Przyzwyczajenie pełni funkcję biologiczną

A jaki to ma związek z kancelarią prawną i niesolidnymi klientami?

Taki, że do kancelarii trudno się przyzwyczaić bo nikt o zdrowych zmysłach (i uporządkowanej sytuacji życiowej) nie chodzi co drugi dzień do kancelarii prawnej (może niektórzy do lekarza, ale to może dobrze, tylko że potrzeba wtedy lekarza o innej specjalności ;-)). I z tego powodu klienci do typowej kancelarii przychodzą tacy, jacy przychodzą. A to z ulicy, a to z internetu, z polecenia…

Tacy klienci nie mają z prawnikiem relacji, nie ma tutaj mowy o jakiejś więzi, wzajemnym zaufaniu, głębszych emocjach itd. Przypadkowy związek… który być może się rozwinie w coś poważniejszego, ale jak się okazuje, bywa różnie.

A zatem jakie jest lekarstwo?

Czy można klienta przyzwyczaić do siebie wcześniej
– zanim skontaktuje się z kancelarią?

No przecież! Właśnie blogi prawnicze tę rolę spełniają!

Ludzie zaglądając do bloga zaczynają poznawać jego autora i powoli nawiązuje się między nimi Relacja. Jeśli jej efekt jest negatywny – taki klient nie zawraca już głowy ani kancelarii ani nikomu innemu. Ale jeśli Relacja została nawiązana w sposób pozytywny i klient kontaktuje się z adwokatem / radcą prawnym – autorem bloga – wtedy przychodzi (albo komunikuje się zdalnie) z takim samym nastawieniem, jakby szedł do znajomego warzywniaka.

W tym nie ma żadnej filozofii ani lajfhaków. 

Oczywiście zamiast bloga można wykorzystać media społecznościowe, albo jedno i drugie jednocześnie.

Nie dziwię się, że wielu prawników ma realne problemy ze swoimi klientami. Tak samo jak zwykli przedsiębiorcy takie problemy mają. Ale… tak się dawało prowadzić kancelarię jeszcze 10 lat temu, kiedy konkurencja była nikła. Dzisiaj, kiedy ludzie mają wybór i realnie oczekują innego podejścia do klienta, w ten sam sposób jak 10 lat temu nie da się prowadzić kancelarii prawnej.

Zobacz, jak napisać do byłego klienta >>

Dzisiaj trzeba nawiązać kontakt z klientem ZANIM on do Ciebie przyjdzie. A nawet ZANIM pomyśli o tym, że może przyjść właśnie co Ciebie. W takiej sytuacji wiele problemów z klientami znika, bo ludzie przychodzą do kancelarii nie po to, żeby się rozejrzeć, ale po to, abyś mu pomógł / pomogła.

Co więcej, w tej sytuacji często nie ma znaczenia odległość – dzisiaj przecież możesz niemal wszystko zrobić zdalnie. Więc jeśli prowadzisz swoją kancelarię w małym mieście (zobacz tego ebooka), to nawiązując wcześniejszą relację sięgasz po klientów zewsząd. Masz niemal nieograniczone pole działania.

Dodam też, że w ten sposób budując swoją kancelarię zabezpieczasz się przed kryzysami, jak choćby obecna teraz pandemia.

Proste? Oczywiście!

Rośnij bezpiecznie! 🙂

***

Photo by Jaku Arias on Unsplash – Na zdjęciu jest stary człowiek. Z jakiegoś powodu fascynuje mnie mądrość starych ludzi. Dlatego taką fotkę wybrałem. Nie wiem, czy ma związek z postem… Ale czy musi mieć?

{ 4 komentarze }

Jak napisać do byłego klienta kancelarii prawnej

Jak napisać do byłego klienta? Oto jest pytanie…

przez Rafał Chmielewski dnia 14 maja, 2020

Nie dawniej jak wczoraj przeprowadziłem żywą dyskusję (mailową, bo kwarantanna – to oczywiste przecież :)) na temat tego, jak napisać do byłego klienta. „Bardzo dawno byłego”.

Temat dość ważny w dzisiejszych czasach, kiedy klienci kancelarii prawnych zaczęli poważnie liczyć pieniądze i nie są skłonni do finansowych poświęceń (umówmy się, że nawet bez pandemii honorarium dla kancelarii prawnej z reguły było nazbyt dużym poświęceniem – takim, że aż uniemożliwiało kontakt z prawnikiem, ale teraz jest jeszcze gorzej). Tymczasem kontakt z byłym klientem jest BARDZO mądrym posunięciem, dlatego że pozyskanie byłego klienta na nowo jest najtańszą metodą pozyskiwania klientów.

Z życia wzięte

Zatem otrzymałem wczoraj wiadomość od jednej z kancelarii, które z dumą wspieramy, o takiej mniej więcej treści:

Dzień dobry Rafale ?

Chcę wysłać wiadomość do wybranych klientów, którzy w obecnej sytuacji są w kropce. To są byli klienci, kojarzą nas ale nie są to stali klienci. Dużo czytałem na temat sprzedaży, ale jakoś to do mnie nie przemawia. 

Masz pomysł, jak do nich napisać?

Szczerze mówiąc nie wiedziałem w pierwszym momencie co odpisać. Zacząłem wertować pokłady swojej pamięci w poszukiwaniu możliwych rozwiązań, ale … nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Język korzyści, storytelling, a może raczej „profesjonalnie” (cokolwiek to znaczy, a raczej nie znaczy nic) – wszystko wydało mi się dość płaskie i … durne.

Postawiłem się zatem w pozycji takiego klienta, który miałby tego sprzedażowego maila zacząć czytać i uznałem, że na jego miejscu z miejsca bym go usunął.

Co zatem zrobić? Jak napisać do byłego klienta?

Poszedłem jednak za ciosem i zacząłem się zastanawiać, co – jako taki klient – chciałbym przeczytać od kancelarii, z którą kiedyś współpracowałem. Dzisiaj, kiedy jestem niepewny o jutro, kiedy sytuacja mojej firmy nie jest godna pozazdroszczenia – na pewno nie chciałbym czytać oferty. Za to chętnie bym przeczytał słowa wsparcia, otuchy, nadziei.

Co zatem odpisałem? Ano to:

(…) Myślę, że jeśli wyślesz swoim byłym klientom ofertę sprzedażową, to nawet jeśli będzie najcudniejsza, to nie będzie skuteczna. 

Od Pawła Królaka sam nauczyłem się jednej rzeczy:

[Paweł Królak to ten który bywał na naszym web.lex Meetingu i 3 razy prowadził z nami różne szkolenie i to on jest autorem tego szkolenia Program Rozwoju dla Firm, które także dobrze odpowiada potrzebom kancelarii prawnych]

No więc to, czego się od Pawła nauczyłem, to tego, żeby… nie sprzedawać.

No więc, może nie powiem nic odkrywczego, jeśli powiem tak: nie chciej niczego sprzedać – zmień swoje nastawienie. Ze sprzedawcy na osobę, która chce pomóc człowiekowi, który z pewnością ma taką potrzebę.

Jestem pewien, że wiesz o czym mówię, i doskonale to czujesz.

Troska to słowo klucz. 🙂

I … gdybym był na Twoim miejscu, to bym najpierw napisał maila z pytaniem, czy mogę zatelefonować. I umówiłbym się na rozmowę. A podczas rozmowy:

– przypomnij klientowi co razem robiliście (chodzi o przypomnienie dobrych emocji),

– zapytaj jak się czuje, jak jego rodzina, czy wszyscy zdrowi, itp.

– następnie pogadaj o aktualnym stanie jego firmy (zbadasz jego potrzeby w ten sposób – jestem przekonany, że każdy normalny przedsiębiorca zapyta, czy możesz mu pomóc. Jeśli nie zapyta, to raczej w żaden inny sposób i tak mu nic nie sprzedasz, bo on nie chce pomocy).

– jeśli nie zapyta jednak, to możesz na koniec wspomnieć, że w razie czego adres Twojej kancelarii się nie zmienił i że zawsze na kawę go zapraszasz. 

I tyle 🙂

PS.: Jak bym to zrobił. Ale … ja nie znam dokładnie sytuacji Twoich klientów i być może trzeba jednak inaczej do nich podejść. Tak sobie myślę, ale przefiltruj to przez swoje doświadczenie i to, co przeczytałeś do tej pory 🙂

***

Myślę, że to jest dziś najlepsze rozwiązanie. I chcę Ci jeszcze zwrócić uwagę na słowo troska – słowo klucz. Troska to obsługa klienta i odpowiednie emocje.

Przeczytaj:

Podsumowując

  1. odzywaj się do byłych klientów
  2. ale nie po to, aby im coś sprzedać
  3. ale z nastawieniem, że chcesz im pomóc

A więc bądź w tej relacji delikatny. Tak bym to ujął. Buduj Relację i troszcz się o swoich byłych klientów. Pieniądze zawsze idą ZA świetnie wykonaną robotą.

Fotka powyżej przedstawia tradycyjny proces parzenia kawy gdzieś w jakimś zakładzie. Jestem fanem dobrej kawy, więc obrazek z kawą 🙂

Photo by Clem Onojeghuo on Unsplash

{ 0 komentarze }

To, co przeczytasz niżej, jest drugą częścią cyklu lekcji Mała WIELKA Kancelaria. Jeśli chcesz dołączyć do innych prawników, tutaj znajdziesz informacje jak tego dokonać (it’s free! ;-))

***

(…) Jak jeszcze można zwiększyć zyski w podobny sposób? W podobny, czyli bez konieczności zdobywania nowych klientów?

Posłuchaj …

Możesz to zrobić poprzez

ŚWIADCZENIE USŁUG PO RAZ WTÓRY
TYM SAMYM KLIENTOM

Być może wyda Ci się to trudne, albo skomplikowane.

A ja powiem, że jest wręcz przeciwnie!

Dlaczego?

Wyobraź sobie, że to TY sam jesteś klientem kancelarii prawnej. Masz jakiś prawny problem, który kancelaria prawna Ci rozwiązuje. I to z sukcesem!

Ale … masz jeszcze jeden problem, o którym nie wiesz. Bo niby skąd masz wiedzieć? Jesteś lekarzem (dajmy na to) i wiesz, jak leczyć powikłania po grypie, ale nie jesteś prawnikiem i nie wiesz, gdzie tkwią ryzyka, które Ciebie dotykają na co dzień. Nie wiesz o swoich własnych „powikłaniach” w swoim własnym życiu.

A jeśli nie wiesz, to nie pytasz. A jeśli kancelaria prawna, która Cię obsługuje, także o to nie zapyta, to będziesz żył w błogiej nieświadomości istnienia bałaganu, który przecież lepiej posprzątać zanim stanie się nieuleczalny.

No właśnie…

Chcę powiedzieć, że przepytanie klienta o jego życiowe „dolegliwości” nie jest wścibstwem, czy próbą wyciśnięcia z niego dodatkowych pieniędzy, ale po prostu jest to nic innego jak dobrze – ba, najlepiej! – pojmowana…

OBSŁUGA KLIENTA 

Obsługa Klienta to dopilnowanie, aby klient miał wszystko, czego potrzebuje w czasie, w którym to potrzebuje.

Zatem jeśli masz klienta przed sobą to po prostu przewertuj jego życie. Rozpoznaj jego dolegliwości. Powiedz mu o nich. Wskaż zagrożenia i drogi ich rozwiązań. Nie naciskaj, ale zwyczajnie go poinformuj.

Wyjdź z inicjatywą zanim on w ogóle o tym pomyśli. Oszczędź mu wysiłku.

I teraz najważniejsze …

OBSŁUGA KLIENTA NIE KOŃCZY SIĘ
WRAZ Z WYKONANIEM USŁUGI!

Co mam na myśli?

Tak naprawdę to Ty rządzisz w Relacji z klientem. Od Ciebie zależy, kiedy ją zerwiesz, a nie od klienta. Możesz dać się zapomnieć, a możesz też być w tej Relacji aktywny.

Obsluga klienta w kancelarii prawnejChcę Ci powiedzieć, że bardzo dobrym zwyczajem, pomysłem, działaniem w ramach Obsługi klienta jest okresowe kontaktowanie się z klientami, którzy już „odeszli”. Po prostu po roku dzwoń do nich i pytaj, co u nich się dzieje. Pytaj z nutą troski. To ma OGROMNY sens…

Kiedyś, pewnego sobotniego wieczora, rozchorowała się moja mała córka. O tej porze trudno było nam znaleźć lekarza. Korzystamy z pakietu medycznego w pewnej sieci, ale o tej porze jedyną pomoc jaką mogliśmy uzyskać, była wizyta pediatry z sieci, która była nam zupełnie obca.

Nie mieliśmy wyjścia i skorzystaliśmy z tej możliwości. Przyjechał młody lekarz, zrobił co trzeba, zostawił recepty i pojechał.

W poniedziałek rano, moja żona odbiera telefon, a w słuchawce słyszy:

Dzień dobry Pani, kłania się doktor XXX. Byłem u Państwa w sobotę wieczorem z wizytą u Państwa córki. Proszę mi powiedzieć, jak dzisiaj Zosia się czuje? Czy jest wszystko w porządku?

Prawdę mówiąc szczęki nam poopadały. Obcy lekarz, nie mieliśmy z nim żadnych związków. A zachował się tak, jak jeszcze żaden znany nam lekarz, którego darzymy zaufaniem i korzystamy z jego opieki.

Jaka szkoda, że nie może być lekarzem naszych dzieci…

TROSKA to słowo klucz.

W szczególności w dzisiejszych czasach.

Zatem troszcz się o swoich dawnych klientów, dzwoń do nich, pytaj czy wszystko jest dobrze, chwilę pogadaj. A to zaprocentuje po stokroć. Bowiem nie tylko zdobędziesz po raz wtóry tego samego klienta, ale także przyprowadzi Ci on następnych.

Dzisiaj nie doceniamy emocji innych ludzi. Traktujemy się wzajemnie jak roboty. A tymczasem jako istoty ludzkie właśnie potrzebujmey takiej TROSKI.

Oczywiście, aby po roku skontaktować się z klientem, powinieneś mieć w kancelarii jakąś procedurę, której wypełnienie pomoże Ci o wszystko zadbać. Nie musisz mieć jakiegoś drogiego systemu CRM, czy czegoś innego. W zupełności wystarczy kalendarz. Nawet taki tradycyjny – papierowy. Ja właśnie z takiego korzystam 😉

Podsumowując:

Jak zwiększysz swoje zyski? Nie musisz mieć nowych klientów. Wystarczy, że:

  1. ograniczysz koszty i nie wygenerujesz sobie dodatkowych,
  2. obsłużysz ponownie tego samego klienta.

Proste, prawda? 🙂

***

Zapraszam Cię do kursu Mała WIELKA Kancelaria! >>

***

 

{ 0 komentarze }

O biznesie i promocji kancelarii prawnej

przez Rafał Chmielewski dnia 3 stycznia, 2020

Właśnie się dowiedziałem, że światło dzienne ujrzała arcyciekawa rozmowa Katarzyny Solgi (Jak prowadzić kancelarię) z Michałem Olszewskim (Vicarius e-kancelaria) na temat promocji i biznesu kancelarii prawnej.

A dokładnie dowiesz się:

  • W jaki sposób blog specjalistyczny pomógł dotrzeć  kancelarii w to miejsce w którym obecnie się znajduje. Ilość prowadzonych szkoleń specjalistycznych oraz zaproszenia do gremiów opiniotwórczych mówią same za siebie.
  • Czy warto było inwestować w ten sposób promocji kancelarii. Jak prowadzić skutecznego bloga prawniczego w czasach, gdzie trudno przebić się nawet z wartościową treścią.
  • O dylematach małych kancelarii. Zatrudnianie – za mały budżet na zatrudnienie, a za dużo pracy dla jednej osoby. Jak przeskoczyć na poziom wyżej?
  • Czy zamiast zatrudniania, współpraca branżowa pomiędzy małymi kancelariami jest możliwa?
  • Brak zleceń jest problemem wielu małych początkujących kancelarii.  Jak zacząć współpracować zamiast konkurować?
  • Historia pewnej niewielkiej kancelarii, która wokół swojej specjalizacji potrafiła zebrać zespół profesjonalistów. Pozwoliło to stać się zauważalnym i konkurencyjnym podmiotem dla największych graczy na rynku w branży. Wnioski dla małych kancelarii.
  • Jakie media społecznościowe są dobre -obiecujące dla prawników- w co inwestować swój czas.
  • W jaki sposób prowadzić działania marketingowe kancelarii prawnych? Jakich narzędzi używać, aby przede wszystkim czuć się dobrze w takim miejscu oraz co przyciąga klientów.

Więcej o rozmowie i samej rozmowy posłuchasz w blogu Michała Olszewskiego. Zajrzyj tutaj >>

Gorąco polecam!

{ 0 komentarze }